W łódzkim pogotowiu zmieniają taktykę: - Napaści na naszych ratowników to codzienność, ale nie będziemy mówić o kolejnych atakach, tylko o karach dla agresorów. Oby jak najsurowszych!
Trudno poradzić sobie z frustracją, gdy jedzie się do pacjenta, który absolutnie nie wymaga interwencji pogotowia.
Ratownictwo medyczne aż kipi od problemów. Brakuje nie tylko ratowników, ale i lekarzy. A szpitalne oddziały ratunkowe pękają w szwach.
Szpital Wincentego a Paulo w Gdyni odrzucił w konkursie oferty 11 ratowników. - To oznacza, że od września SOR będzie miał zmniejszoną obsadę o 1/3 i będzie najprawdopodobniej niezabezpieczony - alarmują pracownicy szpitala.
W tym miesiącu przepracuję ponad 400 godzin, robię na trzech etatach. I nie jestem wyjątkiem. Nie wyobrażam sobie, żebym tak wytrzymał do emerytury.
Pijani pacjenci zalegają na trójmiejskich oddziałach ratunkowych nawet 20 godzin. Bo nie ma gdzie ich przekazać. - Część to "ofiary" wieczorów kawalerskich. Niektórzy tak pijani, że nie ma z nimi kontaktu - mówią ratownicy.
Ratownicy medyczni tworzą mapę, na której umieszczają wpisy o patologiach w systemie ratownictwa w całym kraju. Alarmujące wieści nadeszły z Wielunia: "Lekarz dyżurujący około dziesięciu dób w miesiącu znaleziony w pokoju z objawami udaru"
Ratownicy medyczni są zatrudniani na kontraktach, bo w ten sposób da się łatać dziury w grafikach. Możemy pracować, aż się nie przewrócimy. Kodeks pracy nas nie obowiązuje.
Im więcej będziesz pracować, tym większą stawkę za godzinę otrzymasz - proponuje ratownikom medycznym gdyński szpital. - To wyzysk - komentuje ratownik Krzysztof Kotliński. A prezes Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych alarmuje: - Doszliśmy...
- Widzę, jak z zawodu odchodzą wspaniali specjaliści. I wcale im się nie dziwię - mówi łódzki ratownik medyczny. Pracuje ponad 350 godzin w miesiącu, podobnie jego koledzy. I to też nikogo już nie dziwi.
Adam Piechnik, ratownik medyczny z wieloletnim stażem, pracuje na dyżurach w karetce nawet 450 godzin miesięcznie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.