„Nie czuję się mądry specjalnie, być może także z powodu mojego udaru, ale czuję się wyzwolony. Jestem stary. Jest to właściwie odkrycie. Np. nie mogę już szybko chodzić. I nie wiem, czy kiedykolwiek będę jeszcze mógł. Uczę się życia innego, niż miałem do tej pory" - mówił Annie Goc ks. Adam Boniecki w "Tygodniku Powszechnym" tuż przed 89. urodzinami.
Od tego czasu minął rok, a redaktor senior "TP" wrócił do publicystycznej formy, na łamy katolicko-społecznego czasopisma wróciły jego felietony, a w księgarniach można kupić jego najnowszą książkę "Testament".
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Przyzwoity, rozsądny i mądry człowiek, który dokonał pewnego wyboru w młodości. Zakwestionowanie później tego wyboru wiązałoby się z wykluczeniem i ostracyzmem. Doświadczyło tego wielu, którzy się na to zdecydowali. Ja to rozumiem, nie oceniam, każdy jest tylko człowiekiem.
Mógł też zapewne dojść do wniosku, że więcej zdziała wewnątrz tej instytucji niż wychodząc z niej. Jak widać po dokonaniach KK z ostatnich 30 lat były to nadzieje płonne, ale on przynajmniej on zachował twarz i być może wpłynął choć trochę przynajmniej na niektórych wyznawców.
Wyjątek potwierdza regułę.
To był raczej obraz naiwności i powierzchownej znajomości sekty watykańskiej
Złudzenie służące jako listek figowy dla zbrodni tej instytucji. Nie ma w tym nic pięknego.
Jedyny, który nie zniechęca do religii.
Nie byłbym aż tak wykluczający - w jednym zdaniu wyrażasz podziw dla ks. Bonieckiego i stajesz w opozycji do jego poglądów.
świat nie jest czarno-biały i można podchodzić z empatią do obcych nam poglądów. Coś w rodzaju nie popieram, ale rozumiem.
Na przykład ks. Tischnera też bardzo lubiłem będąc kompletnie niewierzącym.
Chodziło mi raczej o to, że wyrażając podziw jednocześnie napisałeś, że to jedyna (!) pozytywna postać w polskim kościele, czym sprzeniewierzyłeś się Jego poglądom i postawie - moim zdaniem taki fikołek intelektualny.
Nie ukrywam swoich poglądów religijnych - mam przeciwne w stosunku do poglądów ks. B.
Ale dlaczego mimo to miałbym nie darzyć go estymą (po podziw to za daleko)?
Haha tylko dlatego ze potrafi zachowywac pozory tam nigdy wyzszych stanowisk nie zajmuje osoba dobra
to oczywista oczywistość
Skoro jest w "tej" organizacji to znaczy, że nie był i nadal nie jest pozytywną postacią, tylko osobą legitymizującą tę zgniliznę moralną jaką jest kościół katolicki od swego poczęcia, czyli od ponad dwóch tysięcy lat.
Zwykły lep na muchy.
Mnie zniechęcił swoją wypowiedzią o Janie Pawle II, którego historia sama się obroni. Taki sam lep na muchy jak i inni w tej paskudnej organizacji.
"Dla wielu dzisiejszych..." Błąd. Zawsze była.
Nie.
Wiara w Boga ma taki sam sens, jak wiara w krasnoludki. Ich nieistnienia też nie sposób udowodnić. W religii nie chodzi przecież o to, żeby dojść do Boga, ale o to, żeby do niego iść, stosując się oczywiście do drogowskazów ustawianych przez kapłanów. Do których oni sami nie mają nawet zamiaru się stosować.
Podobno myślenie nie boli. Czym zatem wyjaśnić to, że ludzie wierzący w Boga zachowują się tak, jakby bolało, i to niewyobrażalnie.
Jestem ateistą i staram się być dobrym człowiekiem. Mam rodziców, przyjaciół ludzi wierzących. Oni tej wiary potrzebują i daje im ona szczęście a przy okazji są również dobrymi ludźmi.
Zgadzam się z tym co napisałeś. A odpowiadając na ostatni akapit, tak naprawdę, jakie to ma znaczenie ?
Nie jestem chrześcijaninem. Byłem czynnym naukowcem, nadal uważam się za przyrodnika. Duchowość to jeden z podstawowych obszarów ludzkiej egzystencji. Transcendencja, wyjście poza "ja" jest potrzebą, której realizacja wyzwala z ciasnych okowów naukowego materializmu, ideologii obecnie dominującej, tak jak fizyka kwantowa wyzwala z okowów newtonowskiego determinizmu. Wyzwala z przymusu egoistycznej i iluzorycznej obrony owego "ja" na rzecz świadomości współzależności wszelkich zjawisk i w efekcie na rzecz współodczuwania i troski o innych i inne.
mdosa
Mowa-trawa. Nie ma czegoś takiego jak "duchowość". Te wszystkie inne fenomeny jak fizyka kwantowa czy nawet współzależność pewnych zjawisk da się zmierzyć i opisać, nawet jeśli nie będzie to opis deterministyczny, a jedynie probabilistyczny. Jaką miarę chcesz przykładać do owej rzekomej "duchowości"? Znaczy, można oczywiście mierzyć skoki napięcia na synapsach, ale wówczas cała "transcendencja" robi "pyk" i znika.
kim w korei tez jest swiety
Można nie wierzyć. Ale nie można też udowodnić oraz zaprzeczyć.
Można używać argumentacji, ale nie można bazować na niepasujących założeniach.
Tak, jak dialektyka jest sztuką argumentacji, ale nie jest platformą do przekonywania, jeśli z gruntu stawia się błędne tezy. Bo wtedy jest już prostacką manipulacją.
Więc lepiej się uśmiechnąć, mądrze zamilczeć, niż głośno i szeroko się kompromitować.
Nie pytam, dlaczego tak robisz. Pytam: po co?
Uważasz się za przyrodnika. Czy ta transcendencja jest wyjściem poza przyrodę? Czy duchowość musi zawsze trącać kruchtą?
"Podobno myślenie nie boli. Czym zatem wyjaśnić to, że ludzie wierzący w Boga zachowują się tak, jakby bolało, i to niewyobrażalnie." - czyli każdy, kto myśli inaczej niż Ty, tak naprawdę nie myśli... ciekawe podejście. Niemyślenie najwyraźniej też nie boli, patrząc na takie płycizny intelektualne.