To było jak zabawa w łączenie punkcików na mapie. Grażyna Torbicka zaprosiła mnie na początek sierpnia do Kazimierza, Piotr Duda – do Szczebrzeszyna i Zamościa, Elżbieta Szymańska – do Horyńca. I tak moja festiwalowa trasa narysowała się sama. Jak kilkuetapowy wyścig z samym sobą. Rozmowa z pejzażem, mieszkańcami, koleżankami i kolegami „po klawiaturze", jak mówił Krzysztof Mętrak, po słowach, dźwiękach, myślach, obrazach, historiach.
***
Rzadko biorę udział w festiwalach. Za dużo w nich nagromadzenia zaplanowanych zdarzeń, za dużo terminów, dyscypliny, koordynacji, zależności w rodzaju „Mam spotkanie o 16. Czy pan przyjdzie?". I nazajutrz przy śniadaniu trzeba się często tłumaczyć, że po drodze spotkałem kogo innego, zapatrzyłem się na motyla, na Wisłę. Ponadto niełatwo jest zgrać zaproszenie z terminem wolnym także dla siebie. Tym razem sierpień układa się jednak bezkonfliktowo, jedźmy więc. Bo ktoś woła.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze