To propozycja Zofii Jurczak z bloga podrozepokulturze.pl:
Odkrywanie tej krainy zaczęłabym od rezerwatu przyrody Sosny Taborskiej nieopodal Ostródy - to z myślą o transporcie rosnących tu sosen powstał Kanał Elbląski. A nie była to prosta sprawa. Drewno w drodze do Bałtyku miało do pokonania blisko 100 metrów różnicy poziomów - tyle, ile wysokości ma wieża katedry w Elblągu (można wejść!), spod której ruszają rejsy stateczków w stronę Buczyńca. Po drodze pięć razy na specjalnych wózkach będą wspinać się po trawie.
Pochylnia Buczyniec na Kanale Elbląskim Fot. Andrzej Stachurski
W Buczyńcu warto zajrzeć do Izby Historii Kanału Elbląskiego, a w Elblągu koniecznie odwiedzić Muzeum Historyczno-Archeologiczne ze zdumiewającymi zbiorami pochodzącymi głównie z dawnych miejskich latryn. Na obiad warto wybrać się do Zajazdu pod Kłobukiem w Małdytach, który słynie z lokalnej kuchni i urokliwego budynku, wyglądającego jak zameczek.
Wojciech Krefft
Mieszkał w nim budowniczy Kanału Elbląskiego - Georg Jacob Steenke. To on z wyprawy do Stanów Zjednoczonych przywiózł pomysł, by zamiast kilkudziesięciu śluz na Kanale Elbląskim powstały suche pochylnie. Dziś nie spotkamy ich w żadnym innym miejscu na świecie.
Propozycja Jerzego Parfianowicza z Towarzystwa Krajoznawczego 'Krajobraz' i autora bloga 'Kiedyś mapy' o polskich mapach turystycznych z lat 1957-1989:
Jako zbieracz starych map turystycznych, zwłaszcza tych wydawanych po 1956 roku, często szukam inspiracji też tam. Kanon krajoznawczy i turystyczny przez lata zmienia się tylko nieznacznie. I choć same mapy nie były dokładne, to są dobrym punktem wyjścia do poszukiwań. Mnie osobiście wystarczają same okładki, które pod względem graficznym były niekiedy tak pięknie zaprojektowane, że ma się ochotę pojechać i zobaczyć, co się kryje za taką ilustracją. I tak od dawna planuję zobaczyć Wzgórza Niemczańsko-Strzelińskie. Okładka mapy z 1978 zaprojektowana przez Zofię Czerwińską wygląda jak album psychodelicznego rocka. Nie mogę się oprzeć, patrząc na te jaskrawe, falujące i pulsujące pola. I jestem niemal pewien, że jak w końcu tam pójdę, to się nie zawiodę.
Fot. Mat. UMiG w Strzelinie
Propozycja Daniela Tokarza, twórcy kanału 'Packrafting i bikerafting w Polsce':
Spływy kajakowe wiążą się z pewnymi ograniczeniami logistycznymi. Spływ musimy rozpocząć i zakończyć w określonym miejscu, skąd razem ze sprzętem zostaniemy przewiezieni na miejsce startu. Jednak na początku XXI w. na rynku pojawiły się packrafty. Są to ultralekkie kajaki/pontony, których waga to zaledwie 2-3kg, a przy tym są bardzo wytrzymałe i mogą spływać z dużym ładunkiem (np. rowerem). Największą ich zaletą jest to, że zamiast wracać ze spływu samochodem, packraft możemy spakować do plecaka lub do sakwy rowerowej i w ten sposób wrócić na miejsce rozpoczęcia spływu. Dzięki temu jesteśmy zupełnie niezależni od miejsca, gdzie rozpoczniemy i zakończymy spływ.
Fot. Daniel Tokarz
W Polsce mamy ponad dwieście spławnych rzek, a przy wielu z nich biegną szlaki turystyczne czy ścieżki rowerowe znakomicie nadające się do packraftingu. Przykładem może być Drawa na terenie Drawieńskiego Parku Narodowego, która posiada sieć bardzo interesujących szlaków i ścieżek edukacyjnych, po których możemy poruszać się również na rowerze. Przykładowo po 10 km spływu meandrującą rzeką mamy około 5 km trekkingu, dzięki któremu w pełni poznajemy otoczenie rzeki.
