Czasami wydaje mi się, że co minutę powstaje z nim jeden nowy film.
Eric Roberts jest jedną z hollywoodzkich legend: facetem, który szorował po dnie i wrócił. Może nie w blasku chwały, z pewnością nie rolą oscarową, ale na swoich warunkach. W pewnym sensie. Bo trochę też na warunkach fabryki snów.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.