W greckich obozach ludzie jeszcze niedawno czynni zawodowo, posyłający dzieci do szkół, studiujący na dobre wypadają ze współczesnego cywilizacyjnego obiegu. Możemy ich wpuścić do naszych biur, szkół, urzędów albo hodować straceńców.
W minionym roku media zdominowała sprawa uchodźców. Z jednej strony używano jej do politycznych rozgrywek, z drugiej stała się formą taniej sensacji. Na tle podsycanego lęku przed terroryzmem ginął dramat ludzkich tragedii.
Skupieni na efektownych tezach, które upraszczają kontekst - grozę bliskowschodniej wojny domowej oraz gospodarczą i społeczną entropię dużej części Afryki - zapomnieliśmy, że uchodźcy to przede wszystkim ludzie. 847 tysięcy żyć ludzkich, które przybyły w zeszłym roku do Europy. Najpierw oswoiliśmy, a potem wymazaliśmy z pola widzenia przykry fakt, że przez Morze Śródziemne nadal płyną łodzie.
Jak wyglądało Lesbos za naszej bytności?
Ludzi przybywa znacząco mniej po 20 marca, czyli po wejściu w życie umowy pomiędzy Ankarą a Unią, zgodnie z którą uchodźcy mogą zostać w Grecji, a migranci ekonomiczni lub o nieuregulowanym statusie zostaną odesłani do Turcji. Jednak w trzech obozach przebywa ponad 3 tysiące uchodźców.
W Kara Tepe, gdzie mieszka około 700 uchodźców, głównie syryjskich rodzin, poprawiły się warunki sanitarne i wyżywienie. Niestety największy z obozów - Moria - jest przeludniony, ma kłopot z jedzeniem i sanitariatami, a konflikty pomiędzy grupami etnicznymi skończyły się pożarem w nocy z 19 na 20 września.
To nie przypadek, że w tym roku Grecję za postawę obywateli nominowano do pokojowego Nobla. Ale sprawa uchodźcza nie jest tylko sprawą Grecji. Takich migracji nie było od czasu II wojny światowej. Dziś tuła się ponad 65 milionów ludzi. Oni nie znikną. Nie pójdą sobie gdzieś. Może przypomnimy o tym relacją z Lesbos?
Postanowiłyśmy wykorzystać w tej opowieści nowe medium. Takie, które dociera do młodego odbiorcy i pozwala wejść w intymną relację - z nim i z bohaterami, których spotyka dziennikarz. Lęki, nadzieje, przeżycia uchodźców i ich gospodarzy umieściłyśmy w pierwszym polskim reportażu snapchatowym.
Wszystkie komentarze