Krzysztof Głowacki leżał na ringu po uderzeniu łokciem, a sędzia kazał mu wstawać, grożąc dyskwalifikacją - mówi promotor Andrzej Wasilewski, który wystąpił o unieważnienie walki.
Krzysztof Głowacki pojechał do Rygi, by pobić policjanta, który dla Łotyszy jest tym, kim Andrzej Gołota był dla Polaków w latach 90. - Jadę na wojnę - mówi. Przesadza tylko trochę.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.