Tutaj obejrzysz packraftingowy spływ Drawą.
MARCIN BIELATKO
Większe i szersze packrafty są praktycznie niewywracalne i świetnie nadają się do spływów rodzinnych (rodzić plus dziecko). W takim przypadku warto wybrać spokojniejsze i płytsze rzeki, jak np. Korytnica. Warto dodać, że spływy packraftem nie ograniczają się jedynie do okresu wakacyjnego. W zimie, kiedy przy rzece leży śnieg, na packrafta możemy zabrać np. narty biegowe i z ich wykorzystaniem wrócić na początek spływu (tzw. skirafting).
To propozycja Iwony i Sebastiana z bloga turystycznego 'Jak butla z gazem':
Dla tych, co kochają nasze polskie morze, jednak ponad gwar i szum cenią kontakt z dziką i piękną przyrodą, polecamy podróż w poszukiwaniu dzikich plaż.
Naszą podróż zaczynamy od Piasków - malowniczej miejscowości położonej na samym końcu Mierzei Wiślanej. Znajduje się tu wejście na plażę numer 1. Początek Polski. Miejsce niezwykle spokojne. Na uliczkach można spotkać dziki.
Fot. Bartosz Bańka / Agencja Wyborcza.pl
Kolejne mało oblegane i piękne plaże znajdziemy tuż obok - na Wyspie Sobieszewskiej. Chociaż jest to dzielnica Gdańska, nie ma miejskiego charakteru. To ostoja spokoju i dzikiej przyrody. Na terenie Wyspy Sobieszewskiej są dwa rezerwaty przyrody: Ptasi Raj i Mewia Łacha. Doskonałe miejsca do obserwacji przyrody i ptaków.
JAN RUSEK
Kolejnym punktem na naszej trasie są oddalone o godzinę Kaszuby. To jeden z najpiękniejszych regionów w naszym kraju - pagórki, lasy i cudowne, czyste jeziora. Ze względu na niezwykle malownicze krajobrazy zakątek ten często nazywany jest Szwajcarią Kaszubską. Szkoda by było tędy przejechać i nie zatrzymać się. Polecamy pojechać słynną Drogą Kaszubską, która przebiega pomiędzy jeziorami i umożliwia dojazd do najpiękniejszych i najciekawszych zakątków ziemi kaszubskiej. Jadąc nią, można zajrzeć do kilku punktów widokowych, przy których możemy zatrzymać się na krótki odpoczynek i podziwianie kaszubskiego krajobrazu. Nocleg polecamy spędzić w niezwykłym miejscu - w drewnianym wiatraku na jednym z najwyższych kaszubskich szczytów Sobótka (221 m n.p.m.), skąd rozpościera się przepiękny widok na położone w dole jeziora oraz okoliczne wzgórza. Miejsce magiczne.
RENATA DĄBROWSKA
Zostawiamy Kaszuby i ruszamy ponownie w kierunku morza w poszukiwaniu kolejnych dzikich plaż. Po drodze można zobaczyć niesamowity, ogromny, niedokończony zamek w Łapalicach, który jest najbardziej szaloną samowolą budowlaną w Polsce. Ze swoimi strzelistymi wieżami (jest ich aż 12!), kilkoma piętrami i dziesiątkami komnat robi ogromne wrażenie... Stoi tak już 30 lat!
