"Kto to napisał: 'rżnij karabinem o bruk ulicy'? I pan przypuszcza, że za takie słówka pacyfisty (a może pejsy-fisty?) daje się nagrody państwowe?" - pisał o Julianie Tuwimie łódzki przedwojenny dziennik. Kim był poeta, który przed antysemityzmem uciekł w komunizm, a Boga szukał w podejrzanych rejonach wielkich miast?
REKLAMA
1 z 7
Najukochańsza epoka
Zaczął się Rok Tuwima. Autor "Rzeczy czarnoleskiej" wciąż pozostaje pisarzem nierozpoznanym. Często bagatelizuje się jego poezję, traktując ją jak literacką błyskotkę lub zabawkę dla dzieci. Zapomina się o iskrzącej głębi, odważnych sądach i często niełatwym życiu Juliana Tuwima.
Wiosną 1911 r. zaczęła się "najukochańsza epoka w życiu" - w mieszkaniu przy ul. Andrzeja 40 "rozbiła się bania z poezją". Wtedy 17-letni Julian Tuwim, uczeń męskiego gimnazjum, podjął pierwsze próby poetyckie. Do rzeczy przystąpił z pietyzmem i czułością - wiersze przepisywał z brudnopisów do kajetów ze sztywną czarną okładką, na której było wytłoczone złote pióro. Skrzętnie ukrywał swoją twórczość, choć dla Ireny, młodszej siostry, było jasne, że zamykana szuflada w biurku skrywa coś wartościowego. Tajemnica wyszła na jaw, gdy Julek zgubił klucz. U państwa Tuwimów zjawił się ślusarz i w obecności całej rodziny otworzył szufladę, w której spoczywały grube bruliony.
To w którymś z tych zeszytów młody poeta zapisał wiersz, przez który zakręciło mu się w głowie. Tuwim, mimo że miał już za sobą korespondencję z Leopoldem Staffem, który chwalił jego twórczość, nie mógł się doczekać debiutu. Wiersze słał niestrudzenie do łódzkich i warszawskich redakcji. Bez skutku. Aż wreszcie odpisał Zdzisław Dębicki, redaktor działu literackiego "Kuriera Warszawskiego", który zapewnił łódzkiego twórcę, że jego wiersze płyną "ze źródeł prawdziwej, czystej poezji". Tuwim: "Co się ze mną wówczas, po przeczytaniu tych słów, stało, dziś już nie pamiętam: pokój zaczął kołować, serce wskoczyło do głowy i gdzieś ją daleko poniosło ? szał nieprzytomnej radości. Do talerza stygnącej zupy zaczęły kapać łzy.
Bo to trzeba zrozumieć: Łódź w roku 1912, drugi rok w szóstej klasie, 'nieszczęśliwie zakochany' i pełna szuflada wierszy, których nikt nie chciał drukować. A posyłałem je do wielu pism, poleconym listem 'z uprzejmą prośbą o zamieszczenie na łamach poczytnego pisma'. Nikt się słowem nie odezwał. (...) Odezwał się jeden jedyny: Zdzisław Dębicki".
Pod "Prośbą", wydrukowaną w prawym dolnym rogu piątej strony "Kuriera Warszawskiego"z 6 stycznia 1913 r., nie widnieje nazwisko Tuwima, lecz kryptonim - St. M. Były to inicjały Stefanii Marchew - wówczas podlotka, ale kilka lat później żony poety.
Tuwim jest łódzkim poetą. Ale nie w płaskim, biograficznym sensie. Doświadczenie łódzkości zaważyło na jego postrzeganiu rzeczywistości, językowej wyobraźni i społecznej wrażliwości.
W kamienicy przy ul. Andrzeja 40 sąsiadami Tuwimów byli Żydzi, Polacy, Rosjanie i Niemcy. Łódź w miniaturze bez opuszczania podwórka. Dzięki temu mógł poznać etniczną różnorodność, wzajemną wrogość i ostre stereotypy.
