- Niestety, trochę krzyczę. Głównie na męża i dzieci - mówi Mariola Skorupska, lat 37, mieszkanka Kowali Oleckich, kierowniczka sprzedaży w sklepie mięsnym. - Ale tak poza tym to jestem spokojną, pogodną osobą. A wiem to od klientów, którzy ciągle mnie pytają: jak to pani robi, że pani uśmiech nie schodzi z twarzy? - No właśnie. Jak? - pytam. - Cieszę się wszystkim. A najbardziej dziećmi. Zdrowiem. - Mężem? - Mężem też. On zresztą też się wszystkim cieszy. Słońcem, trawą, drzewem. Lubi fotografować, nagrywać na kamerę. Jest pasjonatem UFO. Muszę się panu pochwalić, że było o nim dość głośno, bo znalazł meteor i nagrał UFO. - To czemu pani na niego krzyczy? - Bo przyjeżdżam z pracy zmęczona, a tu nie pozmywane. Albo miał śrubkę wkręcić, ja też ją mogę wkręcić, ale on obiecał i nie wkręcił. Takie banalne rzeczy. No, ale nie mogę się pohamować i na niego krzyczę. A potem sobie wyrzuty robię, jaka to głupia jestem, bo przecież w grubych, dużych rzeczach to on mnie nie zawodzi. On mi nawet czasem mówi, że grube rzeczy to dla mnie banał, a te banalne to wielka afera. Myślę, że przeważnie na niego krzyczę dlatego, że jestem zmęczona. Cały dzień w pracy stoję, więc jak wracam, to chciałabym... Ja wiem, że on też pracuje, że też zmęczony, ale chciałabym, żeby mi pomógł, żeby wiedział, żeby się domyślił. Poza tym w pracy, wiadomo, różne rzeczy są, ale wyżyć się nie można, bo trzeba się uśmiechać. I przynosi się ten stres do domu. A może krzyczę na niego dlatego, że ciągle słyszę, jak koleżanki z pracy dzwonią do mężów, coś tam na nich krzykną, a potem opowiadają, że wracają, a tu kawa, obiad, pranie, wszystko jest zrobione, podane. Nie mówię, że mój tak nie robi, bo czasem mi takie niespodzianki sprawia. Na przykład coś ugotuje. Nieistotne, że to tylko ziemniaki, sałatka i kiełbasa z wody, grunt, że jest. I chciałoby się, żeby to było częściej. A z drugiej strony nie wiem, czybym chciała, żeby on codziennie we wszystkim mnie wyręczał. Żeby był tak przeze mnie zdominowany. Po prostu czasem bym chciała tak, a czasem inaczej. Zależnie od humoru. - A na dzieci czemu pani krzyczy? - Najbardziej mnie denerwuje, jak całymi dniami siedzą przy komputerze, ja je o coś proszę, proszę, a one nie reagują. No to za trzecim razem krzyczę. Źle się później czuję, przychodzę, przepraszam, a oni: ?Mamusiu, ty nam tylko powiedz, a my to zrobimy?. ?Ale ja wam przecież mówię. Słuchajcie mnie, proszę?. Ja się czuję winna, bo nie powinnam krzyczeć, tylko jakiś inny sposób znaleźć, żeby mnie słuchali. Męża słuchają. On mi nawet tłumaczy: ?Ty nie krzycz, tylko powiedz spokojnie, czego od nich chcesz, a jak cię nie posłuchają, to wejdź, wyłącz komputer i równie spokojnie powiedz, że teraz przez miesiąc będą mieli szlaban?. I on tak robi, jest konsekwentny, a ja to zawsze daję się ubłagać.
Wszystkie komentarze