Marta Żakowska, antropolożka, badaczka miejska: Rozważaliśmy to. Mieszkam w dużym mieście, w jego dobrze skomunikowanej części, w tygodniu nie korzystam z samochodu, auto stoi bez sensu na osiedlu. Ale w weekend czasem jeździmy pod miasto. Policzyliśmy, że na tyle często wybieramy się w miejsca, w które nie dociera transport publiczny, że wynajem samochodu jeszcze nam się nie opłaca.
Roman Imielski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej": Nie musimy gnać autem na złamanie karku. Nie musimy przyzwalać na siadanie za kierownicą po alkoholu czy narkotykach. Nie musimy pozwalać na notoryczne łamanie przepisów. Możemy skuteczniej egzekwować prawo wobec drogowych piratów i drogowych przestępców. Rozpoczynamy akcję „Jak jeździsz, Polsko": razem z Państwem i polskim państwem możemy doprowadzić do sytuacji, że będzie mniej wypadków, w których będzie ginąć mniej ludzi.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
też mnie to raziło. Ale chyba tylko dlatego, że to rusycyzm, prawda? Angielskie skroty już nie przeszkadzają!
A zobacz sobie juz sam tytuł tego czegoś
GW przoduje i w rusycyzmach i w naśladowaniu znajomości "amerykańskiego". Wiadomo, gęsi i swego języka nie znają.
Razi Cię słowo zbiorkom a słowo na k już nie i od niego zaczynasz zdanie. Hehe, dobre, dobre….
Ten Pan w odróżnieniu od Pani Redaktorki nie jest dziennikarzem, a słowo „ku...” jest jak najbardziej rodzime w odróżnieniu od słowa „zbiorkom” (mnie również wku...a).
Człowieku, tu są gościnie, polityczki czy wielotyczki już sam nie pamiętam, osoby dziennikarskie i inne odjazdy... czemu jeszcze się dziwisz?
Już tłumaczę. Jest to:
Zdezelowana
Baza
Idiotycznie
Organizowanej
Rupieciarni
Komunikacyjnej
Odstręczającej
Mieszkańców
W którym miejscu to jest rusycyzm, może ktoś wyjaśnić? W języku rosyjskim nie funkcjonuje chyba w takim znaczeniu ani termin "komunikacja", ani też "zbiorowa".
Chyba że kogoś razi odwrócona składnia, ale zgodny z polską składnią "komzbior" brzmiałby bardzo źle?
W języku funkcjonuje coś takiego jak neologizm. Ale nie masz pojęcia o tym i piszesz same bzdury.
A ja mam wrażenie, że w wielkich miastach tabor jest w miarę nowy, komunikacja nieźle zorganizowana, natomiast ty - mendzisz.
Zbiorkom jest tak ohydny, że słów brak. Chyba, że Kolred (dawniej kolegium redakcyjne) oraz Zarzgłów (dawniej zarząd główny) GW uznał, że teraz będziemy tworzyć takie zbitki wyrazów na wzór ruski. Proponuję jeszcze wykorzystać inne ruskie zwyczaje językowe, np. "piatetażka" - można to ładnie przenieść na czteropiętrówka itp.
też przeszkadzają, ale rusycyzmy świadczą o rozbiorowej spuściźnie
Bo to jest pisać troll.Kazda okazja jest dobra żeby dowalić GW
To klasyczny rusycyzm z czasów komunistycznej Polski, a antropolożka jest na full lewicowa, więc nie dziw się, że mówi językiem Stalina.
Czyli wszystkie ciężarówki, samoloty, statki, pociągi.
Pojazdy osobowe odpowiadają za ca. 10% emisji CO2. Energetyka to 50%-60%. Reszta... rolnictwo.
Oczywiście samochodoza w PL przybrała rozmiary patologiczne, ale nie dlatego, że Polacy tak pokochali 20-letnie graty z Niemiec, ale dlatego, bo inaczej się nie dało kiedy cała polityka III RP polegała i polega na prywatyzacji usług publicznych, w tym trasportu publicznego.
Zwalanie na społeczeństwa odpowiedzialności za emisje CO2 to nie tylko manipulacja, ale zwykłe draństwo.
To polityka państwa wynikająca z interesów lobbies i oligarchii odpowiada za to, jak wygląda świat.
W różnych krajach te lobbies i oligarchia wyglądają różnie (np. w PL nie wiedzieć czemu wielkim graczem ideologiczno-politycznym jest koszczuj katolicki, na tzw. Zachodzie to zwykle wielki biznes i przemysł), ale co do zasady tak to wszędzie działa.
"transport w UE odpowiada za blisko jedną trzecią emisji" W UE może tak ale w PL za 1/10. Po u nas za połowę emisji odpowiadają kopciuchy - każdy to zimą poczuje na trasie: przed każdą wioską trzeba włączyć w aucie obieg zamknięty.
A u nas walka z autami polega jedynie na zwążaniu ulic, by stały w korkach i kopciły więcej :(
Bez mała 70% to wytwarzanie energii, ale na drugim miejscu są procesy przemysłowe: hutnictwo, produkcja nawozów i materiałów budowlanych. Pojazdy osobowe to sporo mniej, niż 10% emisji CO2, bo większa pochodzi z transportu (ciężarówki, statki) i lotnictwa.
