Typowe czteropiętrowe bloczki z lat 60., czyli małe okna i ciemna kuchnia. Jedni powiedzieliby, że przytulnie, inni, że ciasno. Za to podwórko zaprojektowane rozrzutnie. Prawdziwie po królewsku jak na obecne standardy urbanistyczne, no, rozmach. Duży trawnik, zadbany żywopłot, wyniosłe topole, fosforyzujące forsycje i dolatujący skądś zapach kwiatów mirabelki. Wszystko to w jakiejś ludzkiej skali, z poszanowaniem dla potrzeby zawieszenia oka na czymś innym niż beton czy cudze okna. Przyroda lubi takie podwórka, w przeciwieństwie do nowych osiedli, które przypominają przemysłowe fermy dla ludzi wciśnięte w małe, ogrodzone działki.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Przyroda do miasta na się tak jak woda do pustyni.
Zmienisz zdanie kiedy z nieszczelnego dachu będzie się lała woda na środek Twojego pokoju a ornitolog wstrzyma prace inwestora mającego naprawić dach nad Twoją głową na sześć miesięcy.
Zupełnie jak byś opisała moje osiedle i ptasie sytuacje, które obserwuję. Nawet kwiczoły się zgadzają!
Tylko na innym piętrze mieszkam : )
A ja wczoraj wychodząc z klatki (blok z wielkiej płyty) dostrzegłem z rana na drzewie zaraz pod blokiem 2 dzięcioły. W centrum wielkopłytowego blokowiska. Szczęka opadła.
Ptaki nie wlatują bo na dole czyhają koty a lot w pionie to nie dla nich.