Kilka porażek i dwa sukcesy. Tak można by podsumować podbój kosmosu w roku 2011.
W lipcu, po 30 latach, 135 misjach i dwóch katastrofach, NASA zamknęła program wahadłowców kosmicznych. Żeby dostać się do stacji orbitalnej, Amerykanie przez kilka lat będą teraz musieli korzystać z transportu rosyjskiego. Potem przesiądą się do taksówek kosmicznych, które wybudują im rodzime firmy prywatne. Pierwszy taki statek ma polecieć w testowy i bezzałogowy lot orbitalny na początku przyszłego roku.
Niestety, także Rosjanie mają poważne problemy ze swoim programem kosmicznym. W tym roku przytrafiła im się seria katastrof podczas startów (na szczęście nie było ofiar, wypadkom uległy misje bezzałogowe), po których musieli na chwilę wstrzymać transport ludzi do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Kolosalną porażką zakończyła się misja Fobos-Grunt, którą w listopadzie Rosjanie próbowali wysłać w stronę Marsa. To miała być ich pierwsza sonda międzyplanetarna od 15 lat, próba przełamania pecha, jaki przynosi im Czerwona Planeta. Sonda utknęła jednak na orbicie wokół Ziemi. Na początku roku spadnie na naszą planetę.
Jedyna misja międzyplanetarna, która Rosjanom w mijającym roku się udała, nie wystartowała nawet z Ziemi. Chodzi o eksperyment Mars500, który na początku listopada zakończył się w moskiewskim Instytucie Problemów Biomedycznych. Przez 520 dni sześciu "marsonautów" przebywało w zamknięciu, udając, że lecą na Czerwoną Planetę. Wszyscy wrócili cali i zdrowi.
Niedługo po awarii sondy Fobos-Grunt i szczęśliwym powrocie moskiewskich zdobywców Marsa amerykańska NASA wysłała na Czerwoną Planetę kolejny łazik. Ciekawość, bo tak został nazwany, ma w sierpniu wylądować w kraterze Gale?a, potężnej rozpadlinie, na środku której wyrasta wysoka na 5 km góra. Jest ona zbudowana z osadów nagromadzonych, jak sądzą naukowcy, przez wodę. Łazik zbada je warstwa po warstwie, szukając w nich śladów życia. Szef NASA Charles Bolden mówi, że Ciekawość utoruje drogę prawdziwej misji załogowej, która kiedyś wyląduje na Marsie.
Wszystkie komentarze