Jest dyskretna, nigdzie się nie pcha, ale rejestruje wszystko - tylko biografia literacka pozwala opisać feministkę, astronoma, muzyka, polityczkę i trzy tłumaczki ze wszystkimi półcieniami, efektownie, a bez efekciarstwa
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu
Nagroda Juliusz

Juliusz to nagroda za najlepszą biografię napisaną i wydaną po polsku. Zwycięski tytuł – wybrany spośród 40 zakwalifikowanych do konkursu – podczas Rybnickich Dni Literatury zgarnie 50 tys. zł oraz statuetkę. Poznamy go 21 października.

W kapitule Juliusza są pisarka i aktywistka Anna Cieplak, krytyczka literacka i felietonistka Agata Passent, Ewa Niewiadomska – szefowa redakcji kultury w Radiu Katowice, tłumacz, pisarz i publicysta, były rektor Uniwersytetu Śląskiego prof. Tadeusz Sławek, a przewodniczy im Zbigniew Kadłubek – dyrektor Biblioteki Śląskiej w Katowicach, profesor UŚ, komparatysta, tłumacz, eseista. Sekretarzem nagrody jest Jan Baron.

Przyznawanej już ósmy raz nagrodzie patronuje Juliusz Roger – działający w XIX wieku lekarz i przyrodnik, społecznik, przyjaciel ubogich, etnolog z zamiłowania. Niemiec, który wydał zbiór „Pieśni ludu polskiego w Górnym Szląsku", przykład naukowej refleksji nad kulturą lokalną. Pracował w Rybniku i właśnie to śląskie miasto jest pomysłodawcą i fundatorem nagrody.

- Udało się nam stworzyć coś, co - mam nadzieję - będzie trwało. Ziemia kojarzona często z przemysłem ciężkim wydała niezwykły plon - mówi prezydent Rybnika Piotr Kuczera.

Posłuchajmy, co o finałowych biografiach mówią jurorzy.

 Myślałem, że już mam spokój z Konopnicką

Karolina Dzimira-Zarzycka, "Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki", wyd. Marginesy, Warszawa 2022

Anna Cieplak: Biografia w klasycznym rozumieniu gatunku. Artystyczna i społeczna działalność Dulębianki przeplatają się w rytm historii napisanej ze starannością i dbałością o faktografię. Autorka kreśli portret podwójny, choć może i szerszy, biorąc pod uwagę nie tylko tło społeczne, środowisko i miejsca z jej czasów. Biografię Dulębianki można interpretować również ze współczesnej perspektywy – w kontekście praw kobiet i osób LGBT+, które są w Polsce zagrożone.

Zbigniew Kadłubek: Myślałem, że już mam spokój z Konopnicką. Było już wiele książek poświęconych jej życiu, książek pisanych o niej z boku, na przekór temu, co stworzyła. A tu nagle Maria Dulębianka, towarzyszka pisarki, aż do śmierci jej bliska i poza śmiercią. Ta wspaniale napisana książka Karoliny Dzimiry-Zarzyckiej, która już od kilku lat zajmuje się historią polskich kobiet z przełomu XIX i XX wieku, to zupełnie nowe spojrzenie – i na Konopnicką, i na zapomnianą Dulębiankę. Niewiele znamy tych kobiet naprawdę zaangażowanych w życie publiczne i świadomie dążących do ukobiecenia społeczeństwa, polityki, sztuki, a tu nadarza się wspaniała okazja, żeby poznać interesującą malarkę i silną samotniczkę.

'Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki', Karolina Dzimira-Zarzycka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2022
'Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki', Karolina Dzimira-Zarzycka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2022 Materiały własne wydawnictwa

Kopernik, czyli "Gra o tron", tylko naprawdę

Wojciech Orliński, "Kopernik. Rewolucje", wyd. Agora, Warszawa 2022

Agata Passent: Gdyby Kopernik mógł wybrać sobie biografa, na pewno wskazałby na Wojciecha Orlińskiego. Po pierwsze autor ma wiedzę i narzędzia, by napisać biografię matematyka. O, tak. Orliński stara się, byśmy myśleli o Koperniku nie tylko jako o człowieku Kościoła, podróżniku, astronomie, dyplomacie, uczestniku wojny z zakonem krzyżackim, ale jako matematyku, który siedzi przy biurku i liczy, szuka błędów, m.in. w modelu ptolemejskim.

Na początku mamy wrażenie, że Orliński podejmuje się czegoś niemożliwego, bo o Koperniku nie mamy prawie żadnych źródeł, za to mamy ogrom białych plam. Czy zatem ta książka to gdybanie pełne grzechów prezentyzmu? O, nie! Mamy śmiałe hipotezy, fabułę czasem przypominającą seriale typu "Gra o tron", analizę tego, jak polityka Kościoła, wojny i intrygi mieszczan tamtej Europy stworzyły Kopernika. Z drugiej strony książka czerpie z anglosaskiej tradycji pisania tzw. history of science. Nie da się przecież genialnych odkryć naukowych oddzielić od spraw społecznych. A kobiety i miłość? Bez nich rewolucji kopernikańskiej też by nie było.

Ważne, że książka powstała w czasach, gdy ruchy płaskoziemców rosną w siłę, a niektórym uniwersytetom w Polsce odmawia się funduszy i serwuje cenzurę. Arcyciekawa analiza możliwej jeszcze w tamtych czasach relacji między naukami ścisłymi a Kościołem.

Ewa Niewiadomska: Mikołaj Kopernik – mamy pomnik, ale nie mamy obrazu człowieka. Czy też raczej nie mieliśmy. Nie mieliśmy wraz z zadziwiającym wręcz brakiem świadomości, że nie mamy. Dopóki Wojciech Orliński nie podarował nam swojej książki.

Autor zdaje się mówić – tam, gdzie nie mogę ustalić czegoś ponad wszelką wątpliwość, dam swoje przypuszczenia, pomogę wam zrozumieć, jak wyglądało życie Kopernika, jego bliskich, sprzymierzeńców i wrogów. Spróbuję wam powiedzieć, jakim był studentem, człowiekiem, odkrywcą. Orliński nie boi się szukać współczesnych odniesień i porównań. W ten sposób przywraca nam kogoś, kto – tak rozpoznawalny – nie miał do tej pory człowieczego rysu.

Może to bardzo odległe skojarzenie, ale podczas lektury przypomniał mi się szczegół pewnej wystawy. Między prezentowanym na Wawelu imponującym zbiorem odnowionych z pietyzmem arrasów znalazła się maleńka półeczka pełna kolorowych motków i narzędzi, które umożliwiły tkaczom-artystom przywrócenie świetności tym charakterystycznym dziełom. Uszkodzone przez czas, wymagały uzupełnień, ktoś musiał się im przyjrzeć z bardzo bliska, mając cały czas na oku cel - spektakularny efekt. Udało się. Orlińskiemu również.

'Kopernik. Rewolucje', Wojciech Orliński, Agora, Warszawa
'Kopernik. Rewolucje', Wojciech Orliński, Agora, Warszawa Fot. materiały wydawnictwa

Poeta idzie przez miasto z Brygadą. Brygadą Kryzys

Krzysztof Siwczyk, "Sygnał w zenicie", wyd. Austeria, Kraków – Budapeszt – Syrakuzy 2022

Tadeusz Sławek: Książka Krzysztofa Siwczyka jest próbą sporządzenia biografii pewnego pokolenia rzutowanej na postać niezwykle dla tej generacji znaczącego muzyka, jakim był Robert Brylewski, lider Brygady Kryzys. To właściwie dwie biografie: zmarłego w 2018 r. Brylewskiego i samego Siwczyka ukrytego w gąszczu gierkowskiej miejskiej szarzyzny, przemawiającego wspólnym językiem, nigdy niewysuwającego się na plan pierwszy, bo ten zarezerwowany jest dla Brylewskiego, który to miasto niestrudzenie i od lat przemierza. Udała się zatem Siwczykowi rzecz bardzo trudna: napisał swoją biografię, nie mówiąc niczego wprost o sobie, ale uświęcając swoim życiem artystę, który jego życie uformował.

