W czasach komunizmu Kościół w Polsce wyrósł na potęgę duchową, a przy okazji materialną. Był znakiem oporu wobec roszczeń z założenia totalitarnej władzy - nawet jeśli wśród jego członków znalazło się sporo „tajnych współpracowników". Nazwiska takie jak Wyszyński, Wojtyła, Tokarczuk i wielu innych, w tym męczenników jak ks. Popiełuszko, mówią same za siebie.
Niemałą rolę odgrywały imponujące zewnętrzne znaki religijności - pielgrzymki, procesje, budowa kościołów. Nie było to bez wpływu na samopoczucie ludzi Kościoła: ich pewność siebie, poczucie racji czy wręcz nieomylności.
Wszystkie komentarze
Nie, kosciol jest właśnie po prostu taki. Dla naszych wszystko dla innych prawo. Ten kto zadaje pytania podnosi rękę na kościół podnosi rękę na (kiedyś hiszpanie, Irlandię jeszcze Polskę, ale niedługo).
Szanowny Panie Redaktorze, nikt przy zdrowych zmysłach nie krytykuje kościoła bo wikary x, proboszcz y, biskup z to pijak, złodziej, czy gwalciciel. To jest niestety ludzkie właśnie. Natomiast nie jest ludzkim tworzenie formalnych (są dokumenty papieskie i nie tylko) parasoli i systemów do chronienia takich osób. A argumentacja za tym stojąca jest żenująca. I dyskusja zaczyna się wtedy, kiedy mimo usilnych starań kleru coś wyjdzie na wierzch i nie da się tego zakrzyczec, przemilczeć, przeinaczyć.
Więc niech Pan przyjmie w końcu, że Kościół przeminie jak rycerstwo, pańszczyzna i powszechna krzywica.
Nie dlatego że się zmienił na gorsze, wprost przeciwnie, jest lepszy niż 100 czy 500 lat temu. Ale ludzie kościoła po prostu czynią więcej zła niż średnia krajowa. Bo instytucja przyciąga ludzi żadnych władzy, zboczenacow, zadufkow.
Teraz niestety dla kościoła jak szambo wybije w Bostonie czy Irlandii to smród czuć też Polsce.
Idźcie, nie grzeszcie więcej i zostawcie porządnych ludzi w spokoju.