Rozpoczął się 71. Festiwal Filmowy w Cannes. Potrwa od 8 do 19 maja.
Berlinale - ekologiczne, Cannes - rozpasane.
Podobnymi dyskusjami przez kilka tygodni żyje branżowa prasa - "Hollywood Reporter" czy "Variety". W świecie kina zawsze podśmiewano się z Berlinale, gdzie zdaniem niektórych dla selekcjonerów najważniejsze jest, by twórcy dotykali palących problemów współczesności. Podczas gdy tam ze względów ekologicznych w pałacu festiwalowym trzeba używać wielorazowych kubków, w Cannes dziennikarze codziennie w swoich skrytkach znajdują przedrukowane z katalogu kartki z nazwiskami twórców każdego filmu z osobna. Nigdy też nie istniał tu problem przewrażliwienia na punkcie feminizmu czy politycznej poprawności. Wyklęto tylko Larsa von Triera, gdy w depresyjnym transie rzucił, że czuje empatię do osamotnionego po przegranej wojnie Hitlera w bunkrze. Dopiero teraz, po ośmiu latach, dyrektor artystyczny Thierry Fremaux ogłosił, że Duńczyk przestał być na Croisette persona non grata i zaprezentuje "House that Jack built". Ale już na nic zdają się rokrocznie powtarzane głosy, że do konkursu dopuszcza się wyłącznie starych mistrzów i niemal wyłącznie mężczyzn. Fremaux broni się, że bierze pod uwagę wyłącznie jakość zgłoszeń. A zresztą zdarzyło się, że kobieta zdobyła Złotą Palmę. Raz w 71-letniej historii imprezy - w 1993 roku, gdy triumfowała Jane Campion ze swoim "Fortepianem".
Na zdjęciu: Javier Bardem, 71. Festiwal w Cannes, 9 maja 2018 r.
Wszystkie komentarze