Po co nam drzewa w miastach? Po to by dało się w nich żyć!
N/z.: Hackney w Londynie. Parki w stolicy Wielkiej Brytanii to nie tylko - wolne do psich kup - trawniki, na których można leżeć do woli, ale "miejsca w których spotykają się ludzie i rośliny" - jak piszą właściciele wschodniolondyńskiego Dalston Eastern Curve Garden w Hackney
Mateusz Kokoszkiewicz: Minister Jan Szyszko mówi, że każdy może robić ze swoją własnością to, co mu się podoba. Jeśli ma na posesji drzewo, to może je ściąć.
Dendrolog Piotr Tyszko-Chmielowiec: Równie dobrze można twierdzić, że każdy ma prawo palić, czym chce, np. oponami w swoim domowym piecu. Wycięcie drzewa powoduje skutki dla całej okolicznej przyrody: zmniejsza ilość tlenu, zwiększa temperaturę, zmienia krajobraz okolicy, zwiększa zanieczyszczenia. Nie jest tylko sprawą właściciela działki, ale całej lokalnej społeczności. Własność wiąże się z odpowiedzialnością, nie jest nieograniczona. A minister Szyszko chce wprowadzić wolną amerykankę, Dziki Zachód.
Wszystkie komentarze