Dla połowy Rzymu był więcej niż idolem - był emanacją miasta, jego symbolem, żywym pomnikiem. Aż u schyłku kariery poczuł się większy niż ukochany klub.
A taki na przykład papież - jakże on reaguje w zaciszu domowej salki projekcyjnej na grzeszny futbol swoich ulubieńców? Nie ma lekko.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.