Przed sądem federalnym na Dolnym Manhattanie stanął dzisiaj 60-letni Takeshi Ebisawa. To jeden z bossów yakuzy, japońskiego syndykatu zbrodni, który działa w Japonii, w kilku innych krajach Azji oraz w USA.
Wraca oparta na faktach historia białego dziennikarza, który na łamach tokijskiego dziennika wytoczył wojnę yakuzie.
Na pierwszą wizytę oyabun, czyli szef mafii, umówił się na piątą rano. A co jeśli skaleczę go podczas strzyżenia lub golenia?
Dzięki keirinowi można było w powojennej Japonii w zawoalowany sposób zalegalizować hazard. Z cichym wsparciem yakuzy
Satoru Nomura, szef gangu Kudo-kai z japońskiego miasta Fukuoka, usłyszał wyrok śmierci. Po raz pierwszy w dziejach kraju najwyższy wymiar kary zastosowano wobec bossa yakuzy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.