Maślak, król grzybów (nie borowik, odklejona elita, tylko prawdziwy suweren) jest śliski, trochę jakby gnił. I jak pięknie ta ściółka pachnie! Grzybnią i śmiercią!

Jest jesień i, ach, tak boleśnie jest pięknie. Jesień przecież, podobnie jak orgazm, jest małą śmiercią. Piękną śmiercią. Mój Boże, ty, któryś zniszczył Sodomę i Gomorę jak ci stworzeni na twoje podobieństwo zniszczyli Hiroszimę, Nagasaki, Drezno czy Warszawę, ty, któryś na wszystkim, co żyje, dokonał masowego mordu Potopem – masz gust w oprawie tego corocznego zabijania. Trzeba przyznać. Jesteś jak morderca esteta. Jak Hannibal Lecter.

Tak. Świat, jak co roku jesienią, zaczyna umierać i zdaje się z tego powodu pląsać z radości. Rozumiem tę radość, nic nie przynosi takiej ulgi, jak długo wyczekiwany koniec. Jak słowa księdza mówiącego: „Idźcie, ofiara spełniona", po których ludzie wzdychają z wdzięcznością: „Bogu niech będą dzięki".

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Jesień antypatriarchy
    już oceniałe(a)ś
    4
    1
    Ziemowit, nie jedz tyle grzybów :-)
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    bqrdzo chcą tak myśleć tw prawackie bydlęta, bardzo chcą myśleć, że to nie oni tylko Wyższa Konieczność
    już oceniałe(a)ś
    3
    5