Dr Joanna Jurga: Dla mnie ten okres też nie był najłatwiejszy. Byłam dzieckiem z nadwrażliwością sensoryczną, więc podstawówkę pamiętam przede wszystkim jako miejsce opresyjne.
- W pamięć wrył mi się huk otwieranych drzwi i niosący się echem wrzask dzieciaków pędzących przez korytarz. Do tego ten perwersyjnie głośny dzwonek, który jeszcze wiele lat później śnił mi się po nocach.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
To stawia pod znakiem zapytania wiarygodność Joanny Jurgi. Wszystko wskazuje na to, że to wymysł jej fantazji.
Nasze, polskie nauczycielki, krzyczą i najwidoczniej odstrasza to "śniadych przyjaciół".
Boją się cia.paci mocnych kobiet i dlatego wskaźnik zabójstw mamy mniejszy niż w Szwecji.
Szwecja to taka Albania północy - niebezpieczne kraje
Nie wyściubiaj nosa z wioski, bo cię czarni zjedzą. Oni jedzą białych ludzi, na jutubie widziałem.
I co Twoja wypowiedź wnosi do dobrostanu dzieci? Nic.
Ilość bzdur wygadywanych w polskim internecie o Szwecji i Danii jest odwrotnie proporcjonalna do liczby ludzi, którzy naprawdę cokolwiek o tych krajach wiedzą.
Ale Ty pracujesz w szkole dla bydła ;) a tu są ludzie na poziomie!!!
Czy ty jesteś normalny? Czy tylko zatrzymałeś się w latach 50 ub stulecia?
Nie, ten człowiek kieruje się - uwaga - ROZSĄDKIEM. I być może jakąś praktyczną wiedzą.
Siedzę właśnie w kawiarni. Na podłodze wykładzina PCV w bardzo przyjemnym odcieniu beżu/zolci. Na ścianach lamperia wymalowana szara (ale bardzo przyjemna) farba. Do tego regały ze sklejki z elementami koloru. Ciepłe światło z lamp ( zaskoczę wszystkich lampy obecnie mają różne barwy świecenia, więc już nie muszą świecić jak w prosektorium). Wszystkie te elementy można spokojnie zastosować w szkole. Te elementy razem dają bardzo przyjemny efekt, można poczuć się tutaj dobrze/ przytulnej. Także da się! Problemem polskich szkół ( i nie tylko szkół) jest fakt, że za wybór kolorów odpowiada „pani Krysia” z sekretariatu, która zazwyczaj ma o tym tyle pojęcia co fizyce kwantowej. Szkoły zamiast skorzystać z usług architekta/ projektanta korzystają z usług pani Krysi i ot mamy efekt paskudnej pastelowy połączonej z dziwną pstrokacizna.
Wielkomiejski kanapowo kawiarniany znawca i designer znalazł.
Masz coś do Pani Krysi? Szkół nie stać na architektów/projektantów - więc odwal się od ludzi którzy mają dużo ważniejsze rzeczy na głowie niż jakie late wybrać dziś w Starkasie.
Pomimo dość szyderczego tonu wypowiedzi @majami rację jednak ma, bo te wszystkie pomysły brzmią super, ale po zderzeniu z masą przepisów obrócą się w piękny przykład myślenia życzeniowego.
Czytając artykuł od razu zaświecały mi się lampki:
Przepisy p.-poż dla okładzin dźwiękochłonnych. Na pewno warto dźwięki tłumić, ale materiały musiały by być atestowane.
Zakamarki - to samo. Miękkie powierzchnie - przepisy sanitarne.
Inne kwestie jak np. oświetlenie - jak najbardziej, ale zapewne to kwestia pieniędzy. Kupuje się zapewne hurtowo najtańsze, najmocniejsze i o najdłuższej żywotności. A takie pewnie są te lampy o wściekle zimnym świetle. Wiem coś o tym, bo prowadzę w tej kwestii dyskusję w ramach wspólnoty, na którą jako właściciel lokalu jakiś wpływ jednak mam.
Tak więc powinniśmy mówić o tym, aby zwiększać świadomość, ale realne zmiany nastąpią wraz ze zmianami różnego rodzaju przepisów.
Kolejnym warunkiem tych zmian jest kwestia finansowa. W wielu polskich szkołach nie ma wystarczającej ilości papieru toaletowego, a co dopiero mówić o zmianie wystroju.
Ostatnia i najważniejszą sprawą jest wola samych nauczycieli. Polska szkoła funkcjonuje na zasadzie urzędu z kierownikiem-dyrektorem i urzędnikami-nauczycielami. Najważniejsze to, żeby się zgadzało w kwitach i nikt z kuratorium nie miał się do czego przyczepić. Czy można ich za to winić?
A kto każe obwieszać sufity byle czym? Zamiast bronić się głupio przepisami przyznaj, że po prostu chodzi o pieniądze. I podejście "gó...arzom się w głowie przewracało" , straszne gdyby szkoła miała być ładna i przyjemna w odbiorze, co nie?
Raczej niewiedzą na temat nowoczesnych rozwiązań które zapewniają - uwaga - jednocześnie bezpieczeństwo przeciwpożarowe i sanitarne oraz komfort użytkowania.
Ojoj, zamilkłeś coś... Jednak normalnie ludzie myślą podobnie i przeciwnie do ciebie.
Szkoły nie mają kasy na papier toaletowy i medlo a Ty tu z architektem wnętrz wyjeżdżasz?
Tak, chodzi o pieniądze i nie, gó...arzom się w głowach nie poprzewracało. Wszyscy chcemy, żeby nasze dzieciaki uczyły się w przyjaznym środowisku. Ale czasem z pustego i Salomon nie naleje.
Nie ma czegoś takiego jak rozsądek. Jest wiedza i przekonania. Większość ludzi na Ziemi, ale szczególnie Polacy nie mają zielonego pojęcia o estetyce i wpływie otoczenia na funkcjonowanie naszej psychiki. Wystarczy zobaczyć nasze miasta i wnętrza budynków publicznych. Niestety większość z nas zatrzymała się na etapie jaskini.
Nie specjalnie interesują mnie normalni ludzie. Normalni ludzie rzadko kiedy mają wiedzę.
Zamawiającym czyli wydającym pieniądz nie jest szkoła tylko samorząd, maj dir. A w samorządzie zazwyczaj kasa jest, ale dla swoich, znaczy przepraszam, dla swoich w ramach „przetargu”. Zarówno projekt jak i wykonanie. I tak zatem, dzieci dalej pływają w g…. bo niczego nie wymagamy od naszych wybrańców samorządowców więc oni robią co i jak chcą.
Nie trzeba zatrudniać architekta na projekt. Większość ma opcję konsultacji, które kosztują kilkaset złotych za godzinę. Ile takich godzin potrzeba na wybór kolorów? Dwie? Nie ma pieniędzy to ma być źle i już? Skoro są fundusze na farby/ materiały to i kilkaset złotych znajdzie się na konsultacje. Lepiej dopłacić kilka stówek i mieć przyjemną przestrzeń, bo wiem że to zaskoczenie, ale ta przestrzeń ma znaczenie, tak jak w powyższym wywiadzie.
To nie są tanie rzeczy. A ja pamiętam, jak przez kilka dobrych lat nie mogłam się doprosić o farbę, która rodzice moich uczniów pomalowaliby klasę. W końcu kupili ją sami. Nie wszyscy rodzice są tacy „rozrzutni”
Czyli podoba Ci się kolorowo i uważasz, że trzeba być dyletantem żeby projektować inaczej.
To teraz spójrz do tekstu… Tam jest całkiem przeciwne zalecenie. „Ważnym aspektem jest też ograniczanie kolorów. Rodzice, którzy wyrośli w komunie, w szkołach, gdzie były sraczkowate lamperie, są przekonani, że szkoły muszą kolorami tryskać, bo dzieci tego potrzebują. Wszystko jest przesycone kolorem i dzieciaki są wizualnie przestymulowane, więc wprowadzanie dodatkowych bodźców kolorystycznych w szkołach nie wyjdzie im na dobre.”
No, bo oczywiście, zdaniem specjalistki, dzieci są, jak w każdej dziedzinie przestymulowane, przebodźcowane. Dzwonkiem na lekcje, kolorem, wszystkim. I jak ma być normalnie?
A żeby było tak całkiem śmiesznie, ekspertka jest analogową astronautką. Nie wiedziałem, że jest takie pojęcie. W ten sposób sam stałem się astronautą. Do dzisiaj nie byłem, bo nigdy nie opuściłem Ziemi. Ale teraz jestem. Tylko że analogowym.
W ktorym momencie pisze, ze ma byc kolorowo? Są kolory i „kolory”. Można wybrać żółte neonowe lamperie, a można wybrać zgaszone kolory, które się wzajemnie uzupełniają i tworzą spójną całość. Naprawdę nie musi być tak, że albo białe albo czarem. Pomiędzy jest całą gamą przyjemnych kolorów i materiałów, których można swobodne używać do kreowania przestrzeni przyjaznej dzieciom i nauczycielom. Ale trzeba chcieć, a u naszym narodzie króluje „niedasie”. Albo przekonanie, że skoro my jako dzieci mieliśmy słabe warunki, to dzieci obecnie też powinnym mieć słabe, a bo co! Bardzo to jest przykre, że jako społeczeństwo w ogóle się nie rozwijamy.
I tu zaczyna się problem, kto za to zapłaci, jak trza mierzeję przekopać
Albo kolejne 300 km autostrady. Bo w tym kraju buduje się tylko autostrady i drogi szybkiego ruchu. Co tam kolej, co tam szkoły. Najważniejsze, autostrady żeby bylo gdzie pojechać 200 km/h swoim 20-letnim passatem.
bredzisz
"A kto każe obwieszać sufity byle czym? "
no jak to kto - autor wymyśla że to trzeba zrobić na lekcjach techniki
Nijak, przepraszam za literówkę
Też lubiłem dzwonki…ostatnie :-), a dzwoniły jak na pożar!
Tak to już jest w tych czasach, że wszystko dla pewnych ludzi jest „opresją” i „traumą”… Chcą oni teraz stworzyć taki pluszowy, różowy świat dla niewiadomo kogo.
Dzwonek miał dla mnie zabarwienie raz negatywne, raz pozytywne - zależało od sytuacji. A odkąd skończyłam podstawówkę ani razu nie wracałam doń z myślą, że ach, jaki on był straszny. Nie, straszny to był dla mnie krzyk i wrzask nauczyciela. To była najgorsza rzecz jaką kojarzyłam z podstawówką, wcale nie głośne przerwy, światło ani dzwonki.
Uniwersalne wspomnienia ? Raczej odosobnione. W szkole się nabywa wiedzy - wiem, dla znacznej części społeczeństwa jest to szokujące stwierdzenie. Zakres materiału nie był wybitnie trudny, choć dzisiaj jest zdecydowanie łatwiej. Po prostu z polskiej szkoły robi się fabrykę imbecyli, którzy mają bogatszym krajom zapewnić niemyślącą zbytnio klasę robotniczą. Zlikwidujmy do końca zadania domowe, w ogóle zakażmy oceniania i sprawdzania wiedzy, bo to stresuje. Jakby życie stresujące nie było xD
Współczuję redaktorom kompleksów. Przez lata trzeba było ślepo patrzeć w stronę Niemiec, to teraz mamy bezmyślnie kopiować rozwiązania skandynawskie ? W imię czego ?
