Ponad 150 artystów na 10 scenach - tak wyglądało festiwalowe miasteczko, które rozgościło się na płockiej plaży w miniony weekend. Miłośnicy elektroniki musieli stawać przed dylematem, gdzie iść i co wybrać. Line-up był naprawdę imponujący.
Plaża nad Wisłą pulsowała od dźwięków, a tych wybrzmiał cały przekrój: od drum'n'bassów, przez lekkie i kojące house'owe sety, po... skrzypce, wiolonczele i klarnety. Tak! To ostatnie, to projekt francuskiego DJ-a Worakls, który łączy muzykę elektroniczną z symfoniczną, a na scenie występuje w towarzystwie 20-osobowej orkiestry.

Zagrały gwiazdy, (m.in. Moderat, Monolink, Oliver Koletzki), świetne występy dali młodzi (i zdolni!) reprezentanci polskiej sceny (np. Filip Sonik, Lulu Malina, Ikarvs).

Ten nazywany 'najważniejszym i największym w Polsce' festiwal muzyki elektronicznej, przyciągnął w tym roku prawie 20 tys. ludzi. To mniej, niż w poprzednich latach. - Ale to i tak sukces - mówił płockiej 'Wyborczej' Piotr Orlicz- Rabiega z Fundacji Jest Akcja!, organizator Audioriver. - Na niektórych polskich festiwalach frekwencja spadła o 30 proc. - dodawał.

Czy to ostatni Audioriver w Płocku? To pytanie przewijało się wśród festiwalowiczów nie bez powodu. Wcześniej w mieście pojawiły się billboardy z napisem: '2006-2023 Płock dziękujemy'. - A przecież umowa między organizatorami a miastem jest ważna o rok dłużej!- zauważali mieszkańcy Płocka.

CZYTAJ TAKŻE: Audioriver.Duże miasto chciało nas u siebie. Dawało cztery razy tyle co Płock

Orlicz-Rabiega przyznaje, że do swojego 'projektu życia' musi dokładać. Walki o sponsorów nie porzuca, ale nie wyklucza, że imprezę przeniesie do innego miasta lub zmieni jej formułę; nie zaprosi ponad setki artystów, tylko ściągnie jedną - ale wielką - gwiazdę.

Zamiast jednak pesymistycznie patrzeć w przyszłość, z optymizmem spójrzmy w przeszłość.

Jak bawił się w tym roku Audioriver? Zobacz wideo.
Więcej
    Komentarze