Docieramy do Orzechowa - małego miasteczka niedaleko Ustki. Plaża tutejsza jest piękna i nie posiada infrastruktury turystycznej, co powoduje, że nie ma tu tłumów. Nad plażą górują przepiękne klify porośnięte sosnowymi, bukowymi i mieszanymi lasami. Pomiędzy klifami mała rzeczka Orzechówka wpada do morza, a wokół jej brzegów wśród lasów bukowych napotykamy niesamowity, zielony krajobraz jak ze świata Hobbitów.
fot. Antekbojar (wikimedia.org), licencja: CC0
Poddąbie i Dębina - to dwie małe miejscowości nadmorskie położone obok Orzechowa pomiędzy Ustką a Rowami. Piękne, piaszczyste i puste plaże oraz wznoszące się nad nimi klify. Kolejne ciche i spokojne miejsca z dala od tłumów. Idealne miejsca dla osób poszukujących kontaktu z przyrodą.
Na koniec Słowiński Park Narodowy i ruchome wydmy. Najbardziej znana jest Wydma Łącka, która znajduje się obok Łeby. Niedaleko jest jednak druga, mniej znana i dużo mniej oblegana wydma. To Wydma Czołpińska. Tworzą ją malownicze wzniesienia usypane z ruchomego piasku, porośnięte trawami. Oprócz ruchomych wydm tworzących bajeczny pustynny krajobraz odnajdziemy tu najbardziej dziewicze i bezludne plaże nad polskim Bałtykiem oraz zatopiony na plaży las sprzed kilku tysięcy lat.
Fot. Piotr Sk??rnicki / Agencja Wyborcza.pl
To propozycja Szymona Nitki, autora bloga podróżniczego 'Znajkraj':
Na rowerze - z bliskimi i z dala od pędzących samochodów - można wypoczywać na kilkunastu szlakach rowerowych w Polsce. Do najpopularniejszych należą na pewno połączone trasy Velo Dunajec i Velo Czorsztyn w Małopolsce, tworzące najpiękniejszy turystyczny szlak rowerowy w Polsce.
Biuro Prasowe UMWM
Velo Dunajec zaczyna się w Zakopanem, skąd wśród widoków na Tatry i Beskid Żywiecki dociera w Pieniny. To tu wody Dunajca tworzą malownicze, choć sztucznie utworzone Jezioro Czorsztyńskie, dookoła którego prowadzi licząca 30 kilometrów trasa rowerowa Velo Czorsztyn. Dodatkową atrakcją są letnie rejsy niewielkimi gondolami między Czorsztynem a Niedzicą, które już na stałe wpisały się w przebieg rowerowych wycieczek.
Fot. Grzegorz Wilusz
Niewielka przystań znajduje się tuż pod zamkiem w Niedzicy, skąd rowerowe drogowskazy prowadzą dalej w kierunku Pienińskiego Przełomu Dunajca, a dalej do Szczawnicy, Łącka, Starego i Nowego Sącza, a w końcu - Tarnowa. W Starym Sączu wody Dunajca zasila Poprad, wzdłuż którego prowadzi jeszcze jeden atrakcyjny szlak rowerowy - fragment europejskiej trasy rowerowej EuroVelo 11. Atrakcją tych okolic są mosty nad Dunajcem i Popradem, budowane właśnie z myślą o rowerzystach.
Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl
Można tutaj spędzić kilkudniowy rowerowy urlop w trybie wędrownym i codziennie zmieniać miejsce noclegu, ale można również wybrać pobyt stacjonarny - wynająć kwaterę prywatną lub pokój w hotelu, który będzie punktem startu i mety codziennych rowerowych pętli o dystansie dostosowanym do możliwości rowerzysty. Tę drugą opcję przeważnie stosuje się tylko raz, następnym razem wybierając wielodniowe wyjazdy rowerowe z sakwami, czyli to, co w turystyce rowerowej jest najpiękniejsze.
To propozycja Sebastiana z kanału 'Mikro-Polska':
Na wakacje nieoczywiste, oryginalne, spędzone bez tłoku i komercji, a bogate w wiele atrakcji przyrodniczo-architektonicznych, polecam Mazury. Zdziwieni? Przecież Krainę Tysiąca Jezior zna chyba każdy. Więc co to niby za rekomendacja! Ale czy wiedzą Państwo o tym, że w Polsce mamy jeszcze 'drugie' Mazury? A dokładniej - Mazury Lubuskie. To nieoficjalna (ale jakże trafna) nazwa pogranicza trzech województw (lubuskiego, wielkopolskiego oraz zachodniopomorskiego), na którym znajduje się ponad 800 jezior, kilkadziesiąt kilometrów szlaków wodnych oraz sporo urokliwych, zazwyczaj pustych, plaż.
DARIUSZ BARAŃSKI
Zaś dla miłośników małych, pięknych miast region ma kilka urbanistycznych perełek. Wśród których należy wymienić Strzelce Krajeńskie - miasto szczelnie otoczone średniowiecznymi murami miejskimi, w którym na dużych i małych podróżników czekają rozliczne atrakcje, z porozmieszczanymi w miejskich zaułkach figurkami czarownic na czele.
wikipedia.pl
Należy również odwiedzić przepiękne Drezdenko, które cieszy oczy zwartą zabudową miejską, jak również doskonałym położeniem tuż nad brzegami Noteci. Tam koniecznie trzeba odwiedzić Muzeum Puszczy Drawskiej i Noteckiej. Nie tyle dla eksponatów, ile dla spotkania przemiłych pracowników tej instytucji. W końcu, warto wpaść również do zielonego i spokojnego Dobiegniewa, nieformalnej stolicy tego nieformalnego regionu. Stąd blisko nad jezioro Osiek, gdzie bardzo łatwo zakochać się w widokach i uzależnić się od piękna Mazur Lubuskich.
Fot. ZTF/archUMWL
To propozycja Wojciecha Weina z witryny krajoznawczej 'Idę, albo nie idę!':
Choć podróżowanie śladami wulkanów na ziemiach Polski dla wielu z was może wydawać się abstrakcyjne, to zapewniam, że zdecydowanie takie nie jest. Miliony lat temu południe kraju, od dzisiejszego Dolnego Śląska po Pieniny, miało trochę inny charakter niż ten, który znamy obecnie: były to krainy iście piekielne, spowite wyziewami gazów, pyłów, poprzecinanej rzekami lawy rozlewającej się po horyzoncie. Po dawnych harcach pozostało całkiem sporo śladów, choć czas, erozja czy działalność człowieka doprowadziły do tego, że wulkaniczne pozostałości są dziś tylko namiastką tego, co było dawniej.
Dziajda / Shutterstock
Czujnym warto być już od Pienin i Góry Wdżar, przez Geopark Góra Św. Anny z wulkaniczną kalderą, po Górę Zamkową, na której dumnie do dziś wznosi się Zamek Tenczyn. Jednak wszystko to blednie, gdy tylko swój wzrok skierujemy na Dolny Śląsk, a przede wszystkim Pogórze i Góry Kaczawskie. Tam to bowiem, na dość niewielkim obszarze, znajdziemy najbogatszy wulkanicznie region w Polsce. Nie bez powodu ziemie te nazywa się Krainą Wygasłych Wulkanów. Stożki o wulkanicznej proweniencji (Ostrzyca), odsłonięte działalnością człowieka cudowne bazaltowe słupy przywodzące na myśl krajobrazy rodem z Islandii (Stożek Perkuna), dawne morskie dna z najstarszymi lawami poduszkowymi (Wąwóz Myśliborski) czy ewenementy na skalę europejską w postaci porwaków (we Wleniu). Może to być tylko pretekstem do dalszego odkrywania, bo co powiecie choćby na zamki wybudowane na dawnych wulkanach? Do tego niezwykle intrygujące wsie, miasteczka, winnice, agroturystyki, cisza i spokój. Podróż śladem wulkanów może was zaskoczyć.
