"Vice" Adama McKaya z Christianem Bale'em, jeden z oscarowych faworytów, dołączył do długiej listy fabuł i seriali o amerykańskich politykach. W kinach od 11 stycznia.

Można podziwiać, że Amerykanie robią filmy, które godzą we własną władzę jak żadna inna kinematografia na świecie. W ten sposób niejako sprawują nad nią kontrolę. Opisują zdarzenia prawdziwe, jak „Wszyscy ludzie prezydenta” (1976) Alana J. Pakuli o aferze Watergate. Portretują prezydentów dawnych, jak „Lincoln” (2012) Stevena Spielberga, czy tych niedawno zmarłych, jak „Nixon” (1995) Olivera Stone’a o Republikaninie Richardzie Nixonie (1913-94).

„Vice” Adama McKaya jest w tym gronie o tyle specyficzny, że jego bohater Dick Cheney (ur. 1941), wiceprezydent USA w latach 2001-09, wciąż żyje. Autorzy filmu już na początku informują nas, że to postać wyjątkowo skryta, więc trudno im było ją przeniknąć, ale „kurewsko się starali”.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Bardzo mocno śledzę co się dzieje w USA, w biznesie filmowym, recenzje itd., poza tym jestem kinomanem i akurat w przypadku ''Vice'' wielu recenzentów amerykańskich mówi, że sam film McKay'a, jako całość ma wady, satyra dla wielu jest za ostra, natomiast sama rola aktorska jest bardzo chwalona. Bo Bale to wspaniały aktor, który wie o swoim ciele więcej niż jakikolwiek inny aktor i tu jest sedno. Wg. jednego z wybitnych amerykańskich krytyków, w tej roli chodziło bardziej o to ''jak Cheney żyje w swoim ciele''. Że ta fizyczność to była w tym przypadku nie zasłona czy rekwizyt, który aktorstwo zastępuje w przypadku większości aktorów, ale prawdziwe narzędzie aktorskie do zrozumienia Cheney'a. Jak Pan redaktor sam wspomniał, Daniel Day Lewis miał łatwiej, bo Lincoln nie żyje. Natomiast nie jest prawdą, że Bale nie miał wiele do pokazania. Wielkość jego roli tkwi właśnie w tym, że Cheney był/jest tak naprawdę biurokratą bez wyrazu, bez charyzmy, jest mdły, ale jednocześnie pioruńsko sprytny i dlatego zdobył wielką władzę. Aby pokazać cały ten spryt tej mdłej postaci, jednocześnie będąc tak charyzmatyczną osobą jaką jest Bale normalnie (był niesamowitym Batmanem i Amerykańskim Psycholem, z wielką, ciemną charyzmą, to widać w jego oczach i twarzy) - właśnie do tego trzeba aktorskiego geniuszu. Żeby niezwykle charyzmatyczny aktor stał się totalnie niecharyzmatyczny na ekranie. I Bale to osiąga. On właściwie jest nowym, młodszym Danielem Day-Lewisem (żeby chociaż wspomnieć absolutnie genialną kreację Bale'a w ''The Fighter'', grał narkomana jakby naprawdę nim był). Zresztą Adam MacKay opowiadał w licznych wywiadach, które są dostępne na youtubie - jak niesamowity był cały proces Bale'a podczas kręcenia tego filmu, każdy gest i spojrzenie ma tu psychologiczne podłoże. Dlatego może radziłbym najpierw też trochę więcej poczytać/pooglądać o tym filmie i samym procesie tworzenia, bo to ma tu bardzo duże znaczenie.

