To, co nastąpiło po ataku na Nowy Jork i Waszyngton wrześniowego poranka 20 lat temu, to nie kontuzja, ale przewlekły i głęboki proces samookaleczenia Ameryki. Spekulacje na temat zmierzchu amerykańskiego imperium mogą być przedwczesne, choć niepozbawione sensu. Gdyby tak się stało, to historia spojrzy na „wojnę z terrorem" – odpowiedź zranionego mocarstwa na zuchwały akt agresji 11 września 2001 roku - jako na punkt zwrotny i kto wie, czy nie decydujący.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Wystarczy jeden zacietrzewiony idiota u władzy aby podpalić świat. My tutaj, w Polsce, świetnie to znamy .... I brniemy dalej...
Do polski przybyło nagle milion Ukraińców. Żyją sobie spokojnie płacą podatki nie wadzą nikomu żadnych antyukraińskich pogromów czy rzezi chociaż film " wołyń" miał dużą oglądalność. Ale awantura z przyjęciem grupy z afganistanu już nabiła pisowi kilka punktów w sondażach. A niszczenie zasieków potępia 80 procent polaków. Ale na integrację miliona ukraińców polski rząd nie wydał ani złotówki ich dzieci to już będą polacy tak jak caroline wozniacki jest dunką. W UK na integrację miliona polaków rząd brytyjski też nie wydał miliardów funtów tyle co na broszury urzędowe i tłumaczy w początkowej fazie. Ale dzieci moich polskich znajomych mówią między sobą tylko po angielsku oni już będą brytyjczykami i nie będą jeździć do polski na " demokratyczny dżihad". Ludzie w polsce zdają sobie z tego sprawę i stąd skok pisu w sondażach.
dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza?
Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza
człowiecze z końca wieku? … Głowę zwiesił niemy.
Taki przywilej kronikarza, zna bieg wypadków, opisuje je z perspektywy toteż może popisywać się swoją mądrością Kasandry tyle, że niestety po szkodzie.
W kwestii terroryzmu islamskiego, całej fali zdarzeń poprzedzającej 11 września od lat 60, przez Monachium, a potem Madryt, Londyn, Paryż myślę, że ciągłe mieszanie i splątanie przyczyny że skutkiem doskwiera wszystkim zajmującym się tą tematyką. Islam od samego początku był ekspansywną siłą kładąca się długim cieniem na swoim sąsiedztwie. Położył kres dwóm odwiecznym imperium Persji i Wschodniemu Rzymowi. Skutecznie zdominował Azję i Afrykę na długie lata wdzierając się do Europy. Podupadł z powodu zachwiania równowagi rozwoju i postępu, z dominacją religii i ideologii. Wiele lat temu głośno było o zabawnej sytuacji podczas programu reklamującego wydział informatyki uczelni rektora Rydzyka w TV Trwam. W trakcie audycji Rektor zadzwonił na antenę i zrugał studentów i włodarzy kierunku za zbyt małą, niedostateczną ilość historii kościoła, wszelkich wariantów teologii podczas programu studiów. Zdarzenie to mój znajomy (nomen omen mgr teologii) skwitował stwierdzeniem, że najwidoczniej rektor Rydzyk chce ze swojej szkoły zrobić coś na wzór typowej medresy, gdzie 70 procent czasu na każdym kierunku wypełniają studia koraniczne i dopiero potem ewentualnie kierunkowe. Minęło wiele lat, a dr hab. prawa konstytucyjnego w Polsce chce jako minister edukacji wprowadzać biblistykę, religię, teologię, historię kościoła i świętych wszędzie, na wszystkich kierunkach, na co przyklaskują mu osoby nie tylko w gatunku kardynała im spe jędraszewskiego (profesora historii nie potrafiącego cytować czytać i weryfikować źródeł). Znany i kompetentny w dziedzinie prawa rzymskiego profesor ksiądz wypowiada się bez skrępowania o genetyce i in vitro plotąc kompromitujące głupoty. A takich przykładów jest bez liku.
Islam już około XII wieku czyli po 400 latach istnienia wyraźnie zatracił swoją zdolność przyswajania i adaptacji wiedzy, nauki. Zatrzymał się i zasklepił w dogmatyzmie, odrzucił wszelkie prądy rozwoju i poznania. Rozpoczęła się stagnacja, która wpędziła islam w ręce chciwego zachodniego kolonializmu. Koniec kolonializmu zaś to nie dość że jednocześnie trauma II wojny, nie dość, że kwestia żydowska - izraelska, to jeszcze zimna wojna, dwa bloki i odrodzenie islamu jako globalnej półtora miliardowej, demograficznie prężnej siły budującej swoją tożsamość ma krzywdach kolonializmu, micie minionej potęgi gdy rzucali na kolana świat, krucjat no i kwestii Izraela. Wreszcie premia niespodziewana niespodzianka - zasoby ropy okazują się znajdywać w obrębie państwa islamskich. I co na to wszystko powie wszechwiedzący narrator, antycypujący w swej "kronice" skutki zdarzeń i ich następstw, reakcji czy zaniechań? Bo ja nie mam najmniejszego pojęcia poza jednym. Brutalna i bolesną prawdą (pod każdym względem - moralnym, pragmatycznym, historycznym) jest, że krucjaty były totalną katastrofą. Gdyby zakończyły się sukcesem, problemu islamu mogłoby nie być, co w skrócie znaczy - nie narzekajmy na muzułmanów, nasi przodkowie nieudolnie nie rozwiązali ich "problemu", a był to ostatni moment, gdy brutalne wynaradawianie, ludobójstwo mogłoby się dokonać i w tym sensie zostać zaakceptowane, choć ewentualnie wspominane z lekkim zakłopotaniem czy wstydem (jak np. los Jaćwingów...). Jeśli historia to proces dynamiczny, to my jesteśmy u schyłku, wyczerpujemy się, oni rosną. I nic z tym nie zrobimy.
Trudno odrzucić od siebie myśl, iż jest to naturalny proces, choć nie sposób nie zgodzić się z autorem, że USA błędną polityką przyspieszyło ten proces. Wszystkim tym którzy uważają, iż nie mam racji przypominam iż Cesarstwo Rzymskie uległo germańskim barbarzyńcom, pomimo, że gorowało nad nimi pod każdym względem.
Dlaczego tak jest nie wiem. Mnie pomaga przekonanie iż otaczający nas świat jest chaotyczny. Nie w popularnym sensie tego słowa, ale w takim iż znając warunki brzegoqe i początkowe nie jesteśmy w stanieępny przewidzieć rozwiązania, a w tym przypadku zmierzchu USA, jak również nie potrafimy odpowiedzieć na pyranie kto bedzie następny, być może Chiny, ale na pewno nie prezes ze swoim premierem.