Od wydarzenia w łódzkim biurze poselskim PiS-u kilkanaście osób dostało ochronę. Działamy prewencyjnie. Współpracujemy ze wszystkimi służbami, dbającymi o bezpieczeństwo państwa. Cała logistyka ochrony osobistej należy do BOR. Zajmuje się tym kilkudziesięciu funkcjonariuszy, na razie dajemy radę. Myślę, że ten etap przydzielania ochrony osobistej przez BOR pomału się kończy. Teraz przeprowadzimy analizę sił i środków, bo przecież na co dzień mamy inne zadania, prawie 200 funkcjonariuszy ochrania polskie placówki zagranicą, jesteśmy w Iraku, gdzie nie ma wojska i musimy sobie radzić sami, ale mamy bardzo dobrą współpracę z partnerami z zagranicy, jesteśmy też w Afganistanie. Oficer BOR powinien mieć wolne ręce. Jakie możliwości działania ma funkcjonariusz ochrony bezpośredniej, jeśli na rękach ma teczkę ministra albo jego płaszcz? Będę surowo karał pracowników za złamanie zakazu zajmowania się czymkolwiek innym niż ochrona fizyczna. BOR jest przydzielany politykom tylko na terytorium Polski. Moi oficerowie uczestniczyli w audycie bezpieczeństwa naszego parlamentu. Zespół audytowy ocenił negatywnie obecny stan jego ochrony. Są wnioski, powinny być decyzje. Potrzebna jest rewolucja. Biura poselskie powinny mieć system monitoringu, każdy wchodzący powinien być spisany do kogo i po co przychodzi. A potem przeszukany. Po tej tej tragedii, jaka miała miejsce w Łodzi, to konieczność. Bo wariatów nie brakuje... - mówi gen. Marian Janicki, szef BOR w rozmowie z Agnieszką Kublik, dziennikarką 'Gazety Wyborczej'
Wszystkie komentarze