Fot. Wojciech Wein / ~oG)D(%content%amp;bPf
Druga propozycja Jerzega Parfianowicza z Towarzystwa Krajoznawczego 'Krajobraz' i autora bloga 'Kiedyś mapy':
Nieczęsto mi się to udaje, ale bardzo lubię i polecam kilkudniowe spływy kajakowe. Jest to jednocześnie wymagająca aktywności przygoda, ale jest w tym też sporo miejsca na relaks i wypoczynek. Dobre również na wyprawę rodzinną. Niezobowiązujące, nie trzeba się ani nigdzie spieszyć, ani nigdzie zdążyć, byle znaleźć odpowiednie miejsce na biwak przed zmrokiem. Wszystko, co trzeba, pakujemy na pokład i mamy zawsze pod ręką. Przy odrobinie szczęścia można przez parę dni przepłynąć kilkadziesiąt kilometrów niemal całkowicie w odosobnieniu i w otoczeniu oszałamiającej przyrody.
fot. shutterstock
Takie wrażenia oferuje między innymi przygraniczny odcinek Bugu. Jeden z najpiękniejszych i najdzikszych szlaków w Polsce. 70-kilometrowy fragment udało mi się spłynąć w zeszłym roku. Niestety odcinek graniczący z Białorusią jest w tej chwili zamknięty dla ruchu turystycznego, a, co gorsza, jest całkowicie zdewastowany przez drut żyletkowy, który rozciągnięto przy samym brzegu rzeki. Warto rozważyć ciągle dostępne odcinki szlaku biegnące wzdłuż granicy z Ukrainą i wesprzeć w ten sposób lokalną branżę turystyczną, która mocno ucierpiała przez administracyjne decyzje.
Sam spróbuję popłynąć w tym roku Welem, który kusi bardzo zróżnicowanym charakterem. Od niedawna jest też dobrze oznakowany i utrzymany przez połączone siły Welskiego Parku Krajobrazowego i lokalnych aktywistów.
fot. CC BY 2.0 Leszek Kozlowski/Flickr.com
Propozycja Dariusza Andrzejewskiego, który prowadzi kanał 'Wibracje Życia':
Ten region odkryłem jeszcze raz w tym roku, właśnie montuję film z Ponidzia, które jest nazywane 'polską Toskanią'. Można je zwiedzać samochodem, rowerem i pieszo - tak jak ja. Oprócz tego, że są tutaj przepiękne krajobrazy, to Poniedzie obfituje w wiele zabytków i pomników historii. Znajdziemy tu np. prasłowiańskie grodziska. Jednym z nich jest Stradów, który widać z bardzo daleka i z którego rozpościerają się fantastyczne widoki.
Fot. Paweł Małecki / AG
Niezwykle ciekawym miastem są Działoszyce, zwane kiedyś 'stolicą Żydów', bo 80 proc. mieszkańców stanowili Żydzi. Pozostałością tej tradycji są np. ruiny synagogi, jednej z najpiękniejszych w Polsce, bo posiadała salę zwierciadlaną. Mało kto wie, że to właśnie w Działoszycach zaczęła powstawać 'Panorama Racławicka'. Wojciech Kossak z Janem Styką przebywali w Działoszycach, a do Racławic jeździli tylko szkicować.
Niesamowitym miastem jest Wiślica, która leży już nad samą Nidą. Warto tam odwiedzić kolegiatę, Dom Długosza z piwnicami. To niby senne, ale bardzo klimatyczne miasteczko, w którym można spędzić kilka miłych godzin. Dużo zabytków ma też Pińczów: stara synagoga, kaplica Św. Anny na wzgórzu, z którego widać dolinę Nidy.
Fot. Wojciech Habdas / Agencja Wyborcza.pl
Na Ponidziu jeździ też kolej wąskotorowa, niestety w tym roku remontowana, którą będzie można turystycznie przejechać z Pińczowa nawet do Jędrzejowa. Bardziej aktywnym turystom spodobają się spływy Nidą, które można np. zacząć w Chrobrzu - tam znajduje się z kolei niesamowita perełka, czyli park i pałac Wielopolskich. W pałacu mieści się szkoła rolnicza, ale można wejść do środka, by zobaczyć wystawę dotyczącą historii regionu.
Jeśli ktoś ponad historię stawia przyrodę, to na Ponidziu jest mnóstwo rezerwatów. W pobliżu wsi Chotel Czerwony znajduje się wiele wzniesień gipsowych czy wąwozów lessowych, ale szczególnie warto odwiedzić rezerwat i jaskinię Skorocice - bajkowe wręcz miejsce.
