Smutek walkoweru, czyli Kasia Tusk jak ojciec Rydzyk
Nie należę do stałych czytelników bloga Kasi Tusk, bo ze zrozumiałych względów niezbyt uważnie śledzę nowe trendy w sztuce fryzjerskiej. Debatę na temat jej bloga, w którą z wielkim hukiem wskoczyły dwie autorki "Przekroju", śledzę jednak bardzo uważnie.
Bodaj najczęściej cytowanym zdaniem z przekrojowego pamfletu jest: "Dziewczyny, które się na niej wzorują, nie myślą o tym, że po studiach pójdą do kiepskiej pracy na śmieciową umowę, by zarabiać o 30 proc. mniej niż koledzy na takich samych stanowiskach". Słusznie, bo w tym zdaniu tkwi sedno nieporozumienia.
Osobiście uważam, że jest akurat odwrotnie. Gdyby zrobiono badania wśród czytelniczek tego bloga, postawiłbym pieniądze na to, że właśnie większość z nich albo należy do śmieciówkowego prekariatu, albo żyje ze świadomością tego, że to właśnie je czeka po studiach - pisze Wojciech Orliński
Wszystkie komentarze