Ciemnoskóry artysta i jego biały szofer ("Wożąc Miss Daisy", tylko na odwrót). "Green Book" to komedia na poważnie, czyli jak przezwycięża się rasowe stereotypy i uprzedzenia.

Recenzja filmu "Green Book": *****

Po Peterze Farrellym (który ze swoim bratem ma na sumieniu „Głupiego i głupszego” i wiele innych, raczej niewyszukanych komedii) filmu tej klasy się nie spodziewałem.

"Green Book". Jest rok 1962. Tony „Lip” Vallelonga (trochę roztyty Mortensen), włoski cwaniak z Bronxu, traci pracę bramkarza w nowojorskim klubie. Gdy rozgląda się za nowym zajęciem, otrzymuje propozycję od ciemnoskórego pianisty dr. Dona Shirleya (Mahershala Ali z „Moonlight”), wybierającego się w trasę koncertową po południowych stanach, aby został jego kierowcą i kimś w rodzaju osobistego ochroniarza. Długo się zastanawia, czy ma „służyć u Murzyna”, w końcu jednak skuszony wysokim honorarium ofertę przyjmuje.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze