Zacznę od wspomnienia mojego pierwszego wykładu na Papieskim Wydziale Teologicznym w Poznaniu w roku 1984. Zlecono mi wtedy wykładanie „Wprowadzenia do teologii". Postanowiłem pokazać słuchaczom sylwetki kilkunastu teologów chronologicznie, ale cofając się od współczesności do starożytności. Dlatego zacząłem od Józefa Ratzingera - to on stał się przedmiotem mojego pierwszego wykładu.
Tak się złożyło, że podczas moich rowerowych wędrówek wakacyjnych tego roku przejeżdżałem przez Bawarię, która właśnie przygotowywała się do wyborów. Wszędzie można było zobaczyć plakaty wyborcze CSU z hasłem „Wir in Bayern" („My w Bawarii"). Bawarski sposób myślenia wyrażony w skrócie skojarzył mi się ze sposobem myślenia Ratzingera, który przecież był Bawarczykiem, choć pewnie nie całkiem typowym.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
no cóż, Franciszkowi dużo lepiej nie idzie; KK, żeby przetrwać musi chyba przejść jakąś reformację; tylko, czy to możliwe?
To jak próba naprawiania komunizmu sowieckiego. Wiadomo jak się skończyło
Teoretycznie możliwe i absolutnie nieprawdopodobne. KK skurczy się i skarleje. Ale ciekawe co się stanie z masą upadłościową tej instytucji, to potężny majątek!
Majątek do rozszarpania przez rządzących. Ciekawsze, co z prawdziwą upadłą masą, czyli spuszczonymi z łańcuszka owieczkami.
z tym nigdy nie było problemu; najczęściej rozwiązywano to w sposób zgodny z prawem (choć były i wypadki bandycko-rewolucyjne); to stosunkowo proste, bowiem cały majątek KK pochodzi z darowizn, w tym (i chyba głównie) z darowizn władców;
zatem, jak istniała pilna potrzeba uzupełnienia kasy państwowej, to nawet chrześcijańscy władcy się nie wahali i sięgali po te dobra; sprawę ułatwiła Reformacja, kiedy panujący w katolickim z grubsza kraju (jak np. Śląsk) robił to bez wyrzutów sumienia; ale np. austriacki cesarz Józef II (OIDP) był katolikiem i też nie miał specjalnych oporów;
wyjątkiem byli nasi królowie, którzy chyba nigdy się nie odważyli na podobny czyn (to ma nawet jakąś specjalną nazwę); ale już ich porozbiorowi następcy nie mieli oporów;
bywało zresztą, że i sam Kościół, tylko lekko zachęcony, dzielił się swoimi skarbami, jak władca miał bardzo pilną potrzebę.