Marek Bieńczyk poleca:
- Po Brusie Chatwinie, Nicolasie Bouvierze, Andrzeju Stasiuku i paru innych stworzenie nowego rodzaju prozy podróżniczej, własnego dla niej stylu i języka, wydaje się misją niemożliwą. Krzysztofowi Środzie się udało, zarówno w jego pierwszych książkach - "Niejasnej sytuacji na kontynencie" i "Projekcie handlu kabardyńskimi końmi" - jak i w ostatniej, dopiero co wydanej. Mówię "proza podróżnicza", lecz nic nie jest tu przecież tak wprost wojażerskie. Środa nadgryza wszelkie szablony gatunku, na przestrzeni dwóch stron trafia na Mazury, na Kaukaz i na sąsiednią ulicę warszawską, nie opowiada niczego po kolei i nie przejmuje się żadną podróżniczą "sprawozdawczością".
To nie jest książka dla żądnych egzotycznych wrażeń i porządnych opisów zwiedzanych krain. Środa trzy razy się zastanowi, zanim użyje jakiegoś słowa czy dojdzie do jakiegoś wniosku. Kieruje nim namysł i oszczędność. Jest nieufny wobec własnych wrażeń i wobec znaczeń, które każdy podróżny ma zwyczaj dostrzegać w nadmiarze - w końcu jeździ się po to, by wszystko znaczyło więcej.
Fantastyczne, fotograficzne wyczulenie na szczegół, smak detalu i zarazem delikatny, zaprzęgnięty do praktyki życia namysł filozoficzny. Oraz dziwna magia pióra. Bardzo dobre, intrygujące pisanie.
Andrzej Stasiuk dodaje:
- O czym pisze Krzysztof Środa? Pewnie o istnieniu. O tym, co najprawdopodobniej przydarza nam się tylko raz. Przynajmniej w tej formie, którą znamy. Dlatego trzeba to traktować poważnie. Dawno nie było u nas takiej prozy. Przylega do widzialnego tak doskonale, że niemal niewidzialnie. Kaukaz, Armenia, podróż, obrazy miejsc widzianych pierwszy raz, które niczym fotograficzna chemia wywołują kolejne półprzejrzyste slajdy ukryte na dnie pamięci. Świat jest kruchy i zaraz przepadnie, a nasza arogancka obecność może przyspieszyć unicestwienie. Więc trzeba zachować czujność, by nie przykładać ręki do zagłady cudnej rozmaitości bytów, zdarzeń, możliwości, asocjacji... No coś w rodzaju świeckiego, pisarskiego dżinizmu. Używam tych pokrętnych chwytów, bo nie chcę właśnie uszkodzić subtelności prozy Krzysztofa Środy. Ale poza tym, że subtelna ona oraz piękna, to nasycona życiem, szczegółem jak mało która. I czytając, zobaczycie jak na dłoni i Kaukaz, i Armenię, i katakumby, w których obrabia się złoto, i olśniewającego ptaka żołnę, i maleńkiego pająka, który utkał swoją pajęczynę w zakamarku samochodowego lusterka i w ten sposób pokonał pół kontynentu...
(Czarne)
Wszystkie komentarze