Jakieś dziewięćdziesiąt lat temu niezrównany w dowcipie i złośliwości Antoni Słonimski życzył niektórym czytelnikom agonii, a na innych by tylko „splunął". Czytelnika nazywał „zarazą", „jełopem", „błaznem", „krową" itd.
Zanim to jednak zrobił, posłużył się statystykami. Biorąc pod uwagę, że Polska liczyła wtedy jakieś trzydzieści milionów obywateli, śmiało można stwierdzić, że dziś czytamy tyle samo, co wtedy. Jedyna różnica to ta, że dziś nie ma wśród Polaków tylu analfabetów. Na koniec Słonimski sklasyfikował czytelników, dzieląc ich na niewybredne grupy. Felieton nazwał skromnie acz dosłownie: „O czytelnikach". Dokonałam małego skrótu i jedno zdanie z felietonu pominęłam, bo sama zadrżałam, a wy byście splunęli.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Wtedy lekko nie miał. Lecz dzisiaj by go w mig zlinczowali.
Trzeba szukać, może uda się znaleźć.
Na pewno już nie w Wyborczej
Nie te czasy.
Z oparów absurdu:
Ważniejsze imiona słowiańskie i żydowskie:
Kanapka, Kolesław, Żesławir, Gutnajer, Kubełek, Kolektor, Aronek, Ancymonek i Pipuś.
Ogłoszenie drobne /ważne w kryzysie energetycznym/:
Drzewo genealogiczne w szczapach do odstąpienia w większych ilościach.
he he właśnie w Wyborczej go czytamy.
@ Jedyna różnica to ta, że dziś nie ma wśród Polaków tylu analfabetów.
Koment
Czyżby?
Analfabetów... Nie ma, od wielu lat, tylu analfabetów.
Dokładnie, jeżeli się śmieje to z tych którzy bili brawo po wypowiedzi pani Tokarczuk. Bo jest to satyra na czytelników. Miał tyle klasy żeby śmiać się ze swoich "klientów", a nie obcych "idiotow".
nie był klasistowski, pogardliwy też nie bardzo. Względnie można jej wypowiedź nazwać "niezbyt oryginalną, niezbyt mądrą, ale przynajmniej prawdziwą"
Słonimskiego zawsze warto poczytać.