Ten film ogląda się jak polsko-żydowskie "Dziady". Umarli wracają do kraju swojej młodości - to nie przenośnia. Tak się dzieje naprawdę, za sprawą przedwojennych amatorskich taśm, które wydobyła z amerykańskich i izraelskich archiwów Jolanta Dylewska - jedna z najwybitniejszych polskich operatorek filmowych, chodząca własnymi drogami, realizująca również własne projekty, a każdy - niezwykłej wagi.
W "Po-lin" zapisane na taśmach kipiące życie przedwojenne zostaje zderzone z obrazami współczesnych miasteczek wschodniej Polski, Kieleckiego, Galicji. Jest takie obrazowe polskie wyrażenie - "świecić pustkami". Kiedy się pojedzie do Tykocina czy Kałuszyna, świeci tam pustka po Żydach.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze