'Mamy 100-lecie niepodległości Polski, mamy 100-lecie państwowości Ukrainy. Polacy żyją na Ukrainie, Ukraińcy żyją w Polsce. Warto sobie zadać pytanie - co dalej z tym niedialogiem?' - mówi Anna Dąbrowska, prezeska stowarzyszenia Homo Faber.
W czerwcu 2016 roku, podczas procesji grekokatolickiej w przygranicznym Przemyślu, doszło do napaści nacjonalistów. Kilku uczestników odniosło obrażenia. Jednemu z poszkodowanych napastnicy podarli wyszywankę - tradycyjny ukraiński ubiór.
'Materiał Dowodowy' to performance Anny Dąbrowskiej. Polegał na zszywaniu wyszywanki w miejscach publicznych, w których doszło do napaści na tle rasowym, m.in. na ulicach Przemyśla czy cmentarzu ukraińskim w Mołodyczu. To wszystko miało na celu pokazać, że trzeba coś zrobić z tym brakiem porozumienia pomiędzy dwoma narodami, jakimi są Polska i Ukraina. Zobaczcie materiał.
Wszystkie komentarze
Ukraińcami interesują się przede wszystkim polscy przedsiębiorcy, którzy zgłaszają chęć zatrudnienia obcokrajowców. To polscy przedsiębiorcy i niechęć Polaków do mało atrakcyjnej pracy skutkują napływem Ukraińców do Polski. Gdyby nie Ukraińcy połowa drobnych przedsiębiorców poszłaby z torbami, więc nie pitol o zarazie, więziach - ich braku, kresowiakach i filokraińcach.
Dla tych przedsiębiorców, żerujących na taniej pracy migrantów, za jedno czy to Ukrainiec czy Nepalczyk.
Widocznie Nepalczycy nie palą się do najgorszej pracy w Polsce. Tak, czy inaczej obywatele Ukraina są tu na zaproszenie przedsiębiorców, i nic tu nie mają do rzeczy jakieś "realne więzi", NATO, Unia, kresowiacy i resentymenty nacjonalistów ukraińskich etc.
mariuszek, faszysto, weź Stoperan.
Komentowany artykuł jest o pojednaniu między narodami, a nie zyskach niektórych przedsiębiorców. Jedno z drugim ma mało wspólnego.
Więc w duchu artykułu i komentarzy Azzo i mariuszka: zaszłości historyczne podsycane przez marginalne środowiska nacjonalistów, faszystów i wszelkiej maści "prawdziwych" patriotów z obu stron barykady, a skutkujące m.in. wyzwiskami od bydlaków, dziczy, morderców nie są wystarczającym powodem, aby w cywilizowanej Europie, dwa sąsiadujące kraje nie miały przyjaznych relacji. I nie istotne, czy grupa kresowiaków ma 2 czy 0.2%.
W cywilizowanej Europie to są kraje unijne. A wspólna granica znacznie częściej dzieli niż łączy. Łączą wspólne interesy, a tych w wypadku Polski i Ukrainy po prostu realnie nie ma. Dlatego elity ukraińskie stale atakują Polskę, bo doraźnie nic ich to nie kosztuje, a z punktu widzenia Polski Ukraina nie jest liczącym się partnerem gospodarczym, nie ma tam polskich inwestycji, ani polskiej mniejszości. Ani nawet polskich turystów. W tym roku na Ukrainie odnotowano znacznie więcej gości z Rosji, Białorusi i Mołdawii niż z Polski. Słowem, dla 96% Polaków los Ukrainy jest całkowicie obojętny.
Jak z kapelusza wyskakuje polski faszysta.
Taki ze mnie Ukrainiec, jak z ciebie człowiek rozumny.
Nie obrażaj setek tysięcy Ukraińców, którzy uczciwie pracują na zaproszenie polskich przedsiębiorców, i wykonują pracę, której Polacy nie chcą.
"Won" ksenofobie i faszysto z mojej Polski.
Niemcy nie kwestionują zbrodni na Polakach, nie piszą, że Polacy byli sami sobie winni, ani nie ma tam ulic Hitlera i Himmlera.
A co te historyczne tony mają wspólnego z pracownikami z Ukrainy?
Temat jest o dialogu, nie pracownikach.