Plastik jest wszędzie, od arktycznych lodowców po nasze organizmy. Rozkłada się wiele lat na szkodliwe mikrocząsteczki. Mimo to i tak uparcie produkujemy go coraz więcej, pomimo raportów naukowców i rozpaczliwych apeli działaczy ekologicznych. Zobacz nasze wideo, w którym szukamy rozwiązania tego problemu.
Albatrosy krótkosterne wylatują nawet 3200 km od swojego gniazda, żeby znaleźć pożywienie dla piskląt. Zdarza się, że przemierzają całą tę odległość, żeby zamiast skorupiakami, ikrą czy kałamarnicami nakarmić swoje dzieci plastikowymi śmieciami. - Toniemy w plastiku - ostrzega Katarzyna Karpa-Świderek z WWF Polska.
Z plastikiem mamy kontakt jeszcze zanim się urodzimy. Niemieccy naukowcy odnaleźli jego cząsteczki w łożyskach. W ciągu tygodnia zjadamy tyle plastiku, ile mieści się w karcie magnetycznej.
Według szacunków podanych przez WWF w książce '12 sprytnych sposobów, jak ocalić nasz świat', w 2050 roku plastik zgromadzony w oceanach będzie ważyć łącznie więcej, niż wszystkie pływające w nim stworzenia, od ławic małych rybek po płetwale błękitne. Zatem albatros z większym prawdopodobieństwem, niż na kałamarnicę, natknie się na plastikową butelkę czy folię.
- Śmieci pozostawione w lasach czy walające się na plaży po prostu wyglądają ohydnie - mówi Adam Wajrak. Dziennikarz i działacz na rzecz dobra przyrody wskazuje zagrożenie bardziej niepozorne, ale o wiele niebezpieczniejsze od zwykłych śmieci: - Plastik rozdrobniony jest po prostu niebezpieczny. Dostaje się do wody, do pokarmu zwierząt i ludzi. - drobinki plastiku, o których mówi Adam Wajrak, pochodzą z jego rozkładu, bo plastik nawet po trwającym setki lat rozłożeniu wciąż jest niebezpieczny.
- Plastikowa butelka może się rozkładać od kilkuset lat do nawet tysiąca, a my wykorzystujemy ją jako jednorazowy przedmiot. To szaleństwo - mówi Wajrak. - To tak jakbyśmy przejechali samochodem z Radomia do Warszawy, a potem wyrzucali go na złom.
Chcesz przeczytać cały artykuł? Kliknij
TUTAJ
Wszystkie komentarze