Gdy 22 stycznia 1963 r. w Pałacu Elizejskim prezydent de Gaulle i kanclerz Adenauer podpisywali traktat francusko-niemiecki, byli politycznymi gigantami. Pierwszy kanclerz RFN na gruzach III Rzeszy zbudował fundamenty demokracji, a odbudowana ze zgliszczy gospodarka rozkwitła. De Gaulle był z kolei na tyle silny, że mógł pozwolić sobie na prowadzenie całkiem niezależnej polityki zagranicznej, a nawet dążyć do zmniejszania wpływów USA w Europie.
We wtorek w Akwizgranie prezydent Emmanuel Macron i kanclerz Angela Merkel powtórzyli symboliczne wydarzenie sprzed ponad pół wieku, które stało się kamieniem milowym integracji europejskiej. Traktat elizejski początkowo przewidywał regularne konsultacje rządów obydwu krajów. Kilkakrotnie go rozszerzano, dzięki czemu związki między państwami jeszcze bardziej się zacieśniały.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Taaak, byśmy byli w nim rumakiem - ciągnącym wraz z Macronem niemiecki rydwan chwały :) .
W zamian to wy, Azzo ciągniecie Putinowi.
Tylko lata trzydzieste i czterdzieste oraz okres zaborów były czasem naszego konfliktu z Niemcami i krzywd z ich reki, pozostałe wieki to byl czas budowy miast i handlu z Niemcami, a nawet i XIX wiek to były tez chwile wsparcia od Saksonczykow i innych krajów niemieckiej Rzeszy dla polskich powstańców listopadowych czy styczniowych.
Dziś Europa winna być jednością, bo dla Chińczykow, Hindusów jesteśmy tymi samymi Europejczykami...