Po seansie w Gdyni napisała do mnie nauczycielka z Koszalina: "Dorota, wcięło mnie w fotel, zobaczyłam na ekranie siebie". I kategorycznie - takiego słowa użyła - kategorycznie film powinny zobaczyć wszystkie 30- i 40-latki, żeby nie przesrać życia.
"Kobieta na dachu" w reżyserii Anny Jadowskiej nie jest jednak filmem o patriarchalnej opresji, bo jej reprodukowanie nadaje życiu Mirki sens. Ale służebność wobec bliskich, pozbawiona wzajemności, i unieważnianie swoich pozostałych potrzeb osuwa ją...
"Kobieta na dachu" Anny Jadowskiej walczy o nagrodę na festiwalu Tribeca. - Zmiana to proces niesamowicie trudny i żmudny, ale możliwy - mówi reżyserka, która na ekranie opowiada historię sześćdziesięciolatki na dachu i na zakręcie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.