Mieszanie się narodowości rzutowało na językowe pomieszanie. Młodość Tuwima to czasy carskiej Łodzi, gdy spora część łodzian posługiwała się amalgamatem stopionym z kilku języków. Tylko tutaj język tak trzeszczał, chrobotał i kwilił, mieniąc się wszystkimi znanymi dźwiękami. To dlatego w poezji Tuwima tak ważne są brzmienie słów, a także słowotwórcza inwencja i zamiłowanie do stylistycznych "dziwactw".
Rodzinne miasto Tuwima nie narastało powoli - zjawiło się nagle wraz z rewolucją przemysłową, tworząc odmienną niż gdzie indziej tkankę społeczną. Tylko tutaj na ziemiach polskich można było dostrzec rodzące się kontrasty wczesnego bezwzględnego kapitalizmu, powodujące ostre antagonizmy między coraz śmielszym proletariatem a bogacącymi się z dnia na dzień fabrykantami. Obraz zbuntowanych robotników podczas rewolucji 1905 r. przyczynił się tylko do powstania słynnych fraz "Kwiatów polskich", ale także poparcia nowej władzy w pojałtańskiej Polsce po 1945 r.
Tuwimowej Łodzi już nie ma. Ale jeśli gdzieś się przechowała, to właśnie w poezji mieszkańca kamienicy przy Andrzeja 40. Dzięki niemu Łódź trwa w zbiorowej wyobraźni Polaków. "Julian Tuwim- postać w podświadomości zbiorowej (najgłębszej, a nie tej płytkiej) jakże różna od sentymentalnego golema siedzącego na ławeczce przy ul. Piotrkowskiej - jest guślarzem tej wyobraźni i tylko on ma moc wskrzeszenia tamtego miasta. Wydaje się, że między słodką figurą na tej ławeczce a widmem, które mogłoby zaistnieć w 'Weselu' Wyspiańskiego, toczy się rozmowa o mieście - szydercza i szarpiąca sumienie" - pisał Piotr Matywiecki, wybitny znawca autora "Sokratesa tańczącego".
Łódź to także wielkomiejska kultura: ludyczny humor, pierwsze na ziemiach polskich rodzące się kabarety i masowe rozrywki z kinematografem na czele. Jako autor tekstów kabaretowych Tuwim debiutował w rodzinnym mieście. W maju 1915 r. na zaimprowizowanej scenie w parku Staszica można było oglądać widowisko rewiowe "Mr Pipkins z Chicago w redakcji Łódzkiego Harolda" nawiązujące do łódzkich realiów, stąd znamienny podtytuł: "Krotochwilne a ucieszne działanie, w którym jako zwierciadle siła łodzian i łodzianek ujrzeć się może". "Absolutny słuch humorystyczny" Tuwima - jak pisał Janusz Dunin, literaturoznawca i badacz lekkiej muzy - rozwijał się następnie w legendarnym kabarecie Bi-Ba-Bo w hotelu Savoy. Młody Julian współpracował w nim z Arturem Szykiem i Konradem Tomem.
Po przenosinach do stolicy kabaret był dla Tuwima chlebem powszednim. Tutaj - przede wszystkim dla legendarnego Qui Pro Quo - pisywał szmoncesy, monologi, piosenki. Mimo że w wywiadach przyznawał, że nie traktuje tej części swojej twórczości serio, to już współcześni doceniali teksty pisane przez niego i Mariana Hemara. Leon Chwistek, filozof i matematyk, twierdził, że właśnie w Qui Pro Quo kabaret przemienia się w sztukę. A Tadeusz Boy-Żeleński dopowiadał: "Otóż niejeden, który nie wyrzekłby się mordobicia dla Norwida, wyrzeknie się dla Pogorzelskiej lub Zimińskiej, wyjdzie z teatru rozmarzony, uszlachetniony, z zadatkiem człowieczeństwa, które może go z czasem doprowadzi do Norwida".
