Są chwile, kiedy miejscy partyzanci muszą wyjść na ulice i stoczyć bój o lepsze miasto.

 

O śródmieście Warszawy zawalczyli pod koniec 2011 r. Wydawało się, że są skazani na przegraną. Dzielnicą rządzi były członek UPR, korwinista Wojciech Bartelski. Chełpi się tym, że jest całkowicie pozbawiony wrażliwości społecznej. Tymczasem anarchiści i lewicowi miejscy aktywiści upominają się o niezamożnych mieszkańców centrum. Prowadząca bar mleczny Prasowy przy ul. Marszałkowskiej przeszła na emeryturę, znikło miejsce z tanimi posiłkami. Pusty lokal należy do miasta, czekał na zagospodarowanie. Kilka osób forsuje zamki i otwiera prowizoryczny bar, znów serwowane są niedrogie dania. "Pierogową rewoltę" po kilku godzinach pacyfikują policyjne oddziały do spółki z urzędnikami. Jednorazowy happening przeradza się w pełzającą rewolucję. Temat Prasowego przewija się w prasowych nagłówkach, zbierane są podpisy pod petycją o przywrócenie mleczaka, toczy się dyskusje o tym, kto ma prawo do centrum. Burmistrz Bartelski mówi: "Realny wybór jest taki, że albo będzie tanio i przaśnie, albo nieco drożej, ale nowocześnie. Warszawiacy z ich europejskimi aspiracjami zasługują na ten drugi wariant". Cytat przechodzi do klasyki urzędniczego betonu.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Łukasz Grzymisławski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Wszędzie tylko hipsterzy i hipsterzy. Od tych hipsterów, to już mnie głowa boli....
    już oceniałe(a)ś
    2
    0