„Pierwszy człowiek” jest filmem o Neilu Armstrongu (Ryan Gosling), który 20 lipca 1969 r. w ramach misji kosmicznej Apollo 11 razem z Buzzem Aldrinem (Corey Stoll) wylądował na Księżycu. Wypowiedział wtedy słynne słowa: „To jest mały krok dla człowieka, ale wielki krok dla ludzkości”.
„Pierwszy człowiek” przedstawia Armstronga, byłego pilota wojskowego w Korei, w czasach największej chwały (1961-69), gdy był uczestnikiem kosmicznych programów Gemini i Apollo.
Wszystkie komentarze
Grawitacja - przerost formy nad treścią. Dotrwałem do mniej więcej połowy - dalej nie dało się oglądać. A Interstellar to knot. Sorry...
I co, czułeś nieprzepartą potrzebę podzielenia się ze światem opinią dyletanta, który od razu przyznaje się (!), że ocenia, nie oglądając całości? Brawo, Janusz.
No i jeszcze Marsjanin, w sumie Grawitacja + Interstellar + Marsjanin to takie współczesne trio obowiązkowe filmów fabularnych "o kosmosie", z mocnym zacięciem naukowym (co wyjaśnia, czemu kompletnie nie trafia do tak wielu Polaków...)
jeszcze dwa dobre filmy o wyprawie na Marsa, nie pamietam dokładnie tytułów, ale każdy wie o co chodzi. Grawitacja jest obłędna, Interstellar niestety nie, o Marsjaninie wszystko mówi zadowolona buzia Damona po roku żywienia się połową ziemniaka dziennie.
To chyba inne filmy oglądaliśmy, bo ja pamiętam zarośniętą, odparzoną (od niezdejmowania skafandra) postać. Chyba, że masz za złe radość w momencie uratowania (podczas której, notabene, pada komentarz o "zapaszku" z powodu braku prysznica od pół roku).
No, ale, w pamięci polaka zostaje już nawet nie ziemniak, ale pół. Czemu mnie to nie dziwi? Nie "dustball" z Interstellar (będący, nota bene, odtworzeniem prawdziwej katastrofy ekologicznej w stanach z lat 20-40 ubiegłego wieku, polecam poczytać na Wiki - niesamowite i przerażające, co sprowadzili na siebie ludzie, wierząc w biblijne, pseudo-unaukowione "rain follow the plow"), nie pogodzenie teorii kwantowych z grawitacją - ziemniak, nasz order!