Kabaretowy Tuwim doskonale podsłuchiwał język i podpatrywał obyczaje stolicy lat 20. i 30. Niebywała formalna i treściowa rozpiętość tej twórczości pokazuje "niepoważnego" Tuwima, który stanowi dopełnienie osobowości pisarza.
Ławeczka przy ul. Piotrkowskiej 104 wyrosła na jedną z ikon miasta: widnieje na pocztówkach, w klipach promocyjnych, fotografują się przy niej turyści. Ale nawet w rodzinnym mieście poety, gdy był dojrzałym twórcą z uznanym dorobkiem, dla środowisk nacjonalistycznych wciąż był Żydem, jedynie przez przypadek piszącym po polsku, a myśl o stawianiu poecie pomnika miała wydźwięk ironiczny.
Wiosną 1937 r. łódzki "Orędownik. Ilustrowany Dziennik Narodowy i Katolicki" wydrukował artykuł "Pomnik dla Tuwima!" z jakże znaczącym podtytułem: "Gewałt! Polaki już nie wielbią den jüdischen Poet!". Autor szydził z publicystów, którzy twierdzili, że Tuwim jest wybitnym poetą i niesłusznie wciąż zwleka się z przyznaniem mu państwowej nagrody. "Że to jest 'rażąca krzywda?' Bo jakże? - 'światła opinia', czyli masonki i snoby typu 'Wiadomostki Łyterackie' mają go za geniusza. A zresztą jest Żydem i nie dostał nagrody! Widzicie, co za chuligany w jury! No, ale panie Rumelt, kto to napisał: 'rżnij karabinem o bruk ulicy'? I pan przypuszcza, że za takie słówka pacyfisty (a może pejsy-fisty?) daje się nagrody państwowe?".
Cytat pochodził z opublikowanego osiem lat wcześniej wiersza "Do prostego człowieka". Pacyfistyczny i bezkompromisowy wydźwięk doprowadził do furii prawicową prasę. Mimo że w wierszu na równi potraktowano religijne szalbierstwo wpędzające społeczeństwa do wojny, niezależnie od tego, czy jest katolickie, protestanckie czy judaistyczne, a sam Tuwim nie szczędził swojego talentu podczas wojny polsko-bolszewickiej poprzez pisanie piosenek żołnierskich, posądzono go o "propagandę zdrady" i "bezprzykładne w swym bolszewickim zuchwalstwie łobuzerski rekord". W zarzutach pulsował mniej lub bardziej ukryty antysemityzm.
Zniesmaczeni byli także przyjaciele Tuwima - przedstawiciele liberalnej polskiej inteligencji, którzy na co dzień deklarowali walkę z "polskim ciemnogrodem", zabobonem i wstecznictwem. Tuwim - kabaretowy wesołek, Tuwim - zdolny liryk - takie role można zaakceptować u żydowskiego poety. Ale wtrącanie się w sprawy państwowe od razu uruchamiało narodowe uprzedzenia. Anna, żona Jarosława Iwaszkiewiczowa, która była częścią tej samej socjety co Tuwim, zanotowała w dzienniku: "O tym, co pisały gazety prawicowe, nie warto wspominać, oczywiście od razu etykietka 'bolszewizmu' zawsze najwygodniejsza, ale co mówiły inne pisma, inni ludzie! Wreszcie doprowadzili do tego, że zastraszonego Tuwima niemal zmusili do napisania jakiejś odezwy, że 'nie miał na myśli', że wojna obronna to co innego itd., itd. Jedno i drugie wystąpienie było, według mnie, równie żałosne. Tuwim to prosta dusza, biedny strachliwy Żydek, na którego nie wiedzieć jak spadł ten boski dar wielkiego talentu i tym darem powinien jedynie cieszyć się w nim życie zamknąć. Co mu do głowy przyszło politykować! (...) Śmiesznym jest w ogóle, że mają od niego takie wymagania, które upoważniają do awantur z powodu jakiegoś wiersza! Któż bierze na serio politykę Tuwima?!".
