Ma się wrażenie, że napięcie mogło być znacznie większe (choć przyznajmy, że w ostatnim akcie dramatu go nie brakuje). Że film mógłby być bardziej przejmujący, poruszający, dręczący.
Z czego to wynika? Może za dużo jest tu bohaterów? Mamy Roba (Clarke), organizatora tej komercyjnej wyprawy, człowieka wprawdzie rozsądnego i odpowiedzialnego, ale też mogącego popełnić niewłaściwą decyzję, źle oszacować siły i tempo.
Mamy jego klientów: aroganckiego Teksańczyka (Brolin), miłego, nieśmiałego listonosza (Hawkes), z którym chyba najłatwiej się sympatyzuje. Mamy rywala Roba Scotta (zaskakująco skromna rola Gyllenhaala), rozrywkowego luzaka. I kobiety: koordynującą ekspedycję z bazy i matkującą jej uczestnikom Helen (Watson) oraz żony czekające w domach na powrót swoich mężów (Knightley, Wright).
Wszystkie komentarze