Można reformować z głową. Np. moje dzieci mają od tego roku ocenianie procentowe. I to się sprawdza, bo 1 za oddanie pustej kartki i 1 za poziom trochę niższy od 2 sprawiedliwa nie jest. A tak jest 0% i dajmy na to 30%.
- Synku, idź!!! Poradzisz sobie jakoś! Przecież jesteś dyrektorem!
Może przyjmijmy racjonalnie, że wrażliwość na hałas i zbyt jasne światło są po prostu normalne, nikt tego nie lubi. A nie tworzymy z połowy społeczeństwa jakieś zaburzone neurologicznie „wyjątkowe” jednostki. Nie są wyjątkowe, nikt zdrowy nie znosi hałasu na dłuższą metę.
Widocznie dysleksja, dyskalkulia i wszystkie inne dys-coś już się opatrzyły i trzeba stworzyć coś nowego, co nie pozwala żyć.
Mam wrażenie, że to wynika z propagowanego wszędzie dualizmu sprawcy i ofiary w najdrobniejszych aspektach życia, jak i błędnego przekonania o wyższości moralnej ofiary nad sprawcą.
Dla bezpieczeństwa od razu lepiej ustawić się w pozycji ofiary, jak znów ktoś zacznie roztrząsać winy.
Stąd dużo osób próbuje udowadniać, że są ofiarami. Bo to czyni z ciebie lepszego człowieka (wyższość moralna ofiary), no i jak nie jesteś ofiarą to jesteś sprawcą.
Nie lubić to jedno, odczuwać z tego powodu fizyczny ból to drugie.
"wynika z propagowanego wszędzie dualizmu sprawcy i ofiary w najdrobniejszych aspektach życia"
Tak, coś w tym jest.
A co z nadwrażliwością na cenymieszkańwymagające30letniegokredytuzamieszkaniezkiepskimdojazdem?
Sama sobie przeczysz, przyznajesz, że nikt nie lubi hałasu i nadmiaru światła, ale jak ktoś na to zwraca uwagę i proponuje jakieś rozwiązania, to reagujesz szyderą. Przeraźliwie banalne i typowe dla komentariatu tutaj dziaderstwo.
Ja mam pytanie czy hałas w szkole jest rzeczywiście ponad miarę. Jeśli się dobrze orientuję to przerwy trwają po 5 min, jest jedna dłuższa. Panuje podczas nich duży i naturalny gwar rozmów, śmiechów, czasem krzyku oraz ruch, bo dzieciaki nie mogą siedzieć jak trusie - to powinno być zrozumiałe. Ale poza przerwami panuje raczej grobowa cisza, bo są lekcje. Proporcjonalnie w szkołach jest więcej ciszy niż hałasu...
Wyłożenie ścian miękkim materiałem nie jest zdaje się dobrym rozwiązaniem, jak ktoś słusznie zauważył, bo może to naruszać przepisy przeciwpożarowe. Poza tym - jak strasznie niepraktyczne w utrzymaniu czystości, to już nie wspomnę, łapacz kurzu (alergicy, których jest 30%!) i wszelkich zapachów.
Wymiana światła wydaje się rozsądnym i dobrym ruchem - bo ono świeci nam w oczy przecież cały czas, podczas przerw i na lekcjach. Ale tu znów pewnie odbijamy się o ścianę zwaną kosztami...
chyba nie zrozumiałoś, o co kaman...
Co do światła.
Ciepłe barwy świateł używane czasami np. w kawiarniach są miłe i przyjemne i sprzyjają relaksowi. Ale jednocześnie negatywnie wpływają na koncentracje, bo są to barwy wieczoru, a nie dnia.Są świetne do właśnie takiej kawiarni gdzie idziemy się zrelaksować i odpocząć.
Zimne barwy światła to światła dnia, sprzyjają koncentracji i pracy, lepiej też widać w nich kontrast i szczegóły.
