Grzegorz Napieralski przyjął koncepcję, że na scenie politycznej po lewej stronie ma być tylko SLD i wszystkie inne lewicowe ugrupowania mają być zwasalizowane albo się roztopić. A kto się nie podporządkuje, tego będziemy tępić i niszczyć. Błąd tego rozumowania polega na tym, że ugrupowanie, które nie chce się podporządkować można zmarginalizować, ale wyborców już nie. Jeżeli ktoś potrafi we własnej partii wykreować czołówkę intelektualną, to będzie iść w górę. Dziś z żalem patrzę, jak się marnują szanse lewicy. Nie znam żadnego projektu SLD-owskiego, który byłby konkurencyjny dla projektów PO. Wokół SLD, a w związku z tym i niestety wokół lewicy nie ma ludzi, którzy są wybitnymi socjologami, ekonomistami, którzy by napędzali intelektualnie tę formację. Jak bym miał zważyć, co dziś jest dla Polski ważniejsze, to raczej to, co reprezentuje Kluzik-Rostkowska niż to, co reprezentuje Palikot. Bo światopoglądowo to, co reprezentuje Palikot mamy w SLD, w SdPl, natomiast opozycja prawicowa jest nieprzemakalna. Jeśli po tej stronie się pojawi ugrupowanie - nawet głosząc ten sam program, choć podejrzewam, że z czasem w pewnych sprawach ustąpią - i rozbije ten mur nienawiści, zmieni język zniechęcający do polityki, to jest to jakaś wartość. Ale głosować na nich nie będę - mówi Marek Borowski, członek-założyciel SDPL, były marszałek sejmu, w rozmowie z Agnieszką Kublik, dziennikarką 'Gazety Wyborczej'
Wszystkie komentarze