Między starszym pokoleniem liberałów a młodą lewicą od dłuższego czasu toczy się spór o to, jak mamy pracować. Czy żądać bezwzględnego przestrzegania kodeksu pracy i po ośmiu godzinach wychodzić do domu, czy też uznawać, że regułą powinna być ciężka praca, by za wszelką cenę osiągnąć sukces. Spór rozgorzał na nowo po rozmowie Waldemara Pasia z Grażyną Kulczyk.
– My (...) pracowaliśmy dzień i noc, sprawiało nam to ogromną frajdę. Dziś w oczach przedstawicieli młodego pokolenia nie widzę tego błysku, zapału. Młodzi zerkają na zegarek, nie chcą pracować dłużej, niż przewiduje ustawa. Jesteśmy w trakcie robienia czegoś fantastycznego, a ktoś nagle wychodzi do domu. Nie dlatego, że się źle czuje czy że ma dziecko, tylko po prostu – wyczerpał swój czas pracy. Ja tak nie umiem – stwierdza Kulczyk i dodaje, że pracowała nawet 20 godzin na dobę.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
No właśnie. Tutaj jest chyba główny problem - 16 godzin pracy na swoją firmę to nie to samo co 16 godzin pracy na cudzą firmę. I niechęć do bardziej intensywnej pracy na cudza firmę nie jest cechą 'homosovieticusa', tak samo jak nie jest 'homosovieticusem' właściciel prywatnego sklepu który nie chce dać półtora kilo cukru komuś kto zapłacił za jeden kilogram. Chcesz więcej cukru - to za niego zapłać. Niestety, w Polsce nie mamy ani liberalizmu, ani lewicowości, tylko wciąż pozostałości feudalizmu w którym dobry Pan Bóg po to stworzył chłopów aby na pana pracowali.
Albo nawet większość stażystów w Wyborczej albo kancelarii p. Matczaka.
Tak, to jest problem dla masy pracowników słabo wykwalifikowanych. Ok, być może szkoła nie wpisuje się w ten schemat, jest przeregulowaną patologią sterowaną przez państwo, od lat zmagającą się z doborem negatywnym.
Ale pozostałe przykłady (Amazon, gastronomia) to praca, która nie wymaga wiedzy czy doświadczenia. Zupełnie inaczej jest w branżach, które jednak bazują na wykwalifikowanych i doświadczonych pracownikach. I mówię nie tylko o tak znienawidzonym przez niektórych IT. To samo dotyczy budowlańców, operatorów maszyn, itp. Jeżeli potrafisz coś, co jest poszukiwane, masz zdecydowanie lepszą pozycję do planowania swojej pracy.
Skoro główny problem leży w pracy na cudzą firmę, to czemu nie założyć własnej?
Dokładnie tak jest. Zauważ, że dokładnie o tym piszą i Matczak, i Wielowieyska. Im nie chodzi o to, żeby pracownicy fizyczni w fabryce, czy biurowi w korpo pracowali więcej. Im chodzi o to, żeby lewica zrozumiała, że jak chce się osiągnąć tzw. sukces (raczej nie dotyczy to prostych zawodów), to trzeba od siebie wymagać więcej. Wyobrażasz sobie, żeby polscy siatkarze, goście od lat w ścisłej światowej elicie, powiedzieli "Sorry, trenerze, jest już po 16, więc my przerywamy trening i idziemy do domu"? To samo tyczy się programistów-freelancerów, naukowców, prawników i dziennikarzy.
.
Z drugiej strony, powyższe nie dotyczy np. pracowników fizycznych, ślusarzy, sprzątaczek, czy sekretarek w korpo. Pod żadnym pozorem nie wolno tych ludzi zmuszać szantażem finansowym, czy moralnym do dłuższej pracy za to samo wynagrodzenie. Kiedyś rozmawiałem z pracownikiem Fiata w Tychach, który z nostalgią wspominał wczesne lata 2000, kiedy fabryka zasuwała, chyba na 150% normy. Dlaczego? Proste - pracowali np. w weekendy, ale praca w weekend była dobrowolna i za 150% normalnej stawki. Chętnych do pracy było aż nadto. Czyli można zrobić to uczciwie.
.
Ważne, żeby lewicujący politycy i intelektualiści nie przykładali jednej miary do wszystkiego, bo to jest zwyczajna głupota.
Przecież Wielowieyska napisała, że to zależy od przypadku. Faktycznie niewyszktałcony robotnik nie zainwestuje w się je więcej siedziąc na kasie. Taka prawda. Ale już osoba wykształcona może się doszkolić.
A zwłaszcza nie chcą pracować za darmo, no skandal po prostu
@wyczerpał swój czas pracy.
Wrzuć monetę, wrzuć monetę
@stwierdza Kulczyk i dodaje, że pracowała nawet 20 godzin na dobę
Byłem, widziałem. Z jednorazowych zdarzeń robi się regułę. Opowieści z mchu i paproci
Ale przczytałeś artykuł? Bo prowadzisz dyskusję z wyrwanymi z kontekstu hasłami.
Mariusz Kamiński i Jacek Sasin nie pracują. To są przestępcy. Zajmują się działalnością przestępcza, a nie praca.
Ważniejszy wydaje mi się szacunek do pracownika, do drugiego człowieka. Jeżeli pracodawca swoim charakterem i brakiem umiejętności organizacyjnych wywołuje rotację kadry, nie szukajmy winy w pracownikach.
Ten moment to jakieś 60-70 % i nie jest to efekt umowy społecznej tylko psychologii czego dowody widać w Skandynawii, czy w USA w złotych czasach kapitalizmu po II wojnie światowej. Poza tym naprawdę duże dochody to jest raczej wynik posiadanej władzy, np zarządu w firmie który praktycznie sam sobie ustala wynagrodzenia, drenując firmy z kapitału na inwestycje.
Wielowieyska pisze dużo o potrzebie wzrostu wydajności pracy, ale nie jestem pewien, czy rozumie, że ta wydajność wynika z organizacji pracy i używanych narzędzi, co zależy od właścicieli i zarządzających. Jeśli praca jest tania to łatwiej prowadzić gospodarkę ekstensywną i np prowadzić ręczną myjnię samochodową niż automatyczną.
Zgadzam się z Wielowieyska, że skrajna lewica nie rozumie biznesu i pozbawia się szans wprowadzenie "komunizmu", jak chociażby w Niemczech, jeśli w biznesie nie będzie widziała partnera do tworzenia systemu do tworzenia lepszych miejsc pracy. Spółdzielnie to dobry pomysł, ale nie będą tworzyć wszystkich miejsc pracy.
"Tak, nasza cięższa praca i lepsza wydajność oznaczałaby, że moglibyśmy więcej z naszych podatków zapłacić nauczycielom, pielęgniarkom i ratownikom - ale wiele osób nie chce wiązać tych kwestii. Woli magiczne myślenie, że te pensje zaniżają jacyś źli, abstrakcyjni "oni"."
Nie powinno być problem dla rzetelnego dziennikarza sprawdzić i porównać wielkość płac w stosunku do PKB, kiedyś to było bardzo mało.
Żadna firma nie wypłaci pracownikowi 100% przychodu, jaki wypracował. Od przychodu trzeba odjąć wszelkie koszty (energia, maszyny i urządzenia, koszt biura lub fabryki, poddostawcy itd), ponadto lepsi pracownicy „dokładają się” do wynagrodzeń początkujących i przez to mniej wydajnych pracowników, odjąć również trzeba koszt urlopów, ZUS, podatki oraz kapitał gromadzony na rozwój firmy i na przetrwanie gorszych momentów (tak jak obecnie czy w czasie pandemii).
Oczywiście. Pisząc o porównaniu miałem na myśli porównanie z innymi krajami, coś co dziennikarze robią zdecydowanie za mało.
Wg cytowanego w artykule bussnes insider Polacy są bardziej wydajni od Niemców uwzględniając to ile trzeba zapłacić za pracę.
I o tym jest ten cały wątek: o wiele łatwiej ciężko pracować, kiedy pracuje się na _swój_ sukces (zawodowy i finansowy), a nie na czyjś.
A dlaczego miałaby sobie darować? Bo nie pasuje do Twojej tezy, że miała lżej, że miała gotowe?
Bo jej roznoszenie ulotek nie miało ŻADNEGO wpływu na karierę dziennikarską. I tak, jako córka wpływowego wtedy senatora OKP miała lżej niż osoba "z ulicy".
ZAWSZE najpierw pracuje się na czyjś sukces, zanim nauczysz się dość, by zacząć pracować na własny. Kapitał społeczny jest dokładnie taki sam dla każdego członka społeczności. Robienie zarzutu Wielowiejskiej, że umiała z niego skorzystać dowodzi zwykłej niewiedzy, czym toto się je. I nie, kapitał społeczny to nie są znajomości ani kumoterstwo.
Wpływu może i nie miało, ale pokazuje kulturę pracy wyniesioną z domu. Jakby wszystko było takie proste, to od razu robila by karierę w dziennikarstwie, czyz nie?
'Kapitał społeczny jest dokładnie taki sam dla każdego członka społeczności. '
Niestety, nie jest. Wiem to z własnego doświadczenia i obserwacji innych ludzi. Z tym że 'kapitał społeczny' to przewrotna bestia - czasem może nim być właśnie to że bogaci rodzice sami zachęcają swoje dziecko do prostych prac (choćby tego nieszczęsnego roznoszenia ulotek), podczas gdy dobrzy ale prości rodzice z 'ludu' stają na rzęsach aby 'moje dziecko miało lepiej niż my', wykształcając w dziecku 'postawę roszczeniową'...
Bzdura.
Za to moje "dzieci" w firmie pracują 4 dni w tygodniu. Pieniędzy im wystarcza. Resztę czasu poświęcają rodzinie, sportom itd. Zazdroszczę im.
Ale też nie mam ochoty dzielić się podatkami z tymi, którym się nie chce, a którym nie wystarcza. Wystarczy, że płacę 3 składki zdrowotne.
Ale dorzuć się na drogi. 20 km ekspresówki z Krakowa do Myślenic ma kosztować 6 mld zł. A to droga darmowa i ci co im "nie wystarcza" po niej nie będą jeździć.
p.s. Jakim cudem płacisz trzy składki zdrowotne?
To bardzo proste ze składkami - obecnie płacisz ją od każdej formy zarobkowania czyli np umowa o pracę, własna dz. gospodarczaa I np. z tytułu bycia wspólnikiem w spółce - wszędzie płacisz niezależnie od dochodów, a jeśli dochody są wyższe to po prostu więcej
Jesli to prawda, co mowisz o swoich godzinach, niedlugo sama bedziesz potrzebowac lekarza. A uczciwej rozmowy ze specjalista może już teraz
Jakos te godziny sie nie dodaja. Jesli 9-2o w dni powszednie i 8-13 w swieta, to gdzie sa tego godziny na 2 dyzury calodobowe w tygodniu???
tak tak, np. na Rafale Brzosce, który dla zysku puścił pracowników z torbami i bez pensji. ODPOWIEDZIALNOŚĆ TAK BARDZO
To zdanie to jest kredo wszystkich komunistów. Z tą drobną różnicą, że dziś mówią o "odpowiedzialności moralnej" a dawniej mówili "grab zagrabione".