W wywiadzie zrezygnowany mówił atakach, które kierowano w niego zarówno radykalnie prawicowe środowiska, jak i ortodoksyjnie żydowskie: "Dla antysemitów jestem Żydem, a moje poezja jest żydowską. Dla Żydów-nacjonalistów jestem renegatem, zdrajcą. Trudno! Z ludźmi, dla których pochodzenie żydowskie jest równoznaczne z bezapelacyjnym wyrokiem śmierci i jest jedynym miernikiem charakteru i wartości etycznej człowieka, dyskutować nie można. Tak samo ze strony przeciwnej, dla której spolszczenie jest zdradą".
5 z 7
Chrystus i Bierut
Bagatelizowanie zasług Tuwima i próby nałożenia mu maski jedynie kuglarza słów ewentualnie autora dla dzieci wiążą się także z negowaniem metafizycznej czy religijne wartości jego poezji. W 1990 r. Marek Rostworowski, minister kultury, witając Jana Pawła II na spotkaniu z artystami, powiedział: "W naszym wieku Julian Tuwim, skądinąd religijnie obojętny, napisał tę znamienną inwokację: 'Jeszcze się kiedyś rozsmucę, / Jeszcze do Ciebie powrócę'". Tak jak talent spadł "Żydkowi", tak też religijne strofy przytrafiały się Tuwimowi. Nie było w tym ani pracy, ani rozmysłu. To fałsz.
Religijność Tuwima jest jednak nieoczywista. Jak sam pisał: jego religia nie ogranicza się do ?dogmatycznej, katechizmowej, nakazującej wierzyć i spełniać pewne obrzędy. Dusza ludzka bowiem strzeże swej odrębności indywidualnej - i tylko przy zachowaniu zupełnej swobody wewnętrznej może istnieć w niej duch, misterium odwiecznego zagadnienia: skąd i dokąd?.
W poezji Tuwima świat przesiąknięty jest Bogiem: i to, co "wzniosłe", i to, co "niskie". Ten podział zresztą przestaje mieć znaczenie. Tematem poezji może więc być nie tylko to, co konwencjonalnie doniosłe i godne, ale także to, czego dotychczas poeci piórem nie ruszali: miejski gwar, podejrzane rewiry i zwykli ludzie, których zabieganych spotkać można na ulicy. Michał Głowiński, literaturoznawca: "W myśl tej koncepcji, w myśl panteistycznego wyrównania wartości opiewać współczesny świat może również dobrze hymn jak właśnie obrazek rodzajowy, ulotna notatka poetycka czy świadomie brutalizowany dytyramb. I znalazłszy się przed koniecznością wyboru, Tuwim rezygnuje z tradycyjnego hymnu, decyduje się na te gatunki wypowiedzi lirycznej, które do tej pory traktowane były jako niskie, właściwie nie mające ambicji literackich poezji gazetowej czy kabaretowej".
Poezja ma zatem opiewać świat - święty świat. W "Poezji" pisał: "Będą te słowa jak taneczny krok! / Będą - jak złota do Stolicy droga! / - Poezja jest to, proszę panów, skok, / Skok barbarzyńcy, który poczuł Boga!"
Zdarzały się też Tuwimowi deklaracje formułowane wprost. Tym bardziej warte przytoczenia, że zwykle w okolicznościach, które wymagały do tego niemałej odwagi. W 1946 r. Tuwim, deklarujący pełną akceptację ideową i poparcie polityczne dla komunistycznej władzy, w 1946 r. prosił Bolesława Bieruta o łaskę dla skazanych na śmierć młodych ludzi z NSZ oskarżonych o szpiegostwo. Czytał z kartki: "bo gdzież ja kiedy głębiej usprawiedliwię fakt swego bytowania na ziemi niż przywróceniem życia tym, którym śmierć zajrzała w oczy? Jakimi wierszami, jaką 'twórczością' osiągnę bliższy kontakt z przeznaczeniem poety? Bo cóż to jest przeznaczenie poety, w tym ostatecznym, najistotniejszym sensie tego słowa? Jest to czynienie dobra. To dobro nazywa się czasem pięknem, czasem wiedzą, czasem prawdą. To Dobro 2 tysiące lat na próżno woła z krzyża do ludzi".
