- Antoni Macierewicza ma coś do ukrycia. Jeśli nie chce odpowiadać, nawet zdawkowo, na pytania, które zadaliśmy, to znaczy, że coś jest na rzeczy- mówił w Sejmie poseł Nowoczesnej Adam Szłapka, który w trybie interpelacji złożył pytania do Antoniego Macierewicza o jego rzekome powiązania z rosyjskimi służbami i mafią. Kontrowersję wokół szefa MON pojawiły po publikacji książki Tomasza Piątka 'Macierewicz i jego tajemnice'. - Przez 15 miesięcy, od kiedy została wydana publikacja, minister Macierewicz nie wyjaśnił na nic, występował sam w tej sprawie tylko wysyłał swoich współpracowników. (...) Na pytania zadane przez posła Szłapkę i media, Antoni Macierewicz musi nam w końcu odpowiedzieć - mówił Tomasz Piątek i dodał: - Jeśli tego nie potrafi, powinien podać się do dymisji. Piątek opowiedział także o działaniach prokuratury w stosunku do swojej osoby.
Wszystkie komentarze
W twojej wypowiedzi jest tylko jedno prawdziwe "knot" i to ty nim jesteś pi...ski śmieciu. Nigdy takiego steku bzdur i kłamst jak twój post nie czytałem. Ale cóż można wymagać od fornala z pisdecji.
Twierdzę, że ta książka to bezwartościowy knot, udający jakieś pseudonaukowe dzieło, bo formalnie niby jest masa cytatów, odwołań do źródeł czy z mozołem przygotowanych grafik. Ale ten wykwit aż roi się od zdań typu „jak słyszymy…”, „dobrze poinformowane źródła twierdzą…”, „legenda głosi, że…”, „nie można wykluczyć, że…”. Itp. itd. No tak, zdanie „nie można wykluczyć, że w Wylatowie wylądowało UFO” jest logicznie prawdziwe. Niczego nie można wykluczyć. Jak ktoś znajdzie coś, co można wykluczyć niech się zgłosi. Zapożyczę się na parę Nobli dla takiego odkrywcy. Ale najpierw proponuję zajrzeć choćby do twierdzenia Gödla, w którym ów matematyk udowodnił istnienie zdań nierozstrzygalnych.
A wracając do pseudonaukowych schemacików książeczki. Budzą politowanie dla każdego kto wie, że statystycznie maksymalnie sześć uścisków dłoni dzieli dowolne dwie osoby na naszej planecie. Więc można na tej zasadzie „udowodnić” związki Macierewicza z Putinem albo związki Jasia Kowalskiego z Pierdziszewa Dolnego z cesarzem japońskim. Udowadniam. Jasiu Kowalski zna wójta Pierdziszewa Dolnego. Wójt zna starostę powiatowego. Starosta zna wojewodę. Wojewoda zna premiera. A premier zna jakiegoś innego premiera czy prezydenta, który spotkał się kiedyś z cesarzem japońskim. Sześć uścisków dłoni było? Było. Krótko: ja nie twierdzę, że Maciarewicz nie miał związków jakie sugeruje książeczka, ja twierdzę, że książeczka nie udowodnia niczego a jedynie „nie wyklucza”. Ot, jak pisemka typu „Fikcje i mikcje”, „Kity i hity” czy inne „Sensacje wieku jakiegośtam”.
Na miejscu Maciarewicza też bym nie podejmował dyskusji z takimi pirdółkami.
Zgadzam się tylko z jednym zdaniem: "polecam wyrobienie sobie samemu opinii".
Wejście do księgarni i przekartkowanie książki nie wystarczy. Należy ją przeczytać - najlepiej ze dwa razy, kiedy czytając drugi raz będziemy pamiętali fakty z pierwszego "przebiegu".
Poza tym typowo pisowski bełkot - "nic się nie stało".
"sześć uścisków dłoni dzieli dowolne dwie osoby"
Macierewicza tak często dzielił tylko jeden czy dwa, że to właśnie wydaje się istotne statystycznie. To, że pracują dla niego ludzie ze środowisk proputinowskich to czyste stwierdzenie faktu, jak i to, że promowanych przez niego wrogów NATO i zarazem wielbicieli Rosji ani nie zwolnił ani nie zawiesił, jak już się rzecz wydała. A przecież PiS nie zawsze idzie w zaparte i niektórych swoich totumfackich niekiedy wywala. Zwroty typu "mówi się, że" nie muszą dowodzić nierzetelności. Jeden tak napisze, bo sam to zmyślił, a drugi rzetelnie informuje, o czym się w maglu mówi i nie ukrywa, że "mówi się" czasem plotki, czasem oszczerstwa a czasem szczerą prawdę. Dziennikarz może sobie cytować tyle plotek ile chce, o ile tylko nie ukrywa, że tak "się mówi". To, że tak się mówi jest tu rzetelną informacją, a nie praktycznie niemożliwa do zweryfijowania treść plotki, ostatnio uczenie nazywanej postprawdą, mimo że w czymś niemal tak starym jak sam język jest raczej wiele pra- i pre-, a post- chyba tylko nasze przerażenie, jak skalę i szybkość obiegu wzmocniły nowe media i erozja uczciwości starych.
Może być też i tak, że putinowskie trolle odwalające dla PiSu przynajmniej tyle roboty, co cały Szefernaker ze wszystkimi przybudówkami, budzą w pisich tyle samo ulgi co i przerażenia. Bo mogą w pisowskim elektoratowym mateczniku tak zawojować, że PiS się nie pozbiera. A kto wie, czy takiej reakcji nie wywołałoby odwołanie ministra, który na Kremlu na pewno budzi odruchowe a błogie skojarzenie ze strzelającymi korkami od szampana? Bezwiednie pomagają tak bardzo, że jak zaczęliby świadomie szkodzić, to by było bardzo źle. PiS obwąchuje ruskich gdzie się da, to u Orbana, to u Łukaszenki, zapewne bardzo chciałby mieć ich po swojej stronie, ale na pewno lęk jest ogromny.
Wprawdzie nie bardzo chce mi się wierzyć, że w Polsce odbędą się jeszcze jakieś wolne wybory, ale dyktatura też musi mieć poparcie społeczne i swoimi dziwacznymi i obrzydliwymi sposobami musi o to dbać. I dba, bo nic nie ukoi niepokoju dyktatora, na którym zawsze czapka gore.