Coś podobnego zrobiła Annie Ernaux w "Latach", które także są biografią bez ja, zapisem życia pokolenia, z którym autorka splata się w ciepłym uścisku i którego języka używa jako mowy wspólnej. Siwczyk wie, że – podobnie jak Brylewski – „istnieje tylko w idiomatyce własnego zapachu z ust, w sposobie opowiadania językiem wspólnym o sposobie, w jakim kropla deszczu spływa po ramie jego okiennicy…". Znakomita proza, odważny eksperyment biografii tyleż intymnej, co powszechnej (bo to przecież obraz Polski lat 70. i 80.), artefaktów (jak kasety magnetofonowe) przechowywanych już tylko w sentymentalnej pamięci, architektury, rytuałów polskiego życia offowego. Tyleż biografia, co kulturografia pokazująca, jak wielką rację miał John Donne, gdy pisał, że człowiek nie jest samotną wyspą, lecz stanowi  okruch wielkiego kontynentu.

Ewa Niewiadomska: To biografia równoległa, spleciona z życiorysów autora i gitarzysty rockowego, napisana w transowym rytmie. Złożona z wrażeń, emocji i obserwacji. Siwczyk nie rezygnuje z charakterystycznego, kunsztownego stylu znanego z niektórych wierszy.

Bohater biografii idzie reprezentacyjną ulicą Gdyni - tak zaczyna się każdy z maleńkich rozdziałów książki. Jego droga jest pełna sprzeczności, zdziwień, buntu, lęku i nadziei. Rozgrywa się w nim nieustannie undergroundowy świat, w którym nie brak sytuacji banalnych, powtarzających się w pokoleniu przełomu. Polska zmienia się w przestrzeni krótkich komunikatów: „Barlinek sponsoruje underground". Zmienia się on. „Dzwoni telefon, matka przeciąga kabel do pieczary". U Siwczyka sprzeciw wobec świata łączy się w niespotykany sposób z melancholijną biernością. To niezwykle udana próba pokazania życia. Kamera ustawiona jest dyskretnie, nigdzie się nie pcha, ale rejestruje wszystko. Tylko literatura daje takie możliwości.

'Sygnał w zenicie', Krzysztof Siwczyk, Austeria, Kraków, Budapeszt, Syrakuzy
'Sygnał w zenicie', Krzysztof Siwczyk, Austeria, Kraków, Budapeszt, Syrakuzy Fot. materiały wydawnictwa

Cudownie mieć przyjaciółkę, której nie cierpi Putin

Rusłan Szoszyn, "Lodołamaczka. Swiatłana Cichanouska", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022

Agata Passent: Wahałam się, czy nominować tę książkę – wszak jej bohaterka, liderka opozycji białoruskiej, i jeszcze dużo przed nią lodu do skruszenia – reżim Łukaszenki, aparat przemocy... Jednak jest ogrom argumentów, by tę biografię polecać. Autor, mimo niebezpieczeństw i trudności, dociera do samej Cichanouskiej, by z nią odbywać niełatwe dla niej samej rozmowy – to nie jest rzecz pisana na kolanach. Dociera do otoczenia bohaterki, opowiada o samych początkach, jak to się stało, że delikatna osoba, żona i matka, decyduje się kandydować w wyborach prezydenckich niejako w miejsce więzionego męża. Przez to, że rosyjski i białoruski przekaz propagandowy na nas, niestety, działa, przez to, że tak izolowana jest Białoruś i kobiety walczące tam o wolność, ta biografia jest szalenie ważna. W biografii liczy się przecież kontekst, w którym zostaje wydana.

