Kiedy 24 lutego tego roku rosyjskie wojska runęły na Ukrainę, podniosły się u nas kategoryczne głosy, by za tę agresję surowo ukarać rosyjską kulturę i wyrugować ją raz na zawsze z naszego terytorium. Czyli won z bibliotek, teatrów i sal koncertowych.
Pomysł, byśmy się nie zatruwali więcej płodami Puszkina, Lermontowa, Turgieniewa, Gogola, Dostojewskiego, Tołstoja, Czechowa, Gorkiego, Babla, Bułhakowa, Mandelsztama, Achmatowej, Cwietajewej, Pasternaka, Płatonowa, Sołżenicyna, Brodskiego, Wieniedikta Jerofiejewa z jego godną potępienia powieścią „Moskwa - Pietuszki" i wielu innych, wydaje się świeży. Rzecz jasna pod warunkiem, że książki tych i innych autorów nie zapłoną na stosach, bo to już w historii było. Nawet ostatnio i u nas, kiedy w roku 2019 w Gdańsku księża i ministranci puszczali z dymem książki w ramach - jak uzasadniali - „symbolicznej akcji walki z rzeczami, które stoją w sprzeczności z przykazaniami bożymi i Kościołem katolickim". Tu trzeba działać z daleko posuniętą finezją.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Albo inaczej, artykuł byłby o czymś , gdyby był po prostu o Szałamowie, bez tego programowego wstępu.
No to co?
Jak nie rozumiesz, co, to się głupio nie odzywaj.
Jajco.
Nie wystawiano. W IZraelu do niedawna w ogóle nie grano Wagnera. Ale to sam Wagner był nosicielem nienawistnych idei.
Szałamow - nie.
Szostakowicz - nie.
Czajkowski - nie.
Strawiński - nie.
Bunin - nie.
Tak był nosicielem, nawet zupełnie nieświadomym :-)
Serio: przez trzydzieści lat "rozumieliśmy Rosję". Och-ach, rosyjska dusza, głęboka i mroczna. I Szałamowa. I Sołżenicyna. I Puszkina. I Dostojewskiego. Jeszcze raz: po ch...?
Całą wiedzę o narodzie rosyjskim, jak ktoś potrzebuje, to można było nabyć w lutym i marcu. Po Buczy naprawdę już się człowiek nie doedukuje, ot, drobne uzupełnienia w miarę, jak Ukraińcy będą wyzwalać kolejne miasta i wsie. Po ch... mi Dostojewski?
Zwłaszcza, że Dostojewski - jak i reszta tego tałatajstwa - jest zły. Nie w sensie "zły jak ta baba od 365 dni". Zły jak - zły człowiek. Nieufny, ponury, widzący wszędzie zło, przemoc, mrok. Ot, czasem się jakieś światełko trafi, ale i tak: mrok. A - cokolwiek złego o Zachodzie powiedzieć - to tak nie działa. Jesteśmy nieco lepsi. Nie warczymy na siebie jak stado orków. Nie przechodzimy automatycznie w tryb mordowania i gwałcenia, tydzień po rozpoczęciu wojny. Zdarza się, i mamy sporo za uszami - ale gdzieś tam, w tle, są miliony aktów dobroci. Co było widać i w Polsce z ukraińskimi uchodźcami. I tak, w tym samym czasie byli też inni uchodźcy, inaczej traktowani - ale i tam było gdzieś jakieś dobro.
To jest to, czego Rosja nie rozumie i na czym się przejechała. Nie doceniła naszej dobroci, radości i optymizmu, biorąc to za słabość i "pedalstwo". W sumie może po to warto czytać Dostojewskiego, żeby to zrozumieć. Chociaż też - nie bardzo. To widać i bez niego. Więc po ch... mam się truć jego złem?
Chociaż - jest chyba jeden dobry powód, żeby Puszkina, tego od "Oszczercom Rosji", gdzie traktuje Polaków tak, jak Sołowiow Ukraińców (acz pisze lepiej), czytać. "Bajka o rybaku i złotej rybce", zwłaszcza końcówka. No, ale w sumie też - po ch... czytać. Car Putin pewnie czytał, ale nic nie zrozumiał.
Więc w sumie też to życia nie zmienia.
Ja przez wiele lat byłem fanem Leningradu. Sznur budził nadzieję na normalną rosję, ale ta rosja była ciągle zapijaczona. Kiedy nadszedł dzień próby dla człowieczeństwa, buntownicy na miarę tego gatunku postanowili strzelić focha obwieścić światu, że czują się szykanowani, a przecież tak w ogóle to rodzinna sprzeczka...
Też tak mam. Jakoś mi wpadli w ucho z rok przed inwazją, sporo fajnych rzeczy - a teraz nawet nie bardzo mam ochotę słuchać. Trochę tak, jakby próbować jeść nawet niezłe jedzenie w zapaskudzonej knajpie - niby jedzenie to samo, ale jakoś ochota przechodzi.
Plus te deklaracje Sznura to już w ogóle. Coś jak "e, spoko, przecież trochę taki bałagan się zrobił, w czym problem".
"Serio: przez trzydzieści lat "rozumieliśmy Rosję". Och-ach, rosyjska dusza, głęboka i mroczna. I Szałamowa. I Sołżenicyna. I Puszkina. I Dostojewskiego. Jeszcze raz: po ch...?"
Racja. Tylko że nie przez 30 lat a 300... ;-)
Przestańmy używać przekleństw ruskiego pochodzenia, z ch**m na czele. Mówię poważnie. Mój wujek ze Lwowa twierdził, że w Galicji tego słowa nie używano, przyszło z Kongresówki..
Cóż, zwykle nie używam - ale tutaj uznałem, że należy jednak "odpowiednie dać rzeczy słowo".
@willie1950: zasadniczo racja - ale wziąłem 30 lat, bo jednak jako wolny kraj już nie musieliśmy tego robić. Wcześniej, cóż, chcąc nie chcąc musieliśmy rozumieć.
:-)
W sedno. To naród spaczony tam nie będzie nigdy demokracji. Demokracji chce tam plankton czyli jakieś 0.005% społeczeństwa.
Moze zamiast pisac o tym kolejne piekne ksiazki czas obalic tego cara?
Ukrainiec Serhij Zaden zamiast uciec z Charkowa zostal, odstawil pisanie i pomaga jak moze jako wolontariusz.
A z tej setki tysiecy ruskich uciekinierow pewnie ktorys napisze cos wielkiego, nie watpie.
Chodzi o pisarzy książek tak?
Zawsze się zastanawiam co ludzie mają na myśli mówiąc o "kulturze" jakiegoś kraju/narodu.
Czyli inni tego nie mają?
Inni nie mieli noblistów z literatury?
Albo wybitnych kompozytorów, muzyków, dyrygentów.
Naprawdę, niesamowicie niesamowity naród ci raszysci....
Tacy...pełni..."kultury"
Właśnie o to chodzi, że nie mają.
Porównaj chociażby kulturę (nie mówiąc już o osiągnięciach nauki) Ukrainy i Rosji.
No i troll poczuł się zobowiązany żeby mnie oświecić
Posłuchaj.
To, że ruscy wszędzie i na całym świecie promowali za pieniądze oligarchów swoją "kulturę" nie znaczy, że inni jej nie mieli/ nie mają.
To świadczy tylko źle o tobie, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.
Że nawet nie wiesz, że w całej Europie nie ma fakultetów historii ukraińskiej,ale historii raszystowskiej są wszędzie.
To świadczy tylko o twojej ignorancji, a nie o tym, że oni tego nie mieli.
ruski to naród wybrany, doprawdy