    Tak samo nie rozumiem zdziwienia redaktora wystąpieniem Bale'a na Złotych Globach. Czy Pan redaktor przed pisaniem tych artykułów w ogóle się jakoś przygotowuje ? Wie Pan redaktor kim jest naprawdę Cheney a kim Bale? Zakładam, że krytyk filmowy powinien chociaż troszeczkę więcej poszukać/poczytać/wiedzieć o temacie/aktorach/postaciach, o których pisze. Po pierwsze Cheney to jest zbrodniarz wojenny (i nawet w USA jest tak powszechnie traktowany, większość Amerykanów go nie znosi), tutaj nie ma nic z przesadzonej satyry, to są fakty, ponieważ to on jest odpowiedzialny za niemal 20 lat wojen na Bliskim Wschodzie (doradzał już za czasów Pustynnej Burzy). Wojna w Iraku pozostawiła po sobie milion ofiar po obydwu stronach, niesamowite zniszczenia nieuczciwie napadniętego kraju (bo wiemy dziś, że żadnej broni masowego rażenia nie było), cierpienia dzieci, a także to ta wojna wykreowała ISIS. Właśnie dlatego Bale w swoim wystąpieniu, z czarnym humorem (gdyby Pan się przygotował, wiedziałby Pan, że Bale jest znany ze swojego czarnego, sardonicznego humoru i jest w tym świetny) stwierdził, że potrzeba mu było inspiracji od samego Szatana żeby zagrać kogoś tak złego jak Cheney. To był żart, bardzo zręczny i okrutny, ale takie poczucie humoru ma Bale. Właśnie m.in dlatego Bale tak bardzo chciał (ta historia tez jest znana dla pasjonatów kina) zagrać i ostatecznie zagrał w American Psycho (jego rola-ikona), bo ta książka i film reprezentował jego typ poczucia humoru - bardzo inteligentną, ale także czarną i okrutną satyrę. Jest wiele wywiadów na z Balem, gdzie tak żartuje i jest bardzo zabawny, ale do zrozumienia czarnego poczucia humoru trzeba mieć bardzo sprawny mózg, cóż nie każdemu coś tak nietypowego pasuje. Poza tym Bale w tej przemowie kpił także sam z siebie, ze swojej kariery, którą może zaraz stracić, bo nie słucha żony i właśnie ''za dużo gada'', żartował, że nie nazwał dziwacznie dzieci jak większość celebrytów, więc nadał im przydomki ''Bana i Burrito''. Uciekł tu Panu ten humor, jak i wiele rzeczy Panu umyka w artykułach...
    już oceniałe(a)ś
    14
    1
    "filmy, które godzą we własną władzę" - czy ktoś to w ogóle czyta przed publikacją?
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    cdn tu wpadła mi mała literówka, miało być przy tych przydomkach dla dzieci ''Banan i Burrito''. Ale jeszcze chcę dodać jedną rzecz. Jak pisałem wcześniej, Cheney jest postacią tak obrzydliwą, że akurat na taką satyrę zasługuje, chociaż przyznam, że zgadzam się z tym, że Hollywood bywa bardzo jednostronne i najczęściej nienawidzi Republikanów, jednak nie jest prawdą, że nie robiło prześmiewczych filmów/seriali o Demokratach. A tej wstawki z Pisem to już w ogóle nie rozumiem. Może i większość polskiego środowiska filmowego nie cierpi Pis, ale czy można to środowisko winić? Pisze Pan redaktor od dawna w ten sposób, jakby nie rozumiał Pan czemu PiS jest tak nielubiany, żyje Pan w ogóle w Polsce? Słyszał Pan o ostatnim pomyśle Pisu, na stworzenie jednego, narodowego ( a jakże) studia filmowego - oczywiście finansowanego przez państwo Pis, i tym samym likwidacji różnorodności studiów i firm produkcyjnych, które dziś tak dobrze sobie radzą w Polsce i gwarantują bogactwo polskiej kinematografii? To jest przecież powrót do PRL, pomysłu, który się nigdy nie sprawdził, pomysłu, który cofnie w rozwoju polską kulturę i kino! I Pan redaktor się dziwi jeszcze, czemu środowisko filmowe w Polsce Pisu nie cierpi?! Już pomału każde środowisko, które ma trochę oleju w głowie nie cierpi Pis, bo oni cofają całą Polskę w rozwoju, zabijają kreatywność w różnych dziedzinach, wprowadzają jakiś absurdalny PRL bis, który ośmiesza całą Polskę, odsuwa nas od Europy itd. Naprawdę Pan redaktor tego nie rozumie?!
    @ten87
    Szkoda, że tyle zjadliwych uwag pod adresem autora tekstu; Pana tekst zawiera masę ciekawostek i byłby wartościową lekturą sam w sobie, gdyby nie epitety pod adresem autora, któego tekstu - i satyry - chyba Pan nie zrozumiał. Czy naprawdę nie można się dzielić wiedzą bez tego "besserwiserstwa"?
    już oceniałe(a)ś
    4
    1
    @easy_rider
    coś w tym jest, ale nie mogę powiedzieć, że wyrzuty nie są na miejscu. pan (nie)grzecznie dzieli się z innymi wiedzą w formie, za którą nikt mu nie płaci.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Niedopatrzenie liberalnych Ojców Założycieli... Gliński szybko im to wyprostuje, podobno Duda już go umówił w Owalnym.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0