Brak ludzi dookoła mnie (nie licząc dzieci, które też przecież w domu siedziały, ale przez lata uznałam je chyba za jakąś nową część mnie) działał jak balsam na moje nerwy. Czułam, jak z każdą chwilą moje baterie się ładują.
W normalnym życiu każdego dnia jesteśmy poza domem przez mniej więcej 10 godzin, teraz nie brudzimy tylko, gdy śpimy. Moja tolerancja na bajzel się tak podwyższyła, że po część zabawek walających się po podłodze w całym domu nawet się nie schylam:...
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.