Zbigniew Kadłubek: Książka Szoszyna jest biografią kobiety, białoruskiej bohaterki, ale również biografią nas wszystkich, ponieważ żyjemy równolegle ze Swiatłaną. To jak gdyby spełnienie ideału poetyki biograficznej Plutarcha: tworzenie biografii równoległych. Życie bohaterki i nasze jeszcze się nie skończyło i nie wiadomo, jak się skończy – czy zwyciężymy, czy przegramy, co jeszcze zobaczymy, zatriumfujemy albo czeka nas długie cierpienie. To zupełnie niesamowita przygoda - Cichanouską Putin nazwał wrogiem Rosji, ja też jestem wrogiem Rosji, cudownie mieć taką przyjaciółkę.

Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl

Trzy różne kobiety, jeden szybki kurs historii powojennej Polski

Krzysztof Umiński, "Trzy tłumaczki", wyd. Marginesy, Warszawa 2022

Anna Cieplak: Po lekturze tej biografii ma się ochotę sięgnąć na nowo po książki przetłumaczone przez Joannę Guze, Marię Skibińską i Annę Przedpełską-Trzeciakowską. Krzysztof Umiński odkrywa przed nami nie tylko historie o tym, jak wybitne tłumaczki zmagały się z ciągłymi wyzwaniami translatorskimi, ale też pokazuje, jak te historie wpisywały się w ich biografie. To zapis trzech linii życia, który przedstawia wytrwałość kobiet w obronie jakości prozy i wartości literatury. W kontekście dzisiejszej debaty o pozycji tłumaczy przyjrzenie się ich zmaganiom, również życiowym i ekonomicznym, odsłania wiele zjawisk koniecznych do przedyskutowania tu i teraz. To książka blisko życia i autentyczna, a chwilami zabawna.

Tadeusz Sławek: Trzy tłumaczki to trzy silne i bardzo różne osobowości, które do świata powojennej literatury wkraczają w różnych okolicznościach i z bagażem różnych doświadczeń. Joanna Guze wróciła do powojennej Polski wraz z Armią Czerwoną, Anna Przedpełska-Trzeciakowska i Maria Skibniewska przeszły przez powstanie warszawskie; wszystkie trzy odnalazły się wśród dramatycznych zdarzeń epoki stalinowskiej na rynku wydawniczym, choć każda poszukiwała czegoś innego w tłumaczonej przez siebie literaturze.

Umiński śledzi wybory tekstów przeznaczonych do tłumaczenia, wplata ich krótkie fragmenty do życiorysu tłumaczki, bowiem stara się pokazać, jak tekst literacki zespala się z życiem tłumacza/tłumaczki, pomaga mu przeżyć jej/jego życie, wzbogacając je o metafory, w których odnajdujemy sens naszych poczynań i pocieszenie w nieszczęściu. Stąd "Trzy tłumaczki" to także szybki kurs historii powojennej Polski i zmieniających się postaw i zachowań. Gdy Joanna Guze wraca w rosyjskim mundurze, jest głośna i niecierpliwie hałaśliwa, jakby chciała odreagować nieopowiedziane wydarzenia z pobytu w Rosji; Maria Skibniewska, podobnie jak Anna Przedpełska-Trzeciakowska to z kolei prawdziwe damy, starające się zachować należyty dystans do rzeczywistości.

Jest także w propozycji Umińskiego zapał czytelnika, zachęta do głośnego czytania dzieciom jako pierwszego etapu otwierania umysłu. Przez wszystkie strony jego książki rozbrzmiewają echa podziwu dla talentu i wielkiej pasji trzech niezwykłych kobiet.

Krzysztof Umiński, 'Trzy tłumaczki'
Krzysztof Umiński, 'Trzy tłumaczki' Materiały Prasowe

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Małgorzata Bujara poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze