W minionej dekadzie odszedł też inny wielki - 80-letni Marlon Brando (1 lipca 2004 r.), być może najważniejszy aktor w historii kina. Jego wielkość rozegrała się między wołaniem "Stella!" w "Tramwaju zwanym pożądaniem" (1951) Kazana, i rolą don Vita Corleone w "Ojcu chrzestnym" (1972) Coppoli.
To w tej dekadzie Woody Allen opuścił wreszcie z kamerą Nowy Jork, odwiedzając Londyn, Barcelonę i Paryż. W tej podróży na razie najlepiej udało się przewrotne "Wszystko gra" z Jonathanem Rhys Meyersem mordującym Scarlett Johansson.
W mainstreamie pojawił się temat miłości homoseksualnej, głównie za sprawą "Tajemnicy Brokeback Mountain" Anga Lee i "Godzin" Stephena Daldry'ego. Ale komercyjnym hitem dziesięciolecia okazał się "Harry Potter". Jego siedem części zarobiło ponad sześć miliardów dolarów, a przed nami jeszcze ósma.
Globalne poczucie zagrożenia wywołane atakiem terrorystycznym z 11 września 2001 r. znalazło ujście w modzie na horrory. To teraz najbardziej dynamiczny z gatunków. Triumfy święci nawet jego wersja młodzieżowa, czyli saga o wampirach "Zmierzch".
Po sukcesie "Gladiatora" Ridleya Scotta ożyło też kino historyczne, zwłaszcza w wersji serialowo-telewizyjnej, czego dowodem "Rzym", "Dynastia Tudorów" czy "Kompania braci". Wysokobudżetowe seriale często były zresztą ciekawsze, lepiej obsadzone i dopieszczone niż produkcje przeznaczone do kin.
W minionej dekadzie filmy z Bollywoodu wylały się poza granice Indii. W Polsce nie tylko je oglądano, ale też kręcono: na planie bollywoodzkiej fabuły "Fanaa" Tatry udawały Kaszmir. Potwierdzeniem tej ekspansji stała się oscarowa wiktoria "Slumdoga, milionera z ulicy" Danny'ego Boyle'a, idealnego połączenia Bollywoodu z Hollywoodem.
We Francji ponad 20 mln widzów poszło na komedię Dany'ego Boona "Jeszcze dalej niż Północ", bijąc rekord należący do "Wielkiej włóczęgi" z de Funèsem i Bourvilem. Dzięki "Amelii" Jeuneta Francuzom udało się wylansować kolejną aktorkę rozpoznawalną na całym świecie - Audrey Tautou. Później równie dobra była jednak tylko w reklamie perfum Channel nr 5.
We Włoszech nawet kino atakowało premiera Berlusconiego: Nanni Moretti poświęcił mu złośliwego "Kajmana". Teraz kończy "Habemus Papam", o papieżu (Michel Piccoli) przeżywającym załamanie psychiczne, z którego wyciąga go psychoanalityk. Jerzy Stuhr gra tu rzecznika Watykanu.
Brytyjski James Bond za sprawą Daniela Craiga stał się blondynem, a przy tym nabrał cech mniej komiksowych. "Casino Royale" i "Quantum of Solace" z jego udziałem zarobiły ponad miliard dolarów, ale wytwórnia MGM zbankrutowała i kręcenie Bondów zawieszono.
No i udało się - na drodze naturalnej, nie tylko ekranowej - stworzyć parę tak śliczną, że aż sztuczną. Angelina Jolie i Brad Pitt zbliżyli się do siebie na planie "Pana i Pani Smith", a wkrótce, by ukoronować swe panowanie, zagrają Kleopatrę i Marka Antoniusza, tak jak Elizabeth Taylor i Richard Burton przed 47 laty.
A jeśli wybrać tylko 10 światowych filmów, które opisują pierwszą kinową dekadę XXI w., to są to właśnie te.
Wszystkie komentarze