Pod koniec lutego w Calais rozpoczął się demontaż tzw. 'dżungli', prowizorycznego, małego miasteczka zorganizowanego przez uchodźców w portowym miasteczku na północy Francji. To miejsce utworzone na terenie byłego wysypiska toksycznych odpadów, w którym funkcjonowały sklepy, biblioteki, a nawet kościół czy teatr, stało się tymczasowym domem tysięcy imigrantów i zarazem symbolem związanego z nimi europejskiego kryzysu.
W 'dżungli' zapanował chaos. Dochodzi do podpaleń i aktów wandalizmu, jednocześnie policja i służby porządkowe kontynuują likwidację obozowiska. Imigranci na znak protestu zaszyli sobie usta. Obawiają się, że jeśli przeniosą się do przygotowanych przez władze kontenerów, stracą szansę na ubieganie się o status uchodźcy w Wielkiej Brytanii. Wierzą, że tam łatwiej będzie im rozpocząć nowe życie. Wielu z nich ma na miejscu krewnych, do których chce dołączyć.
Calais to portowe miasteczko od lat będące miejscem, w którym zatrzymują się uchodźcy i migranci z Afryki oraz Bliskiego Wschodu. Stąd promem bądź tunelem pod kanałem La Manche chcą dostać się do Wielkiej Brytanii. W ostatnim czasie coraz częściej dochodziło do spięć między imigrantami a mieszkańcami i policją. W ciągu ubiegłego dziesięciolecia francuskie władze zlikwidowały kilkanaście 'dżungli'.
Wszystkie komentarze