W zaciętej walce o władzę w Mołdawii nastąpił przełom. 11 lipca będą tam przedterminowe wybory, co oznacza, że kontrolę nad parlamentem straci prorosyjski były prezydent Igor Dodon. Polityk straszy, że kraj stanie się "poligonem NATO".
Siły prorosyjskie w Mołdawii przegrały ważną bitwę i tracą rząd. Mają do wyboru: zgodzić się na nowy gabinet formowany przez prozachodnią prezydent Maię Sandu, albo na przedterminowe wybory parlamentarne, które przegrają.
Między rosyjskim Sputnikiem V a europejską AstraZenecą toczy się bitwa o Mołdawię. Stoją za nią politycy walczący o władzę nad krajem.
Maia Sandu, proeuropejska prezydent elekt Mołdawii, czując poparcie społeczeństwa dąży do jak najszybszych wyborów parlamentarnych i powołania nowego rządu. A Moskwie mówi: "Wynieście się z Naddniestrza".
Popierany przez Moskwę dotychczasowy prezydent Igor Dodon z kretesem przegrał wczoraj drugą turę wyborów. Teraz w stylu Donalda Trumpa wzywa do buntu w obronie swego "zwycięstwa" i podpala kraj
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.