Każda osoba ma wpływ na emisję CO2 i innego dziadostwa: bardziej czy mnie sensowne korzystanie z energii elektrycznej, użytkowanie produktów z odległych krajów zamiast miejscowych, używanie lub nie prywatnych samochodów i wiele innych.
Emisji gazów cieplarnianych nie powodują krasnale ani misie pluszowe. Jest to wyłącznie kwestia ludzkich wyborów, cho nie zawsze uświadomionych.
"Zwalanie na społeczeństwa odpowiedzialności za emisje CO2 to nie tylko manipulacja, ale zwykłe draństwo."
No tak. Czyli jednak to wszystko przez wulkany.
Nie wulkany. Tylko oligarchia.
Naprawdę nie umiesz sprawdzić, jakie są proporcje emisji w UE zanim coś napiszesz? Jesteś taki niechluj, czy zwyczajnie kłamiesz to własnej fałszywej tezy?
Lewacy tak mają.
"Naprawdę nie umiesz sprawdzić, jakie są proporcje emisji w UE" - widziałem dane które podawały jeszcze niższą emisyjność transportu w Europie.
Nawet sowietyzm !
Przypadek? Nie sądzę.
Oddaje poziom tego, co w tej materii oferuje większość miast.
Nie wysiądę ze swojego auta!
Zbiorkomem niech jeżdżą uczniowie, studenci, pracujący w centrum i wszyscy ci, którzy nie mają istotnych zobowiązań rodzinnych w innych, odległych dzielnicach i nie obwożą chorego rodzica po lekarzach, przychodniach i na badania.
Zbiorkom to transport z użyciem towosów...z jednego kołchozu do drugiego.
Nagle 80% społeczeństwa obwozi chorego rodzica po lekarzach. Ciekawe.
I o tym był artykuł. Niech jeżdżą Ci co mogą i chcą. Tylko muszą mieć ten zbiorowy transport odpowiedniej jakości i na wyciągnięcie ręki
Zejdź na ziemię. Ile masz lat? Całe liceum i studia jeździłam tramwajami i autobusami - tak, to było idealne bo byłam młoda, nie miałam innych obowiązków poza uczeniem się i miałam niemal bezpośrednie połączenia dom-szkoła. Teraz jednak mam 5 dych, zmęczenie i stresy na karku, pracę, dwa domy do ogarniania i rodziców lat 80. Jakieś 2/3 znajomych jest w podobnej sytuacji - jeśli nie obwożą rodziców, to obwożą dzieciaki, jak nie dzieciaki to mieszkają na przedmieściach. Może chcesz im powiedzieć, że głupio mieszkają i powinni przeprowadzić się do centrum, by zaspokoić jakieś pięknoduchowskie tramwajowe wizje aktywistki?
A ja po prostu lubię jeździć swoim samochodem. Mam czyste wnętrze, swój fotel, doskonałe audio i system głośnomówiący (brzmi trochę jak zbiorkom :)
Nie przeszkadzają mi korki, bo w samochodzie załatwiam większość telefonów i mogę jechać 30 na godzinę.
Kocham też rower, ale w zimie i w deszczu, jak dziś we Wrocławiu, trudno z niego korzystać, choć staram się najczęściej jak to tylko możliwe.
Pocałujcie mnie więc w dudę z tym zbiorkomem, a ponadto jak widzę wielki kilkudziesięciotonowy tramwaj z kilkoma ludźmi w środku, co nie jest takie rzadkie, to myślę sobie o tych miejskich bezmózgach, żeby na poważnie się ogarnęli.
Oczywiście, że to przewożenia ładunków służą inne środki transportu, ale czy to przewożenie ładunków jest na pewno konieczne?
> Pocałujcie mnie więc w dudę z tym zbiorkomem, a ponadto jak widzę wielki kilkudziesięciotonowy tramwaj z kilkoma ludźmi w środku, co nie jest takie rzadkie, to myślę sobie o tych miejskich bezmózgach, żeby na poważnie się ogarnęli.
Na wielu liniach zamiast tramwaju za miliony wystarczy busik z 15-stoma siedzeniami za kilkaset tysięcy. U mnie w mieście jest teraz remontowana linia tramwajowa (ponoć najkrótsza w Polsce, ma niecałe półtorej kilometra). Zamiast niej, władze puściły busik, który jeździ równie sprawnie, co tramwaj, zawsze ma wolne miejsca siedzące, jest o wiele cichszy, nie wymaga szyn i zawieszonej trakcji. Ale zamiast zostawić busik, w imię jakiejś tramwajowej ideologii, wywalimy miliony na nowe szyny i trakcję, kupimy wypasione tramwaje za miliony, i będziemy nimi wozić kilku uczniów i emerytów.
