W marcu 1968 roku Krystyna Starczewska miała 31 lat. Uczyła w warszawskim liceum im. Juliusza Słowackiego przy ul. Wawelskiej. Pracę straciła w 1967 roku po tym, jak pozytywnie oceniła wypracowania maturalne swoich dwóch uczennic. - Zostałam pozbawiona praw nauczycielskich z zarzutem demoralizacji młodzieży - wspomina. Kuratorium wydało decyzję pozbawiającą Krystynę Starczewską możliwości nauczania na terenie całej Polski. Wtedy zdecydowała się pójść na studium doktoranckie z filozofii. Kiedy wybuchł Marzec, była doktorantką na wydziale filozofii Uniwersytetu Warszawskiego.

-Pod biblioteką już stali ludzie. Przeszłam przez bramę i szłam w kierunku biblioteki. Nagle otoczyło mnie kilku facetów i mówią, 'a gdzie ty, Żydówa?!'. Miałam czarne włosy, to któż jak nie Żydówa idzie? Odpowiedziałam im coś i wtedy jeden uderzył mnie w twarz. Rzuciłam się, on mnie popchnął, a ja upadłam na ziemię. Facet przydeptał butem moje stopy (...) Zaczęłam strasznie krzyczeć. Wtedy chłopaki spod biblioteki podbiegli i wyrwali mnie z ich rąk'.

Rozmowa z Krystyną Starczewską jest ostatnią z serii naszego cyklu, w którym Alicja Bobrowicz spotkała się z uczestnikami wydarzeń sprzed pół wieku. Cykl zapoczątkowaliśmy rozmową z Sewerynem Blumsztajnem, który opowiedział o kulisach studenckich protestów marcowych. Z kolei Adam Ringer opowiedział nam o antysemickiej nagonce, jaka towarzyszyła tamtym wydarzeniom.
Więcej
    Komentarze
    Polska może być dumna z Marca 1968 ! Tako rzecze nacjonalistyczny potriotyczny prezydent i premier IV RP ! brawo wybitny prawniku i historyku !Tak zaczyna się upadek "elit" mojej ojczyzny....A jestem uczestnikiem Marca na Politechnice i AM we Wrocławiu ! Kłamstwo powtórzone stukrotnie staje się prawdą /Goebels/......
    już oceniałe(a)ś
    23
    0
    W 1967 roku maturę zdawałam w I LO im. Juliusza Słowackiego w Elblągu. Historii uczył dyrektor Liceum - mgr Stefan Gajda. Chyba nie zrobię Mu krzywdy jeśli powiem, że uczył nas PRAWDZIWEJ historii Polski. O Katyniu też powiedział nam prawdę.
    już oceniałe(a)ś
    9
    0
    Powinniście przypomnieć 50 sylwetek a nie tylko kilka.
    już oceniałe(a)ś
    8
    1
    Jednak kilka lat wcześniej na przełomie lat 50. i 60. uczono nas raczej «teorii względności», wedle Majakowskiego: «Mówimy Lenin, a w domyśle [hm...] Partia, mówimy Partia – a w domyśle [hm...] Lenin». Co wyraźnie rozszerzało nasz światopogląd i uczyło nas, że co innego mówimy, a co innego mamy na myśli, a jeszcze co innego myślimy naprawdę. Podobno to się nazywało dialektyka. Inaczej można było zaszkodzić nie tylko profesorce, ale swym rodzicom i sobie. Ot, zjawisko mimikry.
    @korektor11 i jak się to ma do artykułu który komentujesz???
    już oceniałe(a)ś
    1
    0