Pod Budapesztem zakończyły się właśnie zdjęcia do „Wiedźmina” według książek Andrzeja Sapkowskiego. To największa zapowiadana na ten rok premiera Netflixa. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Od lat nie było serialu, który z napięciem śledziłoby tylu fanów, jeszcze zanim powstał scenariusz pierwszego odcinka. Teraz, gdy zobaczyliśmy przymiarkę Henry’ego Cavilla – czyli Clarka Kenta w trzech ostatnich odsłonach opowieści o Supermanie – do białej peruki, napięcie tylko rośnie.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Człowieku, nabijał się z ciebie, i tyle.
Chłop ma ten sam problem co politycy PiSu, bez przerwy słyszę, że mieli na myśli zupełnie coś innego niż powiedzieli
Poczekamy i zobaczymy.
A Sapkowski geniuszem jest i basta. Mówiąc szczerze: nie spodziewam się, że film będzie w stanie oddać wszystkie niuanse książek o Wiedźminie. To zbyt skomplikowane a do tego nieobeznanym z kulturą słowiańską czy nawet tylko polską historią i mitami trudno będzie zrozumieć kontekst, nawet gdyby to i owo odegrano dokładnie według książki. Dlatego będę zadowolony jeśli tylko wyjdzie z tego dobre widowisko na poziomie co najmniej GoT czy Wikingów.