Jeździsz autem, bo:
- nie myślisz o społeczeństwie jako dobrze wspólnym i nie próbujesz dostosować się do niego jak robią to np. Skandynawowie, czyli np. nie planujesz zakupów pod tym kątem;
- nie masz możliwości zapewnienia alternatywnego transportu - nie masz parkingu park&drive, nie ma możliwości wynajęcia w centru pojazdu umożliwiającego szybki i tani przewóz tych kilku kg, jak elektryczne skutery, wózki, platformy, minibusy;
- nie ma wytyczonych dla alternatywnego transportu dróg - tych "rowerowych" jest za mało i są za wąskie i nie ciągłe. I długo nie będzie.
Ale to się będzie musiało zmienić, a zmiana nie nastąpi jutro, tylko pewnie za dekadę. Jednak czym szybciej to zrozumiemy, że wszyscy musimy zrezygnować z aut w centrach, tym lepiej będzie się nam w nich żyło.
N.Y.C. ma to od dawna - tam, na auto w centrum stać tylko naprawdę bogatych, ale to jest prawdziwe miasto.
Stres i zmęczenie plus cukrzyca to efekt poruszania się samochodem. Moje babki żyły ponad 90 lat a pracowały o wiele ciężej. Nie miały tylko prawa jazdy.
Bucku czytaj ze zrozumieniem. Albo jestes wymóżdżeńcem, ktoremu juz nic nie pomoże. Ta Pani stanowi 80% społeczeństwa? Pisze o sobie, wyraziła własną opinię. ZROZUMIAŁEŚ?
Ammma pracuje znacznie ciężej od twoich babek i prababek i w dodatku opiekuje się innymi starszymi ludźmi w przeciwieństwie do twoich babć, które nie musiały się nikim opiekować
„A ja po prostu lubię jeździć swoim samochodem. Mam czyste wnętrze, swój fotel,”
„Maaaaam tak saaamo jak tyyyy…”
Też lubię moje autko. Mojego grata, tak naprawdę. Kocham.
I co mi zrobicie? ; ))
W dawnych, słusznie minionych, czasach było coś takiego jak taksówka bagażowa. Jak miałeś duuużo do przewiezienia, to zamawiałeś i jechałeś. Do mniejszych tobołów zwykła wystarczy. W końcu nie wozisz tych zakupów każdego dnia? A i taniej wychodzi niż utrzymanie własnego samochodu przez cały rok.
Sam mam samochód, głównie ze względu na hobby wymagające nocnych wyjazdów w miejsca które leżą poza zasięgiem łun z miast, ale nie mam problemu żeby w mieście korzystać z transportu publicznego, nawet taksówek jeżeli muszę dojechać gdzieś gdzie jest problem z parkowaniem, a nie chcę z jakiegoś powodu jechać autobusem. I wcale nie mieszkam w centrum. Kwestia ruszenia głową i sprawdzenia co można, czego nie i co się opłaca.
Long story short: korzystam chyba ze wszystkich środków transportu, zależnie od sytuacji i potrzeby, ale NAJCZĘŚCIEJ korzystam z własnego auta, bo tak jest dla mnie najbardziej praktycznie (nawet jeśli drożej niż inny inny transport).
Oczywiście, że nie jest konieczne. Ładunki same chodzą.
„Też lubię moje autko. Mojego grata, tak naprawdę. Kocham. I co mi zrobicie? ; ))”
Nic nie zrobimy. Ta kocha „autko”, inny uwielbia palić „wynglem” i wspólnymi siłami wreszcie doprowadzą do końca cywilizacji, której są wytworami.
Pani powinna wejść do rządu i pomóc tym ofermom!
Oni tam ogarniają tylko dwie rzeczy: zepsuć-zgubić
Sorry, jeszcze UKRAŚĆ
Czyli to już są 3 rzeczy...
Proszę się przejechać w Warszawie gdzie nowo kupione dwukierunkowe tramwaje Hyundai mają 31 miejsc siedzących i 241 miejsc ogółem.
Nigdy, poczynając od sławnych tramwajów 13N, liczba miejsc siedzących w stosunku do liczby miejsc ogółem nie była tak mała.
A w latach 60 XX wieku gdy jeździły tramwaje 13N ludzi na emeryturze była połowa tego co obecnie.
Tramwaj Hyundai jednokierunkowy ma 242 miejsca ogółem (i 42 siedzące) a dwukierunkowy 241 miejsc ogółem (i 31 siedzących).
tramwar.pl/twhyundai.html
Całe szczęście nie tylko takie jeżdżą. Jak widzę bufet, to najczęściej przepuszczam i czekam na następny.
Wtedy dawni hipisi kupują SUV-y i wjeżdżają nimi do centrum miasta.
Czy sama nie jeździ samochodem? No sama jeździ. Bo nie może czasem inaczej. Ale inni niech już nie jeżdżą. Pani aktywistka naprawdę prosi.
W punkt!
Bo są zwierzęta równe i równiejsze. Jak Ty przestaniesz jeździć, to aktywistka będzie miała spokój pod swoją kamienica w centrum. A i do lasu w sobotę wygodniej i szybciej wozem dojedzie.
Niektórym wolno więcej, bo na przykład są której urodzeni. Na przykład tacy aktywiści, badaczki i badacze...