Więc trzeba by się zdecydować czy szkoła ma być dla dzieci strefą relaksu i odpoczynku czy strefą pracy(nauki) gdzie wymagana jest koncentracja.
Masz rację. Myślę, że kluczowe jest to, by te lampy nie mrugały i nie bzyczały.
Takie historie mają miejsce w szwedzkich szkołach i nie są to przypadki odosobnione.
Więc lepiej nie przywoływać szwedzkich przykładów.
Ale co to ma do tematu?
Sporo. Od pewnego czasu gw stara się przemycać myślenie, że tradycyjnie Polacy są najgłupsi, więc skądś trzeba kopiować rozwiązania. Z Niemiec są już passe, więc teraz z Północy. Ale trzeba przemilczeć konsekwencje lewackiej polityki migracyjnej, gettoizacji miast w Szwecji, wzrostu przestępczości...
Osobiście cieszę się, że byłem narażony na hałas i dzwonili, czasami ktoś się pobił, ale nikt do nikogo nie strzelał.
Ale to złe czasy były i zła szkoła.
W Szwecji młody człowiek do lat 15 nie może byc nawet sądzony, nie mówiąc o karaniu. Proponuję taki przepis wprowadzić w Polsce.
@plosiak
ten komentarz zabrzmiał jakbyś się, drogi Autorze, denerwował na swoje niepotwierdzone wyobrażenia na temat Gazety, a nie na artykuł. Zamiast wypunktować co ci się w nim nie podobało (tak aby grono dziennikarskie mogło wziąć to pod uwagę w przyszłości), szukasz „obrażania Polaków” i „konsekwencji lewackiej polityki” w tekście, który dotyczy przyjaznej architektury w szkole. Nie szukajmy ideologii tam gdzie jej nie ma.
W szkole nie przebywa się 8 godzin - to po pierwsze. W szkołach nie ma przestrzeni "do zaszycia się" ze względów bezpieczeństwa - szybko zostały by opanowane przez tych z uczniów, którzy nie chcą być widziani przez nauczycieli i nie chodzi to o "słuchanie własnych myśli". Dzieci krzyczą, opowiadają bzdury i kiepskie żarty - takie już są a szkoła gdyby zaczęła te aktywne i te introwertyczne oddzielać od siebie - wtedy zacząłby się krzyk o segregacji.
Polecam przyjrzenie się planom lekcji w liceum - 8h raz czy dwa razy w tygodniu to standard.
A biblioteka? U mnie można było "schować się" w bibliotece
" ciągły ścisk w wąskich korytarzach, i ciągła czujność: czym tym razem w ciebie rzucą, czy nie wyleją ci czegoś na głowę, nie zrzucą z ławki, czy nie trzeba będzie komuś dać w gębę..."
Ty chodziłeś do podstawówki czy siedziałeś w Alcatraz? :D
No ale nie mówimy tu chyba o 18-latkach?
Ten cytat jakby z mojej podstawówki. Wbity cyrkiel (taki w latach 80-tych, metalowy, aż po "rękojeść") w ramię kolegi przez innego, któremu się nie spodobało nawiązanie do jego wagi. Bójki klasa na klasę, to była codzienność.
Ale ponad to była koleżeńskość większości, granie w piłkę na każdej przerwie, oczywiście trochę po dzwonku też ;) W tamtych czasach było za to uderzenie drewnianą linijką w dłoń (za grubsze spóźnianie się piłkarzy).
Szkoła uczy życia. Nie wszyscy są mili i uczciwi, prawda ? Trzeba umieć sobie poradzić także z silniejszymi, ale też z mądrzejszymi.
A ty pewnie byłeś jednym z tych gnoi dla których to było zabawne i dlatego to odrzucasz bo musiałbyś przyznać że może jednak nie byłeś taki fajny i dobry jak myślisz że byłeś
"A biblioteka? U mnie można było "schować się" w bibliotece"
Biblioteka, szatnia, szkolna kantynka, boisko z ławeczkami.
