Dr Andrzej Szmurło: Dziś naukowcy najbardziej skłaniają się ku teorii, że to w dużej mierze wina genetycznego defektu w produkcji jednego z białek warstwy rogowej naskórka - filagryny. Mutacja genu filagryny powoduje, że naskórek nie stanowi prawidłowej bariery ochronnej skóry. To może predysponować do rozwoju atopowego zapalenia skóry (AZS), ponieważ zła budowa naskórka ułatwia wnikanie alergenów i ich kontakt z komórkami układu immunologicznego.
Naskórek traci swoje budulcowe cegiełki - ceramidy. Zaczyna przypominać sitko, przez które wszystko wnika do środka. To nie jest obojętne ciału - przecież skóra ma m.in. za zadanie chronić organizm przed czynnikami zewnętrznymi.
- Po części jest genetyczna, ale po części także cywilizacyjna. Bardzo możliwe, że te wszystkie zaburzenia w budowie naskórka wynikają też ze środowiskowych oddziaływań.
- Nie do końca wiadomo. Była taka teoria, że podprogowe, czyli niezbyt silne, ale stałe narażenie na substancje drażniące, detergenty stosowane od małego u dzieci powoduje osłabienie płaszcza lipidowego naskórka, a on dalej wpływa na układ immunologiczny, pobudzając go. A immunologia znowu wpływa na ten płaszcz lipidowy i powstaje błędne koło. W warunkach cywilizacyjnych alergie są na pewno częstsze. Jak nie ma takich agresywnych alergenów, np. gdzieś w puszczy, to AZS występuje tam rzadziej. Czyli wpływ ma genetyka, ale też środowisko.
- Na pewno wpływa na świąd. Przy stresujących sytuacjach skóra dosłownie płonie. A jak się wyciszamy, to skóra też się wycisza. Ale to nie jest czynnik, który wywoła atopowe zapalenie skóry.
- Kiedyś się uważało, że prawdziwe AZS ma 20 proc. populacji. Inni twierdzą, że już 50 proc. Moim zdaniem prawdziwe atopowe zapalenie skóry według kryteriów rzeczywiście może stanowić te 20 proc. Ale te kryteria są bardzo ostre. Przypadki lżejsze mogą sięgać 50 proc.
Atopowe zapalenie skóry w pytaniach i odpowiedziach - czytaj w środę w magazynie "Tylko Zdrowie"
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl