Selam Afrana uciekła z Erytrei, jej mąż jest więziony w Sudanie. Zapłaciła 10 tysięcy dolarów, by dostać się do Europy. W swoim kraju nie mogła studiować, miała problemy związane z religią, grożono jej również ze względu na męża. Teraz mieszka w Ośrodku dla Cudzoziemców na warszawskim Targówku. Rozmawialiśmy z nią podczas Dnia Otwartego Ośrodka, który odbył się 13 czerwca.
Cykl Dni Otwartych w ośrodkach dla cudzoziemców odbywa się w Polsce po raz drugi. W ramach wydarzenia można zwiedzić te instytucje i poznać ich mieszkańców. Celem przedsięwzięcia jest zapoznanie z kulturą przybyłych z różnych stron świata mieszkańców ośrodków, a przede wszystkim spotkanie z nimi samymi. Odbywają się wówczas liczne zabawy, warsztaty twórcze i prezentacje kuchni oraz obyczajów ludzi z mniej lub bardziej odległych zakątków naszego globu. Ośrodek Warszawa-Targówek również wziął udział w tegorocznej akcji. Jedną z jego mieszkanek jest Selam Afrana. Kobieta przybyła do Europy z Erytrei, początkowo mieszkała w Szwajcarii, a następnie deportowano ją do Polski, gdyż to właśnie tutaj ubiegała się wcześniej o wizę. W ośrodku mieszka z dzieckiem. Nie ukrywa, że jest jej ciężko. Opowiedziała 'Gazecie Wyborczej' o tym, jak znalazła się w Polsce i jakie problemy najbardziej jej doskwierają.
W 2014 roku ponad 600 tys. uchodźców uciekających przed prześladowaniami i wojną poszukiwało azylu w krajach Unii Europejskiej. Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazują, że takich osób będzie coraz więcej.
Wszystkie komentarze