- Na samym początku jeszcze wszystko funkcjonowało. Dopóki nie zaczęłam chemioterapii. Była panika i strach, że nie uda mi się utrzymać firmy. Tego się bałam najbardziej - mówi Joanna Szewczyk, właścicielka warszawskich butików. W grudniu 2016 roku kobieta zgłosiła się do lekarza, bo niepokoił ją wyczuwalny guzek pod pachą. Konieczna była mammografia, która postawiła jednoznaczną diagnozę - rak piersi. Joanna przeszła ciężką drogę do odzyskania zdrowia. Jest po chemii, mastektomii i właśnie zaczęła radioterapię. Zmagając się z chorobą nie była w stanie pracować tak, jak kiedyś. Długi rosły, aż w końcu musiała zamknąć kilka swoich modowych stoisk. Teraz zwróciła się z nietypową prośbą do klientek swoich butików. Nie chce pieniędzy. Chce, aby w miarę możliwości kupowano jej produkty. - Chciałabym nadal prowadzić firmę i robić to, co kocham. Dzięki niej miałam siłę, żeby walczyć z nowotworem -
napisała we wzruszającym apelu na Facebooku , który został udostępniony już ponad 12 tys. razy.
W rozmowie z Igorem Nazarukiem Joanna opowiedziała o swojej walce z chorobą, a także o tym, jak wygląda ponowny powrót do życia.
Wszystkie komentarze
prosiła by zrobic zakupy w jednym z jej butików
A co jak nie masz ładnej buźki i sieci sklepów?
Właściciele brzydkich buziek, obojga płci, mogą umierać i bankrutować w ciszy?
Rozumiem, że pani jest chora, ale uważam, że bezczelnie gra na swojej urodzie a jej apele graniczą z narcyzmem.
Prawda jest właśnie taka!
zamiast wspólczucia, sprowadaznie wszystkiego do własnego ja i porównywanie. Jakie to polskie.
To znaczy, że ma siedzieć cicho i nic nie robić? A ja uważam, że to super przykład.