Tuwim był jednym z literatów, którymi szczyciła Polska Partia Robotnicza, przejmująca władzę w Polsce. Nie był "bolszewikiem", jak bez opamiętania nazywała go endecka prasa przed wojną. Miał raczej typ wrażliwości wyniesiony z oglądu łódzkiej nędzy, który w binarnym świecie faszyzmu i komunizmu kazał mu stanąć po stronie tej drugiej idei.
Ponadto po siedmiu latach emigracji w 1946 r. wciąż nie wyobrażał sobie życie gdzie indziej niż w Polsce. Wszędzie czuł się obcy. Mimo że wciąż otaczała go ojczyzna-polszczyzna, potrzebował tej rzeczywistej.
Komunizm, internacjonalistyczny ruch przekreślający narodowe waśnie, był także obietnicą końca antysemityzmu, który okazał się nie tylko ujadaniem prasy, obraźliwymi komentarzami napotkanych ludzi i zrywaniem przyjaźni, ale także kominami Auschwitz. Tuwim, gdyby nie splot szczęśliwych wypadków, które pomogłyby mu wydostać się z Polski we wrześniu 1939 r., z dużą dozą prawdopodobieństwa podzieliłby los swojej matki - zostałby zamordowany przez hitlerowców. Komunistyczna idea miała być gwarantem, że antysemityzm do Polski już nie powróci.
Jego wiara w nowy system była szczera i entuzjastyczna. Bez złych intencji zachęcał kolegów do powrotu do Polski. Do Józefa Wittlina, poety, pisał: "Możesz być w Polsce tym, czym jesteś, nikt Ci w 'światopogląd' nie będzie zaglądał. Oczywiście, jeżeli zaczniesz działać przeciw rządowi, jego zarządzeniom politycznym itd. albo jeżeli się spikniesz z faszystowskimi skurwysynami, którzy ciągle jeszcze prowadzą tzw. krecią robotę - pójdziesz do więzienia. (...) I nie myśl, jak myślą durnie, że Cię ktoś będzie 'zmuszał' do pisania tych, a nie innych utworów. To tylko zrozpaczeni durnie i bankruci rozsiewają te plotki?. Trzeba pamiętać, że było to w 1945 r., gdy socrealizm jeszcze nie migotał na horyzoncie.
7 z 7
Twarze Tuwima
O Tuwimie można rozmawiać na dziesiątki sposobów. Jak można bezgranicznie ufać w kulturowe i narodowe szufladki, skoro wybitna poezja wzięła się z bogactwa wielości. Dlaczego w tamtej mitycznej II RP, do której wielu tęskniło przez cały PRL, genialny polski poeta czuł się zaszczuty? Dlaczego zwolennik Piłsudskiego został jedną z twarzy reżimu Bieruta? Czy poeta może używać "nieprzyzwoitych" słów? Jak można wierzyć w Boga, równocześnie krytycznie patrząc na religijny fanatyzm? Komu dziś pozwalamy mówić o ważnych sprawach, a kto nie jest tego godzien?
O tym porozmawiajmy z Tuwimem. Z tym się zmierzmy.
od razu widać na jakim poziomie zakończyłeś edukację... ale dobrze, że coś zapamiętałeś...powinieneś czytać tę lokomotywę i czytać i jeszcze raz czytać...to zdecydowanie lepsze niż nienawiść...
Wszystkie komentarze