Czy tylko moja szkola byla normalna...
Moją podstawówkę sprzed lat to doskonale opisuje. Jeszcze wiele lat piłem wodę z kranu w taki sposób, żeby na wypadek otrzymania bezinteresownego kopa w tyłek nie stracić zębów :)
Ależ musialaś być lubiana! Czuć, że jesteś równiacha!
Nie, ludzie po prostu lubią sobie ubarwiać przeszłość. Ja ostatnio słuchałem opowieści kolegi z klasy o tym jak to było u nas w szkole i stwierdziłem, że chyba jednak chodziliśmy do innych szkół.
Np. raz w całym okresie w jednej klasie w czasie kłótni dwójka dzieciaków(nawet nie była to bójka) przypadkiem nadłamała kawałek ławki = W całej szkole były ciągle połamane ławki i codziennie było tylko słychać ich trzask.
"A ty pewnie byłeś jednym z tych gnoi dla których to było zabawne i dlatego to odrzucasz bo musiałbyś przyznać że może jednak nie byłeś taki fajny i dobry jak myślisz że byłeś"
Nie. Byłem zwykłym dzieciakiem w zwykłej szkole. A w zasadzie w kilku szkołach. Raz się poszarpałem z kolegą na przerwie i tyle. Następnego dnia znowu byliśmy kolegami. Lubiłem czytać książki i w sumie szkołę też lubiłem. Byłem zupełnie przeciętny.
Ale nieee. czekaj, taaaaak, przypomniało mi się, byłem jednym z TYCH GNOI, kradłem kanapki, wsadzałem słabeuszom głowę do kibla i przypalałem ich papierosami. Śmiałem się z ciebie na wuefie w czasie gdy śmierdzący papierochami wuefista wydzierał sie na ciebie. O JEZUU TERAZ ZNOWU MASZ TO WSZYSTKO PRZED OCZAMI!!! :D
Jak to nie? Doskonale pamiętam lekcje od 9 do 17 we wtorek, od 8 do 16 w każdy inny dzień i w gimnazjum, i w liceum, a często i dłużej bo do lekcji dochodziły kółka zainteresowań...
jak byś się w tych szkolnych zakamarkach zaszył, to dopiero by cię koledzy dojechali, wylali coś na głowę, itp. Złoty środek potrzebny, ale jak go znaleźć... Więcej zakamarków i więcej kadry nauczycielsko-pedagogicznej? Bo monitoring w każdym zakamarku raczej trąci opresją a nie dbałością o bezpieczeństwo uczniów...
Pamiętam stare dobre czasy i ten bełkot nie wzbudza we mnie oburzenia. Oburza mnie, że taką durnotę można wydrukować w poważnej gazecie. Chociaż GW coraz mniej zasługuje na okreslenie poważnej.
ageizm- dyskryminacja (słowo klucz!) wobec osób ze względu na ich wiek,
stereotyp- uproszczone przeświadczenie dotyczące zjawiska lub grupy społecznej. Może być pozytywny lub negatywny
Ja się dyskryminacji nie doszukałam w powyższym zdaniu.
Oczywiście. Z wiekiem tolerancja na hałas maleje.
Jak miałem około 50 lat, to gdy orkiestra grała "forte",
to mi w uszach zaczynało coś ćwierkać i zniekształcać dźwięk.
Gdy lekko przysłoniłem uszy palcami, to ustępowało.
Zapytałem pani inżynier akustyk, takiej około 25 lat, czego ją
na ten temat uczyli. Powiedziała, czytuję: "tak się robi na starość".
A ja przypomniałem sobie, jak mój Ojciec wracał do domu po pracy,
w pierwszych słowach przed "dzień dobry", kazał mi ściszać muzykę,
której (moim zdaniem) słuchałem wcale nie za głośno. Policzyłem
na palcach lata i wyszło mi, że Tata miał wtedy około 50 lat.