Fot. Jarosław Kubalski / AG
To także propozycja Iwony i Sebastiana z 'Jak butla z gazem':
Polecamy podróże pociągiem w dobie tak drogiej benzyny. Na przykład wycieczkę w nasze polskie góry z plecakiem, a z noclegami w schroniskach. Dojazd pociągiem do jednej stacji, kilkudniowa trasa po górach i powrót z innej stacji. Na przykład propozycja pętli po Beskidzie Sądeckim. Dziennie robimy tylko 3-5 godzin chodzenia po pięknym Beskidzie i codziennie śpimy w innym schronisku: dojazd do Szczawnicy - schronisko pod Bereśnikiem - schronisko na Przehybie - schronisko Cyrla - schronisko na Hali Łabowskiej - Piwniczna Zdrój i tu wsiadamy do pociągu. Bardzo fajna trasa, nie jest bardzo wymagająca, chociaż może dać w kość, szczególnie z plecakami. Za to widoki są cudne!
JAKUB WŁODEK
Kolejny, ale nie taki sam, spływ to propozycja Bartka Szaro z bloga 'Paragon z podróży':
Doskonałym sposobem na spędzenie wolnego czasu w wakacje są jednodniowe spływy kajakowe na mniej popularnych rzekach. W poszukiwaniu ciszy, spokoju, zieleni i relaksu warto wybrać jedną z wielu rzadziej uczęszczanych polskich rzek, jak np. Oleśnica (łódzkie), Bystrzyca (dolnośląskie) albo Skrwa Prawa (mazowieckie). Spływy kajakowe na mniej popularnych rzekach dają też możliwość bliskiego, bezpośredniego kontaktu z dziką przyrodą i stwarzają świetną okazję do obserwowania fauny i flory. Szczególnie polecam rozpoczynanie spływów skoro świt, kiedy doliny rzek są wypełnione blaskiem unoszącego się słońca i śpiewem ptaków.
TOMASZ NIESŁUCHOWSKI
Wszystkie komentarze
Kto ma olej w głowie ten wie gdzie pojechać. Niech suwereny okupują Krupówki, Giżycko i molo w Sopocie.
Zapomniałem o ujadających i toczących pianę z pyska kundlach.
Karkówce z jednorazowego grilla i przenośnych głośnikach z lecącym na full RMF
A co do Beskidów - dlaczego na zdjęciu jest Roztoka w Tatrach?
Bo to jest poziom dziennikarstwa smartfonowego. Ostatnio był artykuł o sójkach a na zdjęciu był dzięcioł duży.
Ale smartfonowi dziennikarze patrzą tylko na wyświetlenia a nie na merytorykę, czyli im artykuł bardziej nadaje się na plotka tym bardziej jest fajny.
Bo uprawiają Bałtyking. I cykling.
Dwie uwagi:
W Polsce nie ma już miejsc, "gdzie nie ma ludzi", we wszystkich wymienionych w artykule panuje spory ruch..
Góra Św. Anny nie ma nic, ale to kompletnie nic wspólnego z wulkanami. Pozostałości wulkanów na ziemiach współcześnie polskich szukamy w Sudetach.
Wdżar na przełęczy Snozka (tej z organami Hasiora)
No ja tam nie wiem, ale chyba osoby z Geoparku Annogórskiego wiedzą o czym piszą i o wulkanicznych koneksjach można poczytać na ich stronie geopark-goraswanny.pl I tak, najwięcej (i najlepszej jakości) pozostałości po wulkanach mamy na Dolnym Śląsku, ale warto rozejrzeć się i w miejscach mniej oczywistych.
Bajki opowiadasz. Najdłuższe polskie pasmo górskie Beskid Niski możesz przejść pieszo wzdłuż i wszerz i w zasadzie nie spotkać turystów poza dosłownie dwoma miejscami Radocyną i Źródliskami Jasiołki, gdzie ludzi i tak jak na lekarstwo. Także są miejsca, gdzie "nie ma ludzi".